Strony
O mnie
- koktajlowa
- Jestem Koktajlowa. Rocznik 1993. Kobieta. Pracująca studentka zaoczna. Chora na chorobę afektywną dwubiegunową, hashimoto i zaburzenia odżywiania. Mam do zrzucenia sporo kilogramów, dla motywacji i towarzystwa założyłam bloga. Serdecznie zapraszam!
Moje cele
Najwyższa waga: 124kg
Najniższa waga: 49kg
Obecna waga: 99kg
Schudłam łącznie: 25kg
| [124] | [121] | [119]| [117] | [115] | [113] | [111] | [109] | [107] | [105] | [103] | [101] | [99] | 97 | 95 | 93 | 91 | 89 | 87 | 85 | 83 | 81 | 79 | 77 | 75 | 73 | 71 | 69 | 67 | 65 | 63 | 61 | 59 |
2. Jeśli się dowiesz co działa, rób tego więcej.
3. Jeśli coś nie działa, nie rób tego więcej. Rób coś innego.
sobota, 24 września 2022
251. Depresja
sobota, 17 września 2022
250. Idę w dół
piątek, 16 września 2022
249. Schudłam? Jak!?
Waga: 107.6kg
Jakimś cudem podczas koronawirusa schudłam, a wydawało mi się, że jem za trzech. Ale jak teraz tak nad tym pomyślę to raczej tak nie było. Kurcze, niesamowite. Ostatnia najniższa waga to było 107.7kg, zeszło oficjalnie tylko 0,1kg, ale przecież moja waga się wahała pomiędzy 107.7 a 111kg... Więc uważam za duży sukces, że zeszłam poniżej 107.7kg.
To chyba regularność posiłków jaką mam tutaj, u rodziców. Bo ani aktywności żadnej - w końcu jestem chora, ani też się jakoś specjalnie nie powstrzymywałam. Miałam na coś ochotę to po prostu to jadłam. Lub piłam, jeśli chodzi o słodkie napoje.
Super. Cieszę się bardzo.
środa, 14 września 2022
248. Plecy i projekt sztos
Waga: nie wiem (strach się ważyć, bo przy tym koronawirusie jem za trzech...)
Wczoraj pisałam, że koronawirusa przechodzę łagodnie... mhmm... Wczoraj o 22 obudził mnie okropny ból w dolnej części pleców. Nie umiałam się ruszyć, obrócić, podnieść... Leżałam i sobie jęczałam z bólu. W końcu udało mi się podnieść jakimś cudem, wzięłam ibuprom, posmarowałam plecy maścią (co też nie było łatwe) i postanowiłam pooglądać trochę telewizję, bo bałam się położyć. Tak przeleciało do północy, a ibuprom i maść nieco złagodziły ból. Więc położyłam się spać, ale nie umiałam zasnąć. No to oczywiście zajrzałam do lodówki. Zjadłam sobie bułkę z serem i kolejne podejście do spania... Ostatecznie zasnęłam po 2, obudziłam się o 7 znowu z tym strasznym bólem. Wstałam, wzięłam leki na dwubiegunówkę, hashimoto i wziewny na koronawirusa oraz gripex (500mg paracetamolu + kofeina) na plecy. Gripex pomógł. Także posprzątałam w mieszkaniu na tyle, na ile mogłam, pomogłam rodzicom przy obiedzie i teraz jestem tutaj. Plecy znowu zaczynają mocno boleć, ale boję się położyć. Już wolę siedzieć, bo wiem, że z tej pozycji uda mi się wstać.
Muszę się zabrać za projekt psychologiczny, który realizujemy z siostrą. Od kilku dni nie umiem do tego usiąść. Będziemy nagrywać podcasty, prowadzić bloga i sprzedawać ebooki o treści psychologicznej. Na razie jesteśmy na etapie zbierania tematów + orientowania się jak to nie powinno wyglądać. Siostra skończyła zarządzanie i marketing, teraz skończyła psychologię (została jej obrona pracy magisterskiej), więc ma kwalifikacje, żeby stworzyć coś interesującego. A ja... no cóż, bardziej strona graficzna, tworzenie strony, bawienie się w html'u. No i moja wiedza psychologiczna, którą posiadam, również jest moim atutem. Wierzę, że to wypali. Nie chcę zdradzać szczegółów, wiadomo, ktoś może tu wejść i coś podkraść, ale będzie sztos 😎
wtorek, 13 września 2022
247. Trzy kroki do tyłu, czyli biorę rozbieg
Waga: nie wiem
Poprzez zaręczyny liczyłam na stabilizację, a jak na razie wszystko jest jedną wielką destabilizacją.
Byłam zmuszona przeprowadzić się do rodziców. Właściciel mieszkania, w którym razem mieszkałam z Narzeczonym, czyli jego brat, musiał się przeprowadzić do nas. Ja tego samego dnia postanowiłam, że nie będę mieszkać z, bądź co bądź, obcym facetem i przeniosłam się do rodziców z kilkoma niezbędnymi rzeczami. Jestem w trakcie przenoszenia kolejnych toreb z ubraniami. Także przyszedł czas na nadrobienie okresu randkowania z Narzeczonym, którego nie mieliśmy, bo ledwo się poznaliśmy - od razu się do mnie wprowadził.
Dużo mnie ta przeprowadzka kosztowała. Przede wszystkim w pierwszym tygodniu ogromnie tęskniłam za Narzeczonym. Nie umiałam spać, nie umiałam jeść, dużo płakałam. Dodatkowo pytałam Boga dlaczego musiałam się tak cofnąć. Dlaczego musiałam wrócić do rodziców. Dlaczego jest taka a nie inna sytuacja ekonomiczna na świecie, że zwyczajnie nie stać nas na wynajęcie mieszkania i równocześnie odkładania na swoje gniazdko. Trzeba było wybrać - albo oszczędzanie, albo komfort mieszkania razem. Wybraliśmy to pierwsze, aby inwestować w przyszłość.
Ciekawostka jeszcze jest taka, że mam koronawirusa. Przechodzę go bardzo łagodnie, takie mocniejsze przeziębienie. Jedyne co mi naprawdę dokucza to ciągłe zmęczenie. Ale tragedii nie ma.
Liczę na to, że te kilka kroków w tył, które zrobiłam to rozbieg do naprawdę dobrego miejsca.