O mnie

Moje zdjęcie
Jestem Koktajlowa. Rocznik 1993. Kobieta. Pracująca studentka zaoczna. Chora na chorobę afektywną dwubiegunową, hashimoto i zaburzenia odżywiania. Mam do zrzucenia sporo kilogramów, dla motywacji i towarzystwa założyłam bloga. Serdecznie zapraszam!

Moje cele

Wzrost: 170cm
Najwyższa waga: 124kg
Najniższa waga: 49kg
Obecna waga: 99kg
Schudłam łącznie: 25kg


|
[124] | [121] | [119]| [117] | [115] | [113] | [111] | [109] | [107] | [105] | [103] | [101] | [99] | 97 | 95 | 93 | 91 | 89 | 87 | 85 | 83 | 81 | 79 | 77 | 75 | 73 | 71 | 69 | 67 | 65 | 63 | 61 | 59 |


1. Jesli coś się nie zepsuło - nie naprawiaj tego.
2. Jeśli się dowiesz co działa, rób tego więcej.
3. Jeśli coś nie działa, nie rób tego więcej. Rób coś innego.

czwartek, 31 grudnia 2020

104. Szczęśliwego Nowego Roku!

Cześć :)
Na początek chciałam Wam powiedzieć, że jestem z siebie zadowolona. Pomimo tego, że nie się nie odchudzałam, a bardziej starałam się przez Święta po prostu nie obżerać - przytyłam tylko 0,5kg, więc to bardzo małe jojo po restrykcyjnej diecie, którą prowadziłam. 
W Święta niewiele zjadłam - nie dlatego, że się ograniczałam tylko po prostu nie umiałam dużo zjeść - żołądek mam cały czas skurczony. Także rok 2021 zaczynam z wagą 118,7kg. Cieszy mnie ten wynik. 

W tym roku schudłam trochę ponad 6kg.
W przyszłym roku o tej samej porze chcę ważyć najwięcej 99kg, czyli schudnąć co najmniej 19kg. Wychodzi 1,6kg/msc, więc plan jak najbardziej realny.

Dzisiaj robię imprezę dla siebie i M. 
Robię sałatkę "maggiczną" - pierś z kurczaka pokrojona w kostki i zamarynowana w maggi, kukurydza, ananas, jajko, czerwona cebula i majonez. I jeszcze sałatka z tuńczykiem - tuńczyk, jajka, cebula, majonez. Do tego koreczki - ser, wędlina, oliwki. 
Mam też 3 krokiety z grzybami jeszcze ze świąt, trochę piernika i makowca. 
No i oczywiście wódka, szampan i soki: porzeczkowy i pomarańczowy. M. ma jeszcze dokupić colę. 
Wiem, dużo tego, ale ja jak zwykle zjem niewiele - to przede wszystkim dla M. robię te przygotowania. 
Mam za to zamiar dużo pić alkoholu, a on ma dużo kalorii. Ale taka impreza jest przecież raz w roku, prawda?

Rok 2020 zaliczam do dobrych. Poznałam (mam nadzieję) Miłość Życia, choroba nie dawała mi się szczególnie we znaki, poprawiłam relacje z bliskimi. Jeśli chodzi o pracę to dostałam podwójny awans, nagrodę specjalną i zmieniła mi się przełożona na lepszą. Nikt z mojej rodziny ani znajomych nie złapał covida. Bardzo udany rok. 

Chcę Wam życzyć wszystkiego dobrego w nadchodzącym 2021 roku! Przede wszystkim zdrowia - również tego psychicznego. Miłości - do siebie i innych. Dobra - abyście umiały je zarówno przyjmować jak i dawać. Pamiętajcie, że jesteście piękne takie, jakie jesteście - nawet jeżeli coś Wam się w Was nie podoba. Mamy skłonność do szukania w sobie wad, za to inni ludzie zwykle widzą głównie zalety, pamiętajcie o tym.
Bądźcie kobietami pełnymi miłości, ofiarności, czułości, dobra i mądrości - bo na tym polega prawdziwe Piękno!

Happy New Year!!!



niedziela, 20 grudnia 2020

103. Cały czas jestem

 Cześć!
Cały czas jestem z Wami, ale nie mam zwyczajnie czasu pisać. 
W pracy ogień, w szkole ogień (zbliża się sesja), w rodzinie też nie za ciekawie. 
Trochę się zapuściłam znowu, ale mam zamiar znowu wrócić do rowerka - a zaraz później do diety. 
Postaram się też pisać na bieżąco. 

środa, 2 grudnia 2020

102. Kolejna herbatka adwentowa ✔

Dzisiaj się nie spisałam. 
W ogóle mam wrażenie, że nic dzisiaj nie zrobiłam - zresztą to nie wrażenie. Zmarnowany dzień. Ale może takie też są potrzebne?
Jutro też nie będzie lepiej, bo idę do babci na obiad. A w piątek przychodzi Marcin. 
Nie wiem czy będę pisać przez najbliższe dni, bo może nie być czasu. Muszę też zacząć w końcu ogarniać notatki na sesję, bo obudzę się z ręką w nocniku.

Siedzę sobie teraz i piję kolejną herbatkę adwentową - zielona ananasowa. 

2.12.2020r., środa
Śniadanie ok. 700kcal
3/4 McWrapa klasycznego
Średnie frytki

Obiad ok. 600kcal
1/2 kebaba w cieście

Razem ok. 1300kcal

Trening - pewnie godzinkę dzisiaj pojeżdżę na rowerku, bo mam wykład 1,5h z prawa. Ale uaktualnię  to albo późnym wieczorem albo jutro :)

edit: trening 30min na rowerku stacjonarny, prędkość 8METS, -476kcal

wtorek, 1 grudnia 2020

101. Kalendarz adwentowy ✔

 Kupiłam sobie po raz pierwszy kalendarz adwentowy. Z herbatkami ;) Taki :)
Przed chwilą odebrałam go z paczkomatu i w ten oto sposób dzisiaj piję pierwszą herbatkę - bodajże białą poziomkowo-mandarynkową. Jeszcze jej nie spróbowałam, bo gorąca, ale już cyknęłam fotkę ;)

Wczorajszy bilans jednak nie był taki fajny, bo w nocy się złamałam i zamówiłam małą pizzę carbonara - zjadłam 3 kawałki. Także wczoraj naliczyłam 1712kcal, więc dzień niezaliczony.

Dzisiaj na śniadanie zjadłam kolejne dwa kawałki pizzy (został jeszcze jeden kawałek, ale go wyrzucę), ale potem już byłam grzeczna. Zresztą wszystko widać w bilansie. 

Jestem już śpiąca. Zasnęłam wczoraj bardzo późno ze stresu, dzisiaj położę się wcześniej. Właściwie wypiję tę herbatkę i idę spać.

