Żeby nie robić przerwy w notkach po prostu Wam napiszę, że wczoraj dowiedziałam się, że 13 grudnia moja przyjaciółka Zosia popełniła samobójstwo.
Wczoraj cały dzień przepłakałam. Poczynając od "Zosia, czemu nie zadzwoniłaś?" po "przecież myślałam o niej, mogłam się odezwać", przez "mam być psychologiem..." i poczucie, że ona jest obok i mówi "ty, stara, przestań ryczeć i weź przeżyj swoje życie do końca! Mi już jest dobrze."
Dzisiaj i wczoraj jestem na lekach uspokajających, nieco otumaniona.
Możliwe, że nawet gdybyśmy miały ostatnio kontakt to nic bym nie zmieniła. Stało się co się stało. Ale mimo to nie umiem się pozbyć z głowy obrazu jak ktoś ją znajduje w tym lesie, zamarzniętą, martwą, drobną, chudą, bladą... Bo zabiła się w lesie, popijając psychotropy alkoholem. Dokładnie to zaplanowała. Wiedziała, że w domu ją znajdą, bo dzieliła dom z ciotką, więc poszła do lasu. Miała 32 lata.
Wiecie, naszą piosenką była "Kryzysowa narzeczona". Nie miałyśmy już kontaktu codziennie, raczej raz na kilka miesięcy. Znałyśmy się 8 lat. Ale wracając do tej piosenki. Obiecałyśmy sobie, że jesteśmy swoimi "kryzysowymi narzeczonymi" i zawsze możemy się do siebie zwrócić. O ironio... Ech... No i że zawsze jak usłyszymy tę piosenkę to będziemy o sobie myśleć. Wiecie jaki tam jest tekst? Nigdy nie sądziłam, że może być tak adekwatny... Przypominam, że dowiedziałam się o jej śmierci w pierwszy dzień świąt.
"Mogłaś moją być
Kryzysową narzeczoną
Zamiast życzyć mi
Na pocztówce nie wiadomo skąd
Wesołych świąt"
i oczywiście
"Nigdy nie dowiesz się co straciłaś!"
W ogóle, cały tekst...
"Mogłaś moją być
Kryzysową narzeczoną
Pomalutku żyć
Tak jak nam tu naznaczono
Mogłaś moją być
Jakoś ze mną przebiedować
Zamiast życzyć mi
Na pocztówce nie wiadomo skąd
Wesołych świąt
Wesołych świąt
Wesołych świąt..."
Nigdy nie mogę sobie pozwolić na to, aby popełnić jej błąd. Przeżyję swoje życie do końca, jakie by ono nie było. Z każdej sytuacji jest wyjście, są ludzie, do których można się zwrócić. Przeżyję swoje życie pięknie. Bo tak trzeba. Bo są ludzie, którym na mnie zależy nawet jeśli nie okazują tego na co dzień.