Waga: 107,9kg
Waga trochę zeszła w dół - to cieszy. Jestem już poza moim rocznym planem, ale to mnie nie zniechęca. Najwyraźniej miałam przestój, to się zdarza podczas odchudzania nawet, gdy trzyma się dietę. To już chyba minęło. Postaram się w ten weekend stworzyć nowy realny plan na te 5 miesięcy.
Nie pisałam, bo naprawdę przy tej pracy kompletnie nie mam siły na nic. Jest cholernie stresująca, absorbująca i wykańczająca. W weekend marzę tylko o tym żeby trochę czasu spędzić z Lubym, a nie żeby pisać tutaj. W tygodniu nawet nie ma mowy o jakiejkolwiek aktywności, bo wracam do domu o 18:30 i jedyne o czym marzę to wziąć leki i iść spać.
Mimo wszystko postaram się wygospodarować chociaż w weekend te 15 minut żeby coś skrobnąć.
Jestem cała spięta. Nie jem prawie w ogóle - jedna sucha bułka rano to często mój jedyny posiłek. Ewentualnie jeszcze jak wrócę do domu to zjem jakieś pierogi czy parówki. I to nie dlatego, że się odchudzam. Po prostu w pracy nie mam czasu zjeść, a jak wracam do domu to naprawdę już nie mam apetytu. Mam też tak skurczony żołądek, że zamiast np. 8 pierogów jem 3 i już jestem najedzona.