1.12.2020r., wtorek
Śniadanie 653kcal

2 kawałki małej pizzy carbonara

Obiad 318kcal
Zupa pomidorowa z makaronem
Czerwona kapusta

Razem 971kcal/1500kcal

Trening -476kcal
Rowerek stacjonarny 30min 8METS

poniedziałek, 30 listopada 2020

100. Stres ✔

Miałam naprawdę fajny dzień - w pracy mi szło, z dietą mi szło, z ćwiczeniami mi szło. A waga rano pokazała 119,4kg.
Dzień się spieprzył wieczorem, gdy odebrałam przypadkowo telefon z nieznanego numeru i okazało się, że to gość, który od kilku miesięcy mnie prześladuje. Zaniepokoiłam się, bo wcześniej ktoś mi dzwonił na domofon i pukał do drzwi - niby pomyłka, ale bałam się, że to on. No i zadzwoniłam do swojego faceta, opowiedziałam mu o wszystkim, również o swojej przeszłości takiej, a nie innej. Nie odrzucił mnie, nie wyzwał, za to napisał do znajomego prawnika żeby jakoś ogarnąć tę sprawę. 
To była pierwsza próba dla naszego związku. Wiele się o sobie nawzajem dowiedzieliśmy. Ale to nas tylko wzmocniło. Jest lepiej niż było. A bałam się, że jak się tego wszystkiego o mnie dowie to mnie zostawi...
Trening był podzielony na dwie części, bo ten co mnie nęka mi przerwał i nie byłam w stanie dalej jechać. Dopiero jak się uspokoiłam to dokończyłam trening.

30.11.2020r., poniedziałek
Śniadanie 215kcal
Ser Mozzarella (pół kulki)

Obiad 240kcal
tost z serkiem topionym
frytki z selera

Kolacja 269kcal
Krem z dyni
tost z serkiem topionym

Razem 724kcal/1500kcal

Trening -1160kcal
Rowerek stacjonarny 40min 9METS
Rowerek stacjonarny 40min 10METS

niedziela, 29 listopada 2020

99. Muszę jakoś skończyć z fastfoodami... ✔

Jak w tytule.
Dzisiaj znowu jadłam McDonalda. Wszystko w limicie, ale i tak bardzo mnie to przytłacza. Jak zamiast obiadu zjadam taki posiłek to potem się czuję jak świnia. Nie wiem czy po prostu jestem taka słaba czy to okres tak mnie osłabia, ale nie potrafię się temu McD oprzeć :( 

Jestem bardzo zmęczona, ale też dużo dzisiaj ćwiczyłam. Rozmawiałam z koleżanką z Vitalii i będziemy razem trenować godzinkę dziennie - ja w Katowicach na rowerku, ona w Krakowie szybki marsz - rozmawiając przez telefon. Myślę, że będzie milej. 
Sprzedała mi też fajny sposób na urozmaicenie ćwiczeń na sprzętach stacjonarnych typu właśnie rowerek. Wybierasz sobie miasto, do którego chcesz dojechać i dążysz do tego, aby tam dojechać w określonym czasie. Ja bym chciała się tak przygotować żeby być w stanie na rowerku stacjonarnym "dojechać" do Krakowa i następnego dnia "wrócić", czyli dzień po dniu zrobić 70km. Dzisiaj udało mi się zrobić 9km, więc myślę, że to kwestia dwóch tygodni i będę w stanie tego dokonać :) Mam cel.

29.11.2020r., niedziela
Śniadanie 177kcal
2 tosty z serkiem topionym

II śniadanie 172kcal
Zupa krem z dyni

Obiad 1015kcal
WieśMac
Średnie frytki

Razem 1364kcal/1500kcal

Trening -1330kcal
95min rowerka stacjonarnego 7METS

sobota, 28 listopada 2020

98. Nic tylko jadłam! ✔

 Dzisiaj mam wrażenie, że nic tylko jadłam! A mimo to bilans jest zacny. W ogóle jestem bardzo zadowolona z dzisiejszego dnia. 

Pomimo tego, że zasnęłam wczoraj po północy, wstałam dzisiaj zaraz po siódmej. Miałam dobry humor już od rana, ale czułam się trochę zagubiona, bo cały dzień był dla mnie. Zero pracy, zero studiów. Sama musiałam go zorganizować. W końcu wpadłam na pomysł, że obrobię zakupy, które zrobiłam wczoraj - 1kg pieczarek i kapustę czerwoną. Trochę zabawy z tym było, ale przyjemna robota - kroiłam sobie i tańczyłam jednocześnie :) Poporcjowałam sobie kapustę po 150g i pieczarki po 100g i wrzuciłam do zamrażalnika - będzie na zaś. Bardzo niskokaloryczne i dobre zapasy :)

Przyszły mi buty z CCC i są wspaniałe! Kupiłam sobie botki od Lasockiego na obcasach. Wspaniale się w nich chodzi. Sprawdziłam, bo przeszłam się jeszcze do Lidla po kilka gospodarczych rzeczy i kupiłam sobie bukiecik róż. Niestety mój mężczyzna ostatnio zapomniał, że lubię kwiaty, więc kupiłam sobie sama. Są śliczne. 

Wsiadłam też na rowerek i bardzo dobrze mi się jechało. Najpierw zrobiłam 30min w prędkości ok. 6, a po pół godzinki jeszcze wsiadłam na kolejne 30min w prędkości ok. 8,5. 

A tak w ogóle to dostałam okres, pewnie dlatego przez ostatni czas waga praktycznie stała w miejscu. Przeczekam to i będzie dobrze :) Tak czy inaczej waga dzisiaj rano pokazała w końcu 119,9kg :) 

IFa dzisiaj nie było. Powoli od tego odchodzę, bo oduczyłam się już podjadać i nie mam już takich napadów głodu. 

Zjadłam dzisiaj mało, czuję głód, ale postaram się go przespać. Zaraz się kładę. Jutro pracuję od 6 do 14. 

28.11.2020r., sobota
Śniadanie 108kcal

Serek Activia suszona śliwka

Obiad 271kcal
Zupa pomidorowa z makaronem

Kolacja 58kcal
Czerwona kapusta 100g
mandarynka

Razem 437kcal/1500kcal

Trening -840kcal
Rowerek stacjonarny 30min 6METS -360kcal
Rowerek stacjonarny 30min 8METS -480kcal

piątek, 27 listopada 2020

97. Randka ✔

Dzisiaj ze względu na przyjście mojego M. zrobiłam sobie cheat day. Postanowiłam, że cheat day będzie raz w tygodniu, ale niekoniecznie w soboty - tylko wtedy, kiedy przychodzi M., bo nie chcę przy nim być nerwowa i głodna. Mimo to zmieściłam się w limicie.

Spłaciłam dzisiaj limit odnawialny w PKO BP i zamknęłam konto. Nareszcie. Miałam już dosyć tego banku. 

Wracając do M.- spędziliśmy bardzo miło czas, bite 3 godziny rozmawialiśmy o odchudzaniu, naszych marzeniach, weselu... Miałam ochotę żeby został i żebyśmy tak rozmawiali całą noc. Czas tak szybko płynie w towarzystwie dobrych ludzi!

