Jestem zmęczona. Wczoraj 1400kcal, 1,3l wody, 45min na rowerku stacjonarnym.
Miałam wczoraj rozmowę z szefową nt. wyników mojej pracy - że są słabe... Będę musiała jeszcze bardziej się postarać. To wszystko idzie w złym kierunku, bo mam umowę na czas określony do końca września... Boję się, że mi nie przedłużą.
Waga od wczoraj pokazuje 117,5kg - staram się tym cieszyć zamiast przypominać sobie co chwilę, że to i tak co najmniej 40kg za dużo.
Byłam wczoraj na zakupach. Kupiłam kilka fajnych produktów, np. łososia kanapkowego, na którego od dawna miałam ochotę. Dzisiaj na śniadanie myślę, że zrobię sobie 2 kromki z mozzarellą i tym łososiem, na obiad będzie zupa pieczarkowa, a na kolację albo nic albo ze 2-3 pierogi ruskie.
Sukcesy tego tygodnia:
Waga zeszła na poziom 117kg.
W ogóle nie podjadam. Jem 2-3 posiłki dziennie.
Codziennie ćwiczę
Dużo mniej palę w mieszkaniu, staram się przenosić z tym na balkon.
Wyrabiam normę w pracy
Biorę regularnie leki
Porażki tego tygodnia:
W ogóle się nie uczę, a niedługo sesja
Zdarza mi się jeszcze zamówić żarcie do domu (w tym tygodniu raz zamówiłam cheesburgera i małe frytki z McDonalds)
Piję mało wody
bilans sukcesów i porażek wychodzi na plus! rób swoje i staraj się nie nałożyć na siebie za dużej presji co do sytuacji z pracą - wyrabiasz teraz normę, więc jest stabilnie (nie można cały czas na najwyższych obrotach) Trzymaj się! ;*
OdpowiedzUsuńMam wrażenie, że szefostwo nigdy nie jest zadowolone z pracy pracowników, bo wg nich zawsze mogłoby być lepiej. Odpowiadając Ci: nie, nie zmieniłam kaloryczności. Nadal jem 1500-1600 kcal
OdpowiedzUsuńMozarella, łosoś, pieczarkowa, pierogi ruskie... widzę, że lubimy to samo.
OdpowiedzUsuń