27.11.2020r., piątek
Lunch 573kcal

McWrap 
30g frytek

Obiad 499kcal
Naleśnik z pieczarkami i serem żółtym

Kolacja 371kcal
Wino Carlo Rossi Różowe słodkie

Trening: brak

Razem 1443kcal/1500kcal

czwartek, 26 listopada 2020

96. Tygodniowe ważenie -0kg ✔

Dzisiaj dzień tygodniowego ważenia. Niestety, w porównaniu do zeszłego czwartku nie schudłam ani grama, ale też ani grama nie przytyłam. 
To wcale nie znaczy, że nie chudłam w tym tygodniu, bo chudłam regularnie. Tak to wyglądało:


Może pamiętacie, że w zeszły czwartek też ważyłam 120.3kg. Następnego dnia niestety waga podskoczyła o 0.9kg i tak naprawdę przez cały tydzień, powolutku tę 0.9kg zrzucałam. Mam nadzieję, że może dzięki temu te 120kg będzie stabilniejsze i już nigdy nie zobaczę cyferek 121 na wadze. 
W kolumnie "Różnica" jest przedstawiona różnica wag w stosunku do dnia poprzedniego.

Dzisiaj w planach na śniadanie jajecznica na maśle w sprayu i pół bułki pełnoziarnistej z odrobiną masła, na obiad schabowy z ziemniakami i z sałatką z jednego pomidora. Trening: przynajmniej 30min na rowerku stacjonarnym w szybkim tempie (-480kcal)
Dzisiaj przychodzi do mnie mój M., więc nie do końca wiem jak będzie. Ale mam ogromną motywację żeby jak najszybciej zobaczyć 119kg na wadze. Już tak długo na to czekam! Mam nadzieję, że jak minę tę magiczną dla mojego organizmu granicę to waga znowu poleci w dół. 

______________
godz. 17:30

M. jednak dzisiaj nie przyjeżdża, pomyliły mi się dni z rana - przyjeżdża jutro. Także mogę zakończyć dzień dietowy.

26.11.2020r., czwartek
Śniadanie 285kcal
Jajecznica z dwóch jajek na maśle w sprayu
Pół bułki grahamki z odrobiną masła

Obiad 371kcal
Kotlet schabowy
Ziemniaki

+w ciągu całego dnia 500ml soku Tymbark pomarańczowego 220kcal

Razem 876kcal/1500kcal

Trening -420kcal
Rowerek stacjonarny 30min 7 METS 


środa, 25 listopada 2020

95. Rowerek stacjonarny ✔

Tata był dzisiaj rano i skręcił mi rowerek stacjonarny. Łącznie przejechałam na nim 60 minut dzisiaj, ale liczę 45min, bo to była taka rzeczywista porcja ćwiczeń. Pozostałe 15minut to było takie raz 7, drugi raz 8, więc nawet tego nie liczę. Biorąc pod uwagę moją wagę i prędkość z jaką jechałam, spaliłam w ten sposób ok. 630kcal.
A ile zjadłam? Hihi, mniej :) 
To był naprawdę udany dzień. Teraz jeszcze idę do przyjaciółki na herbatę, ale nie mam zamiaru nic jeść. Powinno być dobrze, bo ona wie, że się odchudzam :)

25.11.2020r., środa
Śniadanie 211kcal
talerz zupy ogórkowej
batonik KinderMaxi

Obiad 375kcal
jajecznica z 2 jajek na maśle
pół bułki grahamki

Ćwiczenia -630kcal

Razem 586kcal - 630kcal = -44kcal

wtorek, 24 listopada 2020

94. Nagroda w pracy ✗

 Dzisiaj zawaliłam. Na liczniku 2500kcal jak nic - McDonald mnie pochłonął. Mogę się pożegnać z zobaczeniem jutro 119.9kg na wadze. Ale co się odwlecze to nie uciecze, nie poddam się. 

Ogólnie dzień miałam bardzo dobry. Dostałam nagrodę w pracy wartą prawie połowę mojego miesięcznego wynagrodzenia. Przyszedł rowerek stacjonarny, ale dopiero jutro tata przyjedzie mi go skręcić. Zapisałam się do fryzjera. Także bardzo pozytywnie, gdyby nie jedzenie. No i gdyby nie bolący ząb, który raz na jakiś czas daje o sobie znać. 


poniedziałek, 23 listopada 2020

93. Jak się czuję z "aną na ramieniu"? ✔

 Cześć Kochane 💓

Olxia poprosiła mnie:
..napisz coś więcej jak się czujesz "z Aną na ramieniu"

To było w nawiązaniu do fragmentu poprzedniego posta, zacytuję:

Widzę, że ana mnie niszczy. Odkąd do niej wróciłam czuję się psychicznie dużo gorzej. Mimo to nie chcę przestać, nie tym razem. Jak schudnę to wtedy skończę z tym.

Najbardziej mnie chyba boli, że jest mi źle, ale nie mogę powiedzieć najbliższym osobom o co chodzi, bo nie chcę ich martwić. Mam nadzieję, że teraz jest ciężko, bo jestem na początku drogi, że potem będzie po prostu łatwiej.

Samą siebie oszukuję. Przecież wiem, że będzie coraz gorzej z psychiką.


Mam wrażenie, że nie ogarniam rzeczywistości. Praca, studia, jestem przeziębiona... ale cały czas chudnę. Powolutku, do celu. 

Czuję się źle z aną na ramieniu. Wymawiam sobie, że to dziecinne tak się niszczyć, zastanawiam się co mną tym razem kieruję: rzeczywista chęć schudnięcia czy znowu chęć zwrócenia na siebie uwagi i potrzeba opieki ze strony innych? Może i to i to? Powtarzam sobie, że jak znowu wpadnę w silne zaburzenia odżywiania to znowu z nich wyjdę. Tylko dobrze wiem, że ja nigdy z nich nie wyszłam. Bo wychodząc z anoreksji wpadłam w drugi biegun - BED (z ang. Binge Eating Disorder), czyli kompulsywne objadanie się. To dalej są zaburzenia odżywiania. Nie lubię siebie oszukiwać, a robię to teraz cały czas.
Oszukuję siebie, że najważniejsze teraz jest chudnięcie - nie prawda, równie ważne jest moje zdrowie.
Oszukuję siebie, że ana nie wpędza mnie w kompleksy - wpędza i to w ogromne! Jeszcze dwa miesiące temu patrzyłam w lustro i się sobie naprawdę podobałam.
Oszukuję siebie, że cieszę się z każdego spadku wagi - nie prawda, w rzeczywistości spadek zawsze jest zbyt mały, a przyrost to już w ogóle tragedia.
Oszukuję siebie, że tak naprawdę teraz jem tylko wtedy, kiedy jestem głodna, a nie wtedy, kiedy czuję głód psychiczny - nie prawda, gdyby tak było to nie robiłoby mi się słabo i nie słyszałabym tego dzwonienia w uszach.
Wreszcie oszukuję siebie, że da się z tym żyć normalnie, z tymi myślami, zachowaniami, przekonaniami - nie prawda, już widzę, że stałam się skryta w stosunku do swojego chłopaka, że mam coraz więcej kompleksów, że mam durne myślenie typu "nie zjem tego jogurtu naturalnego, bo po co dokładać kalorii" albo "nie mogę zjeść tych winogron tyle, ile bym chciała, bo mają za dużo kalorii", że nie mogę myśleć o niczym innym, nie mogę się skupić na studiach i w pracy.
Z drugiej strony kiedy byłam na biegunie BED to cały czas myślałam co zjem, ile zjem, jak to ukryć przed innymi i mechanizm był bardzo podobny.
I tak się czasem zastanawiam (może to głupie) czy można umrzeć na anoreksję będąc grubym? Pytanie zadaję poważnie. No bo nie dostarczasz organizmowi kalorii itp., ale z drugiej strony organizm ma tyle zapasu tłuszczu, że ciągle ma z czego brać tę energię. Nie mówię, że umrę jedząc 700-1500kcal dziennie, ale dobrze wiem jak to się kończy. Potem te 700 to jest za dużo, potem 500 to jest za dużo, a na samym końcu zastanawiasz się czy możesz zjeść całą mandarynkę w ciągu dnia, bo wydaje Ci się, że przez nią przytyjesz. Byłam tam, wiem jak to jest. I czuję w sobie, że teraz znowu mogę dotrzeć do tego miejsca. Źle to zabrzmi w tym kontekście, ale czuję w sobie tę moc

To tyle Olxia w odpowiedzi na Twoje pytanie.

Kupiłam sobie na Allegro rowerek stacjonarny, taki za 200zł. Nie jakieś cudo, ale ma udźwig do 120kg, więc jestem na pograniczu. Teraz nie mogę przytyć.No i druga ważna rzecz dla mnie, która teraz jest w każdym takim rowerku - ekran z wyświetlanymi czasem jazdy, spalonymi kaloriami itp.

23.11.2020r., poniedziałek
Obiad ok. 500kcal
1,5 szt. takiego klopsa z ryżu, kapusty białej i mięsa mielonego z sosem pomidorowym (nie robiłam go sama, więc nie wiem ile miał kalorii)

Kolacja ok. 500kcal
Mały kawałek tortu czekoladowego

Razem ok. 1000kcal




niedziela, 22 listopada 2020

92. Kolejny dzień wykładów ✔

Dzisiaj kolejny dzień zjazdu od 8 do 20... I same ćwiczenia. 
Dobrze przynajmniej, że jutro mam wolne, trochę odetchnę. 

Na dzisiaj mam 6 kawałków bakłażana panierowanego w mące - smażonego (150kcal) i potem 4 jabłka (360kcal). Może potem jeszcze coś zjem, ale to rozpiszę dokładnie wieczorem (zrobię edycję posta).

Widzę, że ana mnie niszczy. Odkąd do niej wróciłam czuję się psychicznie dużo gorzej. Mimo to nie chcę przestać, nie tym razem. Jak schudnę to wtedy skończę z tym.
Najbardziej mnie chyba boli, że jest mi źle, ale nie mogę powiedzieć najbliższym osobom o co chodzi, bo nie chcę ich martwić. Mam nadzieję, że teraz jest ciężko, bo jestem na początku drogi, że potem będzie po prostu łatwiej.
Samą siebie oszukuję. Przecież wiem, że będzie coraz gorzej z psychiką.

Mam wrażenie, że nie ogarniam rzeczywistości. Praca, studia, jestem przeziębiona... ale cały czas chudnę. Powolutku, do celu. 

Dzisiaj na psychologii zdrowia mamy mówić o zaburzeniach odżywiania. Jestem ciekawa co będzie przedstawiać wykładowczyni.

Mam zamiar dzisiaj posprzątać trochę, bo strasznie się zapuściłam - to na pewno nie pomaga mojej psychice. Muszę zrobić listę i po prostu się za to wziąć. 


_____________

godz. 21:30

Plany się pozmieniały i niestety nie mogłam być na ćwiczeniach, na których miało być o zaburzeniach odżywiania. 


Jeśli chodzi o dzisiejszy bilans to jest całkiem ładny.

22.11.2020r., niedziela
Obiad 150kcal
6 plasterków bakłażana panierowanego w mące, smażonego 

Podwieczorek 180kcal
2 jabłka

Kolacja 400kcal
jajecznica z trzech jajek na plasterku masła
pół bułki kajzerki z masłem

Razem 730kcal

piątek, 20 listopada 2020

91. Wczoraj był czwartek, czyli dzień ważenia, -2.9kg ✔

 Wczoraj był dzień ważenia. Waga piękna, bo wychodzi na to, że schudłam 2,9kg w pierwszym tygodniu odchudzania - wiadomo, wtedy leci najszybciej. Także wczoraj ważyłam 120.3kg - blisko 119kg :) 
Natomiast dzisiaj już waga poleciała w górę o masakryczne 0.9kg. Jednak się nie przejmuję, lecę dalej, do kolejnego czwartku.
Nie pisałam wczoraj, bo byłam u rodziców. Nie zjadłam dużo, maksymalnie 1400kcal. Być może waga wzrosła ze stresu i z niewyspania, bo musiałam o 1 w nocy wracać do siebie do domu, bo tata był tak pijany, że gadał do siebie od 18 i o 1 w nocy nie wyglądało na to, że miałby przestać. Ja mam dzisiaj szkołę, więc chciałam się wyspać. Także biorę pod uwagę, że ta waga to może być z różnych względów. 
Dzisiaj zjadłam dużego naleśnika z tuńczykiem ze śmietaną + napój energetyczny Black Mojito. Maksymalnie 1300kcal, a zapewne mniej, ale wolę policzyć więcej. Nie wiem dokładnie, bo był zamawiany z restauracji, także nie byłam w stanie policzyć dokładnie kcal. Czy to jest przypał zadzwonić przed zamówieniem do restauracji i zapytać o kaloryczność posiłku..? Ktoś próbował? Chyba mają obowiązek podać?

Także to na tyle... Zaraz mam 3h logiki, na którą tylko w połowie jestem przygotowana, a to są ćwiczenia. Boję się. 

I źle się czuję, katar mam i w głowie mi się kręci. Jestem niewyspana. Niech już będzie 20, szkoła na dziś się skończy to będzie mi lepiej.

Ech... wracam do słuchania o Języku pracy naukowej. 

Panna A. - nie wiem czy czasem mnie czytasz, ale jeśli tak to musisz wiedzieć, że ja Ciebie też, ale nie mogę komentować - nigdy komentarze mi się nie publikują, nie wiem czemu. Ale Cię obserwuję i czytam na bieżąco :) 

środa, 18 listopada 2020

90. Intermittent Fasting ✔

Kot Mahometa zapytała mnie: 
Jak się czujesz na tych głodówkach? Ciężko jest wytrwać? Nie czujesz się słabo? Nigdy nie próbowałam takiej metody. Nie wiem jakbym sobie radziła w nocy, chyba bym nie zasnęła z głodu.

Czuję się dobrze, dużo lepiej niż wtedy, kiedy się obżerałam. Aplikacja fajnie mnie przez post prowadzi, motywuje, zegar dodaje siły. Mam poczucie, że każdego dnia osiągam sukces! 
Nie jest ciężko wytrwać szczególnie, kiedy znajdziesz optymalny dla siebie czas na niejedzenie. Ja sobie ustaliłam, że będę pościć pomiędzy 17 a 13 następnego dnia. W ten sposób te najgorsze godziny przesypiam (najbardziej głód dokucza pomiędzy bodajże 5 a 8 godziną postu). Zwykle wstaję o 6, a kładę się o 21. Nie pracuję fizycznie, mam Home Office, cały dzień przy komputerze, także nie bardzo ma mi kiedy być słabo. Ćwiczenia sobie na razie odpuściłam, bo plecy mnie bolą. Czasem rzeczywiście w okolicach 18-20 godziny zaszumi albo podzwoni mi w uszach, ale to tyle. A co do nie radzenia sobie w nocy - pierwsze noce były ciężkie, teraz już normalnie zasypiam - ewentualnie obiecuję sobie, że zjem sobie coś na następny dzień.
Najlepsze w IF jest to, że możesz jeść co tylko chcesz. Masz tylko 6 albo 4 godziny na jedzenie - nie zdążysz dużo zjeść w tym czasie. A jak jeszcze jesteś na naszej specyficznej diecie to w ogóle łatwo jest ją utrzymać. Zjesz dwa małe posiłki - jesteś najedzona, a limitu kalorii nie przekroczysz jeśli tylko troszeczkę się pilnujesz. Dla mnie to najprostsza dieta na świecie i najbardziej dopasowana do any. 
Poczytaj sobie o Intermittent Fasting - Post Przerywany. Jak Ci się spodoba to ściągnij aplikację - moim zdaniem Monitor Głodówki jest najbardziej godny polecenia. No i spróbuj, co Ci szkodzi!

___________________

Dzisiaj zrobiłam sobie luźniejszy dzień. Dalej w limicie kalorii, ale w górnym. Postanowiłam zjeść to, na co mam ochotę, ale w rozsądnej ilości. I tak to wyszło.

18.11.2020r., środa
Śniadanie 209kcal
Jajecznica z dwóch jajek 120g
Kromka chleba 16g

II śniadanie 361kcal
Spaghetti carbonara 230g

Obiad 361kcal
Spaghetti carbonara 230g

Kolacja 535kcal
Cheeseburger 120g
Małe frytki 72g
Sprite 200ml

Razem 1466kcal/1500kcal

wtorek, 17 listopada 2020

89. Udało się ✔

 Udało się. Dotrzymałam 20 godzin IF i w dodatku nie zjadłam szczególnie dużo kalorii. 
Ale jestem wykończona tym dniem pomimo tego, że nic nie zrobiłam właściwie. Chyba zaraz pójdę spać.

17.11.2020r., wtorek
Obiad 504kcal
2 parówki drobiowe 102g
kanapka z serkiem topionym 25g
winogrona 210g

Kolacja 315kcal
Ziemniaki 80g
Warzywa na patelnie 60g
Kotlet schabowy 60g

Razem 819kcal/1500kcal

Przejrzałam też tabelki na Vitalii gdzie rejestrowałam co jakiś czas wagę w tym roku i wyszło na to, że dzisiaj, a właściwie wczoraj, ważyłam najmniej w ciągu całego 2020 roku. Jakiś mały sukces jest. 






88. Wyzwanie ✔

 Tak jak się spodziewałam - nadszedł ten dzień, gdy mimo trzymania diety waga nie spadła, a wzrosła o 0,2kg. Niby nic, ale bardzo demotywuje. Robię wszystko żeby się tym nie przejmować i lecieć dalej z IF. Ale to nie lada wyzwanie - pierwsze takie odkąd zaczęłam się na nowo odchudzać.


...Być chuda jak modelka...
...Być chuda jak w gazecie...
...Być chuda jak ta lala...
...Być chuda jak aktorka...
Agnieszka Chylińska - Szpetot






poniedziałek, 16 listopada 2020

87. To mój pożar! ✔

Piosenka na dziś: 
Ewa Farna - Ewakuacja


Pragnę przeżyć każdy dzień
I do końca wyśnić noce
Jak to zrobię - moja rzecz,
Strach przegonię precz
Dzisiaj w głowie alarm dzwoni
Pędzi tłum, biegnę w drugą stronę
Nie wchodź tu, ratuj siebie sam
Wiem co robię, spójrz
To mój pożar
To ja! Płonę! Biegnij!

Dzisiaj jest mi ciężko. Psychicznie. Mam wrażenie, że zamykam się emocjonalnie na innych, irytacja na stałym, wysokim poziomie. Cóż, Ana tak działa. Tak wybrałam. Oby tylko M. mocno tego nie odczuł - chociaż to mało prawdopodobne, bo przecież jest najbliżej. Na razie wszystko zrzucam na złe samopoczucie związane ze zmianą leków. 

Poza tym dzień zaliczam do dobrych - w pracy wyrobiłam normę, jedzeniowo dalej dobrze. No dzisiaj z jakością jedzenia nie poszalałam, ale nie chciało mi się nic gotować. Na obiad wyciągnęłam z zamrażalnika dwa kawałki małej pizzy, a na kolację zjadłam dwie parówki z musztardą. 
Dobrze mi idzie ten IF 20/4. Tak naprawdę jak się już nie je 16 godzin to już potem jest łatwizna. 

16.11.2020r., poniedziałek
Obiad:653kcal
2 małe kawałki pizzy carbonara (140g)

Kolacja 202kcal
2 parówki drobiowe (102g)

Razem 855kcal/1500kcal


niedziela, 15 listopada 2020

86. Miły dzień ✔

 To był miły, niedzielny, weekendowy, ciepły dzień. Sprawdziłam jakość powietrza wychodząc z dziupli do Żabki i z powrotem po fajki. Całkiem niezła, aż się chciało oddychać. I pospacerować więcej... ale zdusiłam tę myśl w sobie przypominając swojemu ja, że przecież nie mam kurtki na taką pogodę. Otóż jestem tak biedna, że nie było mnie stać na kurtkę jesienną i mam albo sweter albo kurtkę zimową. Bywa. 

Udało mi się dokończyć pracę na studia, za co nie umiałam się wziąć długi czas. Pozostał mi do nadrobienia tylko temat z logiki do ogarnięcia.- na piątek. Ale dzisiaj już chyba się za to nie wezmę. 

Dzień był miły do momentu obiadu, bo wzięłam do niego te nowe (biorę je od 2 tygodni) tabletki - Latuda - i jak w 50% przypadków, było mi niedobrze. Ale i w tym znalazłam plusa. Jak tak dalej pójdzie to jedzenie będzie mi się kojarzyło z niezbyt dobrym samopoczuciem, a to może przynieść fajne efekty. Musiałam się położyć. I zasnęłam na jakieś 1,5h. Mam nadzieję, że przez to nie będę miała problemów z zaśnięciem w nocy. Odstawiam równocześnie tabletki nasenne i powiem Wam, że nie jest łatwo tak po 3 latach nauczyć się spać "samemu". 

Powiem Wam, że w ogóle przed zaśnięciem jest najciężej. To nie jest głód prawdziwy, tylko głód psychiczny. To bym zjadła, tamto bym zjadła, przecież w ciągu dnia prawie nic nie jadłaś, należy ci się... i inne takie. Na szczęście wczoraj poradziłam sobie z tymi głosami. Liczę na to, że dzisiaj też dam radę. Motywuje mnie jedynie to, że następnego dnia na wadzę zobaczę mniej jeśli nic nie zjem. Gorzej jak waga stanie, muszę sobie znaleźć jakiś inny argument, bo ten może zawieść. 


15.11.2020r., niedziela

Śniadanie 46kcal
kawa z mlekiem i łyżeczką cukru

Obiad 417kcal
Sałatka z pomidorów ze śmietaną (300g)
Kotlet schabowy (60g)
Ziemniaki (109g)

Kolacja 157kcal
2 pierniki lukrowane (17g)
kiść winogron (140g)

Razem 620kcal/1500kcal

sobota, 14 listopada 2020

85. Irytacja ✔

 Przez pewien czas zastanawiałam się jak zatytułować dzisiejszy post. Co było przeważające? I w końcu doszłam do wniosku, że wkurw. Nie chciałam tak brzydko tytułować notki, więc powstała Irytacja. 

Otóż wszystko mnie dzisiaj denerwowało, kurwowałam ile wlezie. Nie wyspałam się - o 7 obudził mnie budzik, którego zapomniałam wyłączyć wieczorem i było po spaniu. W dodatku odstawiam tabletki nasenne, więc jest średniawo. Zapewne za moje wkurwienie jest odpowiedzialny głód... a raczej jakiś taki dziwny stan, którego głodem nazwać nie mogę. Przypomina mi to czasy, gdy byłam w dobrej (anorektycznie) formie. Nie chce mi się jeść, zmuszam się do jedzenia - a powoduje ono u mnie prawie odruch wymiotny. Nie powiem, cieszę się z tego. W tym momencie słowa piosenki Agi Chylińskiej Szpetot "Lepiej porzygać się niż zjeść" nabierają dosłownego wyrazu.

O 15 przyszedł do mnie chłopak. Wcześniej zapytał mnie co chcę na deser to przypomniałam mu, że jestem na diecie i że zrobię domowy sok jabłkowy, bo akurat miałam dużo jabłek. Mimo to przyniósł winogrona, borówki amerykańskie, maliny i chipsy jabłkowe. Nie chciałam tego dnia nic już jeść, ale postanowiłam, że przy nim zjem. Skończyłam jeść o 17, więc IF będzie trwał do 13 tak, jak mam to zaplanowane. 
Wiem, że dzisiaj miał być cheat day, ale jestem na początku drogi, więc głupio po dwóch dniach diety robić cheat. Poza tym za dobrze się czuję z głodem żeby to zepsuć jedzeniem.

14.11.2020r., sobota

Lunch 201kcal
2 małe kromki chleba (45g) z 2 plasterkami sera żółtego (25g)

Obiad 241kcal
Kotlet schabowy (50g) smażony na łyżce oleju
Fasolka szparagowa (150g)

Kolacja 123kcal
garść winogron (70g)
chipsy jabłkowe (20g)

Razem 565kcal/1500kcal

piątek, 13 listopada 2020

84. Jak to się stało!? ✔

 "I don't know the first time I felt 

unbeautiful

The day I chose not to eat.

What I do know is 

how I've change my life forever"

Superchick - Courage


Słuchałam wczoraj, jakby nie było, czołowej piosenki wszystkich anorektyczek na świecie. Każda z Was na pewno czasem również ma tę melodię w głowie. I chyba po raz pierwszy naprawdę jej słowa mnie poruszyły. Naprawdę dużo o sobie wiem - skąd wzięły się różne moje zachowania, jak mój dom wpłynął na moje dorosłe życie i inne takie. Studiuję psychologię. Ale nigdy nie miałam odwagi na terapii (ani u psychiatry) otwarcie rozmawiać o anoreksji. Możecie mnie wyśmiać "Dziewczyno, ważysz ponad 100kg! I ty mówisz o anoreksji?!" , ale jeśli naprawdę siedzicie w tym głęboko to wiecie, że anoreksja siedzi w głowie, a nie w dupie. Prawdę mówiąc to boję się Waszej oceny. Mam ochotę na każdym kroku podkreślać, że jeszcze niedawno byłam naprawdę chuda! Że to zaledwie 2-3 lata temu! Że przecież ja... ja się staram! Że to leki, że leczenie, że psychiatra, że stwierdziłam, że moje życie jest ważniejsze niż waga, a choroba afektywna dwubiegunowa prowadziła mnie do samobójstwa. To jest jedno - że cały czas mam ochotę się przed Wami tłumaczyć i mam wrażenie, że komentujecie moje posty z litości, bo myślicie, że i tak zaraz się poddam. Ale ja kiedy przestaję pisać na blogu to wcale się nie poddaję - tylko przestaję pisać na blogu. Odchudzam się non stop... Efekt jest taki, że przynajmniej już nie tyję. Teraz jest szansa, że to coś da, bo jestem w trakcie zmiany leków i być może zacznę w końcu chudnąć.

 Być może już na tym blogu kiedyś pisałam moją historię, ale chciałabym napisać to jeszcze raz, czuję taką potrzebę. 

Miałam 12-13 lat kiedy z jakiegoś powodu szukałam informacji o odchudzaniu w internecie i trafiłam na pro-anę. Jak na swój wiek byłam wysoka - miałam jakieś 167cm wzrostu. Nie wiem ile wtedy ważyłam, ale na pewno nie miałam nadwagi. Byłam wręcz bardzo szczupła. Od początku chudnięcie było dla mnie namiastką kontroli nad życiem, którą straciłam, gdy w wieku 11 lat zorientowałam się, że moi rodzice wrócili do nałogowego picia. Mam scenę w mojej pamięci z tego okresu: tego dnia zjadłam tylko jedno jabłko i jechałam do babci na rowerze przez całe miasto - mieszkam w Katowicach i ten obraz w pamięci jest akurat z chwili, gdy jechałam pod górkę obok Silesii City Center. To były początki. Tak było do końca gimnazjum. Byłam prawdziwą thinspiracją. Najmniej ważyłam 49kg i nie dość, że wszyscy wokół się pytali czy przypadkiem nie jestem za chuda to jeszcze w internecie wszystkie Motylki mnie podziwiały (to były lata 2005-2009). Jednak ja miałam inną thinspirację. Była taka dziewczyna, mieszkała w Krakowie, miała bloga w ciemnych barwach. Podziwiałam ją, bo była - jak to ja twierdziłam - prawdziwą anorektyczką. Nie wiedziałam jeszcze wtedy, że ja sama też nią jestem. Ale wracając do tej dziewczyny, ona ważyła 38kg. Podziwiałam ją i jej współczułam. Mailowałyśmy sporo, próbowała mnie odwodzić od tego, ale bloga cały czas prowadziła - co tylko utwierdzało mnie w przekonaniu, że ja też tak muszę. Nie wiem co się z nią stało, pewnie nie żyje. Była pełnoletnia, więc nikt jej na siłę na leczenie nie wysłał, a ona sama też nie przejawiała chęci wyleczenia z tego, co pisała mi w mailach. 
Pewnego dnia tata zrobił mi awanturę. W końcu się zorientował, że coś jest nie tak. I znowu mam obraz w głowie: jadłam akurat schabowego krojąc go na małe kawałki i starając się napełnić żołądek jak najmniejszą ilością mięsa. Wtedy zaczęła się awantura. Okazało się, że ojciec przejrzał forum pro-ana, na którym wtedy się udzielałam, przejrzał blogi (na szczęście mój był na hasło). No i powiedział, że albo z tym zerwę, albo zabroni mi jeździć na koncerty mojego idola (taki polski aktor i śpiewak). Złamałam się, zaczęłam jeść. 
Zaczął się okres szkoły średniej. Tutaj już było w kratkę - raz jadłam, raz nie jadłam. Byłam pewna, że jak będę dorosła, wyprowadzę się to będę miała pustą lodówkę i będę się całymi tygodniami głodziła. Wyczekiwałam tego czasu.
Jednak gdy się wyprowadziłam w wieku 21 lat okazało się, że to nie takie proste i że... właściwie tego nie chcę. Zaczęłam walczyć z anoreksją na poważnie. Ale ChAD dawał o sobie coraz bardziej znać. Ciężkie, długie depresje i krótkie, ale wyczerpujące mnie i mój portfel manie dawały mi się coraz bardziej we znaki. Jeszcze nie wiedziałam co mi jest, ale wiedziałam, że muszę iść do psychiatry. Poszłam dopiero w wieku 24 lat. No i się zaczęło. Co? Leki. Nikt mi nie powiedział, że one rozwalają metabolizm, że zwiększają apetyt. No i jadłam, wydawałoby się, normalnie, tak, jak zwykle, a zaczęłam tyć. Psychiatra nic z tym nie chciała zrobić, bo przecież byłam chorobliwie chuda jak do niej przyszłam, pewnie uznała, że na dobre mi wyjdzie. Ale w pewnym momencie przekroczyłam granicę i już było za późno. I w ten sposób po lekach przytyłam 60kg. 

I oto jestem dzisiaj.
Z wagą 122,9kg.
Wzrostem 170cm.
Otyła anorektyczka.


Anoreksja jest w głowie.  


_______________________


Jedzenie:
12.11.2020r., czwartek

śniadanie 422kcal
2 parówki drobiowe
1 kromka chleba z serkiem topionym i pomidorem

obiad 832kcal
2,5 parówek drobiowych
1 jajko sadzone
3 łyżki oleju
2 garści chipsów paprykowych

Łącznie 1254kcal/1500kcal

13.11.2020r., piątek

obiad 445kcal
3 kotlety sojowe a'la schabowe
150g fasolki szparagowej
117g ziemniaków

kolacja 533kcal
Ziemniaki faszerowane
300g ziemniaków
30g wędliny krakowskiej
50g sera żółtego
40g śmietany 12%
łyżeczka musztardy sarepskiej

Łącznie 978kcal/1500kcal

czwartek, 12 listopada 2020

83. Zaczynam z nową nazwą! ✔

 Cześć Wam!
Zaczynam od nowa z nowym adresem i nazwą bloga. Od teraz adres to www.fasting20hours.blogspot.com, a nazwa to Fasting 20 hours per day

Jak się pewnie domyślacie nazwa nie jest przypadkowa. Otóż będę się odchudzać z aplikacją "Monitor Głodówki", którą można pobrać w Sklepie Play. 

Głównie głodówki 20/4, w słabsze dni 18/6. 

W soboty robię cheat day.

Mój PPM wynosi 2021kcal, a CPM 3032kcal, więc postanowiłam jeść max. 1500kcal/dzień.

Treningi na dzień dzisiejszy to jedynie Trening Podstawowy na spalanie tłuszczu z Moniką Kołakowską min. 5 razy w tygodniu aż nabiorę trochę kondycji.


No więc tak to będzie wyglądało, a raczej już wygląda, bo jestem w trakcie pierwszej od dawna głodówki. W czasie, gdy blog był nieaktywny starałam odchudzać się zdrowo, odchudzałam się też głodówkami, ale jak widzicie niewiele to dało - suma sumarum przytyłam 3kg.

Co się zmieniło? Otóż sporo. Przede wszystkim znalazłam wspaniałego chłopaka, którego kocham z całych sił. A nieczęsto się to u mnie zdarza. Właściwie to jeszcze nigdy się nie zdarzyło.

No i poszłam na studia, jestem studentką psychologii (o ironio!). 

Dalej chodzę na terapię i leczę się psychiatrycznie. 


Dajcie proszę znać czy ktoś tu jest :) 


Pozdrawiam Was cieplutko! Paaa!

czwartek, 9 stycznia 2020

82. Zastój

Cześć Kochane :)
Waga od dwóch dni wskazuje 119kg. Nie wiem czy to przez to, że woda, która miała zejść, już zeszła i teraz zaczyna się zwykły proces chudnięcia czy przez to, że okres, który mi się spóźnia już półtora tygodnia, w końcu nadchodzi?
Tak czy inaczej w żadnym razie się nie podłamuję. Powolutku acz do celu. Zresztą nie mogę zbyt szybko chudnąć, bo będę cała obwisła.
Jedzenie mniej nie sprawia mi większego problemu. Wieczorem też umiem sobie odmówić przekąsek co było niemożliwe przy poprzedniej dawce kwetiapiny. To wyglądało tak, że brałam tabletkę i po pół godziny leciałam do lodówki, bo miałam ogromną ochotę na coś. A potem jeszcze potrafiłam się w środku nocy obudzić i zrobić to samo. Zdarzało mi się nawet obiady robić o pierwszej w nocy. Koszmar jakiś.

Widziałam się wczoraj z przyjacielem, w którym jestem w swoistym friendzone. W sensie mi się on podoba, a z jego strony nie iskrzy. I uprzedzam, że tutaj nie chodzi o moją wagę, bo on mnie znał jak jeszcze ważyłam 52kg, więc zna mnie w każdej odsłonie. Po prostu nie iskrzy i tyle. Tak czy inaczej przegadaliśmy blisko cztery godziny. Wreszcie dobrze spałam w nocy, nie budziłam się co pół godziny (odstawianie kwetiapiny ma swoją cenę...). Jestem niewyspana, bo spałam krótko, ale przynajmniej bez tych przebudzeń.

Z jedzeniem dzisiaj będzie gorzej, bo nie mam nic do pracy do jedzenia, a już nie zdążę np. ugotować ryżu. Będę zmuszona kupić sobie bułki. Kupię jedną z salami, a drugą z szynką i z serem. Popołudniu jak wrócę to ugotuję sobie woreczek ryżu, którego zjem 1/4. Także będzie ok. 1300kcal dzisiaj.


Dostałam info pod tą notka od Narcyzy, że przeszkadza jej zostawianie przeze mnie adresu bloga w komentarzach. Robię tak, bo mi samej jest wygodnie, gdy zostawiacie swoje. Jeśli komuś jeszcze to przeszkadza to niech da znać (tylko proszę bez dwudziestu wykrzyknikow) :) 

wtorek, 7 stycznia 2020

81. Kotlety sojowe a'la schabowe!

To był udany dzień. Waga rano pokazała 118,7kg.
Zaczęłam go o czwartej rano od dwudziestu minut tańca (no dobra, najpierw była kawa). To nie dość, że na wstępie spaliło trochę kalorii to jeszcze dodało trochę endorfin.
Zjadłam kilka łyżek owsianki, ale nie bardzo mi wyszła, więc resztę wyrzuciłam. Ugotowałam sobie dwa woreczki ryżu do pracy, ale niewiele z tego zjadłam. W pracy może 3/4 woreczka. Od wczoraj miałam ogromną ochotę na kotlety sojowe a'la schabowe. Postanowiłam, że po pracy pójdę do Tesco i sobie je kupię. Nie są bardzo kaloryczne - jeden ma tylko 19kcal. Ja robię je smażone, więc jeden ma ok. 80kcal. Ale pamiętam, że kiedyś jadłam ich bardzo dużo - nawet po osiem, dwanaście - i i tak chudłam. Dzisiaj zjadłam sześć, do tego trochę ryżu. Także dzisiaj łącznie zjadłam woreczek ryżu i sześć tych pysznych kotlecików.
Razem ok. 850kcal




Jest trochę przed 17, a ja już jestem śpiąca. Myślę, że dzisiaj położę się wcześnie.

poniedziałek, 6 stycznia 2020

80. Please go to bed feeling empty!

Dzisiaj niestety zniszczyłam mój ryżowo-owsiankowy świat. Zjadłam zapiekankę i brokuły. Ale nic więcej, więc powinno być poniżej 800kcal. Także nie ma źle. Wzięłam też dzisiaj rano ostatnią "porcję" Radirexu. Jutro wracam do pracy, więc koniec przeczyszczania.
Powiem Wam, że chyba odpoczęłam przez te 4 dni. Nie powiem, że mam ochotę iść jutro do pracy, ale nie wydaje mi się to tragedią na miarę końca świata.
Dzisiaj rano waga pokazała 118.9kg, więc 1-3kg mniej (nie wiem dokładnie, bo miałam kiepską wagę) niż na początku stycznia.
A Wam jak dzisiaj poszło? Wracacie jutro do szkoły/pracy?

Znalezione obrazy dla zapytania pro ana thinspiracje

niedziela, 5 stycznia 2020

79. Jakoś idzie

Jak w tytule: jakoś idzie.
Nie jest łatwo, dużo dzisiaj spałam. Jednak czuję, że mój żołądek się kurczy.
Byłam wczoraj na terapii i rozmawiałyśmy o anoreksji i otyłości jako o dwóch biegunach jednej choroby. Zarówno jedno jak i drugie polega na regulowaniu emocji przy pomocy jedzenia bądź niejedzenia.
Ważne dla mnie było to, co powiedziała terapeutka, że to, że przytyłam nie jest moją winą tylko tabletek (kwetiapina). Że przy tych tabletkach nawet ci, którzy nie mają problemów z jedzeniem i nigdy nie mieli, tyją, bo te tabletki rozwalają metabolizm. A ja cały czas słyszałam, że to moja wina...
Usłyszałam też, że jestem wrażliwa. To ciekawe, bo wydaje mi się, że bardzo dobrze to ukrywam.
Lubię moją terapeutkę.

Teraz oglądam sobie Przed Świtem, bo leci w telewizji.

sobota, 4 stycznia 2020

78. Przyszła waga!

Nie spodziewałam się, że przyjdzie tak szybko, ale stało się!
To ta waga: KLIK

Wreszcie mam wagę, która pokazuje tę samą wartość, gdy staję na niej raz za razem. Teraz można się odchudzać ;)
Waga łączy się przez bluetooth ze smartfonem i zapisuje masę ciała w aplikacji. A aplikacja automatycznie oblicza BMI, zawartość wody i tłuszczu w organizmie. Fajna zabawka :)

Jeśli chodzi o jedzenie to tak jak zaplanowałam: rano owsianka, a potem ugotowałam woreczek ryżu, który jem do teraz. Także jest dobrze.
Pewnie mnie zjedziecie za to, ale mam to gdzieś, to mój blog. Korzystając z długiego weekendu kupiłam wczoraj dwa opakowania Radirexu i wzięłam wczoraj i dzisiaj po 5 tabletek. Jutro i pojutrze też wezmę. Chcę się mocno oczyścić po tych wszystkich świństwach, które jadłam. Nie mówcie mi jakie to szkodliwe, bo mam 27 lat, jestem dużą dziewczynką i wiem z czym to się wiążę.

Bardzo Wam dziękuję za wspierające komentarze pod poprzednią notką. Cieszę się, że ze mną jesteście <3


piątek, 3 stycznia 2020

77. 120kg

Niedługo nie będę się mieścić w drzwiach.

Znowu jakiś czas mnie nie było i znowu przytyłam.
Jest tragicznie, ale nawet nie chce mi się o tym pisać.
Po prostu napiszę, że od jutra do poniedziałku (cały długi weekend) na śniadanie będę jadła owsiankę na mleku, a potem tylko ryż (ewentualnie z kostką rosołową). Muszę skurczyć żołądek.

Chodzę na terapię od listopada. I po raz pierwszy przyznałam się do problemów z jedzeniem. Ale jutro terapeutce nic nie powiem o moim zamiarze powrotu do odchudzania w ten a nie inny sposób.

W od połowy lutego będę miała nowy typ umowy o pracę, a co za tym idzie będę miała dostęp do OK System, więc zacznę wtedy chodzić na siłownię. Mam nadzieję, że już o 5kg chudsza niż teraz.

Wczoraj spontanicznie kupiłam sobie przez internet wagę Xiaomi Mi Smart Scale 2. Podobno jest dobra i mierzy wiele parametrów ciała. I wszystko zapisuje się na smartfonie - to mi sporo ułatwi.

Znowu proszę: bądźcie ze mną. Bo jest źle.


Znalezione obrazy dla zapytania ana butterfly

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia