O mnie

Moje zdjęcie
Jestem Koktajlowa. Rocznik 1993. Kobieta. Pracująca studentka zaoczna. Chora na chorobę afektywną dwubiegunową, hashimoto i zaburzenia odżywiania. Mam do zrzucenia sporo kilogramów, dla motywacji i towarzystwa założyłam bloga. Serdecznie zapraszam!

Moje cele

Wzrost: 170cm
Najwyższa waga: 124kg
Najniższa waga: 49kg
Obecna waga: 99kg
Schudłam łącznie: 25kg


|
[124] | [121] | [119]| [117] | [115] | [113] | [111] | [109] | [107] | [105] | [103] | [101] | [99] | 97 | 95 | 93 | 91 | 89 | 87 | 85 | 83 | 81 | 79 | 77 | 75 | 73 | 71 | 69 | 67 | 65 | 63 | 61 | 59 |


1. Jesli coś się nie zepsuło - nie naprawiaj tego.
2. Jeśli się dowiesz co działa, rób tego więcej.
3. Jeśli coś nie działa, nie rób tego więcej. Rób coś innego.

piątek, 31 grudnia 2021

176. Sylwester

Waga 112,4kg

Ostatni post w tym roku.
Okazało się, że przychodzą goście do nas dzisiaj, a potem idziemy na stadion. Trochę mieliśmy inne plany, ale może to i dobrze. Nie mam zbyt dobrego nastroju, może goście mnie trochę rozruszają. 

Wszystkiego dobrego Wam życzę!

środa, 29 grudnia 2021

175. Owoce na stole

 Po świętach waga podskoczyła do 114,5kg. Słabo. Ale ogarnie się.

Na stole zamiast ciastek zagościły owoce. 
Razem z Karolem mamy zamiar zmienić nawyki żywieniowe, bo on też sporo przytył przez ostatnie dwa miesiące. Cieszę się z tego, bo będzie mi łatwiej. Szczególnie, że on jak się zaprze to nie odpuści :) 

Wczoraj mieliśmy piękny wieczór. Taki normalny, radosny. Graliśmy w karty w wojnę, słuchaliśmy Eski i rozmawialiśmy. Tak po prostu. I było pięknie. Potem jeszcze w łóżku rozmawialiśmy przed snem o codziennych sprawach. Było super. Lubię takie zwykłe momenty, które są niezwykłe, gdy się je doceni.


wtorek, 28 grudnia 2021

174. Ogłaszam koniec Świąt

Dobra, koniec Świąt. 
Jutro się zważę i zobaczę co to po tych świętach mi zostało.
Jestem cholernie zmęczona. Nagromadziło się dużo - z jednej strony żałoba po Zosi, z drugiej konieczność odwiedzania bliskich - moich i Karola. Ale na szczęście już po wszystkim. Dzisiaj jeszcze byłam w ZUSie złożyć wniosek o świadczenie rehabilitacyjne. Mogę spać spokojnie. 

A dzisiaj właśnie to mam w planach. Cały dzień w łóżku, ile tylko się da. Mam dosyć wszystkiego i wszystkich. Chce się schować i zniknąć.


niedziela, 26 grudnia 2021

173. Samobójstwo Zosi.

Żeby nie robić przerwy w notkach po prostu Wam napiszę, że wczoraj dowiedziałam się, że 13 grudnia moja przyjaciółka Zosia popełniła samobójstwo. 
Wczoraj cały dzień przepłakałam. Poczynając od "Zosia, czemu nie zadzwoniłaś?" po "przecież myślałam o niej, mogłam się odezwać", przez "mam być psychologiem..." i poczucie, że ona jest obok i mówi "ty, stara, przestań ryczeć i weź przeżyj swoje życie do końca! Mi już jest dobrze."
Dzisiaj i wczoraj jestem na lekach uspokajających, nieco otumaniona. 
Możliwe, że nawet gdybyśmy miały ostatnio kontakt to nic bym nie zmieniła. Stało się co się stało. Ale mimo to nie umiem się pozbyć z głowy obrazu jak ktoś ją znajduje w tym lesie, zamarzniętą, martwą, drobną, chudą, bladą... Bo zabiła się w lesie, popijając psychotropy alkoholem. Dokładnie to zaplanowała. Wiedziała, że w domu ją znajdą, bo dzieliła dom z ciotką, więc poszła do lasu. Miała 32 lata.
Wiecie, naszą piosenką była "Kryzysowa narzeczona". Nie miałyśmy już kontaktu codziennie, raczej raz na kilka miesięcy. Znałyśmy się 8 lat. Ale wracając do tej piosenki. Obiecałyśmy sobie, że jesteśmy swoimi "kryzysowymi narzeczonymi" i zawsze możemy się do siebie zwrócić. O ironio... Ech... No i że zawsze jak usłyszymy tę piosenkę to będziemy o sobie myśleć. Wiecie jaki tam jest tekst? Nigdy nie sądziłam, że może być tak adekwatny... Przypominam, że dowiedziałam się o jej śmierci w pierwszy dzień świąt.
"Mogłaś moją być
Kryzysową narzeczoną
Zamiast życzyć mi
Na pocztówce nie wiadomo skąd
Wesołych świąt
"

i oczywiście

"Nigdy nie dowiesz się co straciłaś!"

W ogóle, cały tekst... 

"Mogłaś moją być
Kryzysową narzeczoną
Pomalutku żyć
Tak jak nam tu naznaczono
Mogłaś moją być
Jakoś ze mną przebiedować
Zamiast życzyć mi
Na pocztówce nie wiadomo skąd
Wesołych świąt
Wesołych świąt
Wesołych świąt..."

Nigdy nie mogę sobie pozwolić na to, aby popełnić jej błąd. Przeżyję swoje życie do końca, jakie by ono nie było. Z każdej sytuacji jest wyjście, są ludzie, do których można się zwrócić. Przeżyję swoje życie pięknie. Bo tak trzeba. Bo są ludzie, którym na mnie zależy nawet jeśli nie okazują tego na co dzień.

czwartek, 23 grudnia 2021

172. Zaliczyłam!

Nie ważyłam się dzisiaj. Pewnie w granicach 112-113kg dalej.

Wczorajszy egzamin to był pogrom. Na 71 osób, które pisały egzamin, zaliczyły zaledwie 32 osoby. Na szczęście jestem w tej grupie. Zdałam na 3, miałam 57% poprawnych odpowiedzi. 

Przygotowania do świąt pełną parą. Byliśmy dzisiaj na zakupach, wydaliśmy już 190zł, a to jeszcze nie koniec. Będzie pewnie drugie tyle. Ale ważne żeby było fajnie, luźno i wesoło :) 

__________

Edit 18:50

Ja sobie uświadomiłam, że jutro nie dam rady napisać notki.
W związku z tym życzę Wam wszystkiego dobrego w święta - szczególnie spokoju i samoakceptacji :) 



środa, 22 grudnia 2021

171. Egzamin dziś...

Waga: 112-113kg

Dziś od rana słucham wykładów z Psychologii rozwoju człowieka w cyklu życia. To taki przedmiot gdzie uczymy się kiedy dziecko ma po raz pierwszy pierdnąć żeby było uznane za normalne ;) Oczywiście z przymrużeniem oka. Fajna rzecz, ale egzamin z tego to jakaś masakra, strasznie dużo informacji do zapamiętania. Oczywiście przygotowałam sobie ściągi, uczyłam się i mam nadzieję, że jakoś pójdzie - w końcu to egzamin online. Mam nadzieję, że nie będzie kazał włączyć kamerek. Gościu ogólnie ma na nas wyjebane to mam nadzieję, że na egzamin też będzie na wyjebce zrobiony. Albo właśnie egzaminem dowali... Ech, zobaczę o 20:00. 
Niezależnie czy znam czy nie - za 2 dni wigilia! :) :) :) A jutro już przyjaciółka moja wieczorem przyjeżdża w ramach świąt. Super, cieszę się!

Tenshi Kaosu - Jejku, kilka razy przeczytałam ten Twój komentarz! Dziękuję bardzo za piękny komplement. 
Z tym zdjęciem w ogóle jest zabawna historia. Poszłam do fryzjera i fryzjerka nie wiadomo dlaczego obcięła mnie na boba. Było fajnie po wyjściu od niej, nawet porobiłam sobie te zdjęcia (w tym między innymi to jedno). No następnego dnia już tak pięknie nie było jak mój kochany bob zaczął się kręcić, bo mam kręcone włosy z natury :D 
Szkoda tylko, że w tamtym czasie uważałam się za grubą -_-' Nie ma to jak zaburzenia odżywiania.

wtorek, 21 grudnia 2021

170. Organizacja przyszłego roku

Waga 113.1kg.
Trochę mnie to podłamało, ale przypominam sobie, że ja chudnę głównie po okresie, bo w czasie okresu nie umiem jeść (takie dziwadło ze mnie), no i woda mi schodzi. A okres mam w styczniu. 
Jem niewiele, wiec to raczej woda się zbiera, bo niedługo mam owulację. Wczoraj na przykład zjadłam 2 tosty z pasztetem na śniadanie, zupa warzywna na obiad i kawałek pizzy na kolację (randka z chłopakiem). 

A propos - zrobiłam wczoraj pyszną zupę krem z warzyw pomarańczowych i białych. Fajna, ostra taka. 

Zorganizowałam sobie w excelu przyszły rok jeśli chodzi o odchudzanie. 
Zrobiłam tabelkę waga (raz w tygodniu) | różnica | BMI (które samo się wylicza na podstawie podanej wagi), wpisałam jaka była najwyższa waga w 2021r., jaki jest cel na 2022r., wpisałam powody, dla których chcę schudnąć i wrzuciłam tabelkę BMI. Do tego zdjęcie z mojego najlepszego okresu.
Poniżej screen.



Jakby któraś z Was chciała podobnego excela to mogę stworzyć :) 

Przejrzałam też excele z mijającego roku i okazało się, że w 2021r. schudłam 7-9kg. Całkiem dobry wynik jak dla mnie. Jakbym to powtórzyła w tym roku to byłabym szczęśliwa :) 

Zauważyłam, że prawie nie piszecie w obecnym okresie. Nie wiem czy to kwestia zbliżających się świąt czy po prostu tak się złożyło. Mam nadzieję, że wrócicie na blogi - tak jak ja za każdym razem wracam. 
Jedno jest pewne - z nowym rokiem dojdą nowe blogi, tak samo jak przed wakacjami ;) Zawsze wtedy jest bum motylkowy ;) 
Ja jednak jestem przywiązana do Was, chciałabym mieć z Wami dalej kontakt...


sobota, 18 grudnia 2021

169. Przygotowania do wigilii

Waga waha się pomiędzy 111kg a 113kg - czyli ciąg dalszy stabilizacji. 

Dzisiaj zaczęłam z przyjaciółką przygotowania do wigilii. Ustaliłyśmy szczegółowo co będziemy gotować. I dzięki temu powoli zaczynam się cieszyć świętami! 
Święta spędzam u siebie w domu - z chłopakiem i przyjaciółką, która do nas przyjeżdża. 
Co ciekawe nawet mój chłopak, który zdaje się być typem antyspołecznym, powiedział, że powoli nie może się doczekać tej wigilii. Stwierdził, że co prawda będzie pewnie łaził jak smród po gaciach i podjadał co będzie się dało, ale się cieszy.
Zamysł wigilii jest taki, że ma być na luźno. Każdy z nas ustalił czego nie chce bądź koniecznie chce w wigilię. W ten sposób powstała lista:
  • Brak łamania się opłatkiem
  • Każdy ubrany tak jak chce
  • Brak alkoholu
  • Prezenty przed wigilia
  • Zakaz palenia w mieszkaniu
  • Ubrać choinkę w wigilię
Te zasady mają każdemu z osobna pomóc zapewnić dobre samopoczucie i brak spiny.
Będzie fajnie!

Jutro idę na gimnastykę słowiańską. Już nie umiem się doczekać. 

Cieszy mnie to, że oboje z Karolem ostatnio dobrze się czujemy. Dzięki temu potrafimy cieszyć się każdą wspólną chwilą - nawet kiedy on śpi, a ja siedzę na laptopie i po tajniacku piszę tutaj notkę ;) 



środa, 15 grudnia 2021

168. Ciastka!

 Waga waha się pomiędzy 111kg a 113kg, ale jest ok, ustabilizuje się w końcu :) 

Dzisiaj na rowerku spędziłam już 75min, a może jeszcze trochę pojeżdżę podczas wykładu, bo to mnie odwodzi od spania...

Byłam dzisiaj u szwagra (brata Karola) na kawie i obiedzie. Przesiedzieliśmy tam całe przedpołudnie. Kupiłam ciastka, takie kruche, fajne, i właściwie tylko ja je jadłam. W domu też potem jeszcze trochę zjadłam. No, ale cóż poradzić - to już było. Kilka ciastek to tylko kilka ciastek, a nie tragedia wagi państwowej... ;)

Och, denerwuje mnie, że te wykłady w tygodniu są o 20... Dla mnie to już późna godzina, bo na co dzień wstaję o 5 rano. Staram się nie spać w dzień, więc wieczorem już po prostu padam.

A tak w ogóle to jestem zapisana do fryzjera w dzień wigilii. Mam zamiar sobie zrobić grzywkę. Taka odmiana. 


poniedziałek, 13 grudnia 2021

167. Lekkie zakwasy

Waga: 111.1kg

Po słowiańskiej mam lekkie zakwasy. Dodatkowo wczoraj jeszcze pojeździłam 35 minut na rowerku stacjonarnym. Dzisiaj też mam zamiar pojeździć.

Siostra mnie dzisiaj poprosiła żebym popilnowała jej syna, mojego chrześniaka, w czwartek. Cieszę się na to :) Zawsze to trochę więcej czasu spędzonego z nim. Pewnie i tak będzie mnie ciągnął do konsoli, bo na mikołajki dostał jakąś nową grę ;)

Wiecie, że jeszcze 6kg i historia tego bloga zatoczy koło..? W pierwszej notce, która widnieje na tym blogu napisałam, że schudłam 3kg i ważę 105.2kg ( KLIK )

Może to jest teraz ten czas, kiedy potrafię spokojnie sobie chudnąć, nie kompensować sobie życia jedzeniem bądź niejedzeniem. Po prostu się odchudzam, bez żadnych historii dodanych do tego. I wydaje mi się, że tylko w ten sposób można schudnąć.

niedziela, 12 grudnia 2021

166. Po ćwiczeniach woda schodzi

Po gimnastyce słowiańskiej bardzo ładnie mi woda schodzi. Dzięki temu (chyba) dzisiaj na wadze zobaczyłam kolejny kilogram na minusie, czyli ważę 111.4kg. 

Dzisiaj cały dzień wykładów online, wyrwałam się jedynie na słowiańską. Jestem bardzo senna. Może taki dzień. 

sobota, 11 grudnia 2021

165. Kilogram na miesiąc

Ważę 112,4kg. 
Chudnę 1kg na miesiąc. Bardzo powoli, ale przynajmniej chudnę. 
Nie lubię pisać skitrana pod kocem, dlatego piszę tak rzadko. Jednak cały czas pracuję nad sobą. 
Uczęszczam na gimnastykę słowiańską (tutaj informacje: KLIK ) i uczę się, aby noc była od spania, a nie od jedzenia. 
Staram się jeść zdrowo - owsianki, więcej warzyw itp. 
Leki biorę regularnie, śpię po 8-9h. Zima jednak odstrasza mnie od spacerów.

Dobrego dnia dla Was :) 

poniedziałek, 1 listopada 2021

164. Heh, szybki powrót

No cóż... Odkąd zawiesiłam bloga zaczęłam jeść za dwóch. Nie wiem jak to się się stało. Jednak muszę mieć świadomość, że ten blog istnieje, bo to mnie trzyma w ryzach. Jak tak dalej pójdzie to wrócę do starej wagi. 
Dlatego postanowiłam wrócić do intermittent fasting. Na razie 14/10, bo muszę się przyzwyczaić, że nie mogę jeść zawsze jak mi się zachce. Potem przejdę na 16/8 i na tym zostanę przez jakiś czas. Jak już się ogarnę to może wrócę do 20/4.

A z ukrywaniem bloga jakoś sobie powinnam dać radę. Nie ma innego wyjścia. 

środa, 27 października 2021

163. Zawieszam bloga

 Cześć Kochane! 
Czuję wewnętrzną potrzebę zawieszenia bloga. Nie dlatego, że nagle ozdrowiałam, czy że nie mam potrzeby odchudzania się. 
Po prostu wprowadził się do mnie Karol. Nie bardzo mam możliwość swobodnego pisania notek, nie chcę też go okłamywać czy coś wybitnie przed nim ukrywać. 
Karol wie o moich problemach z jedzeniem - zarówno tych anorektycznych jak i objadaniu się. 
Jem mało, ćwiczę z Kołakowską i mam nadzieję, że schudnę. Tylko po raz pierwszy ten cel wydaje mi się realny i nie potrzebuję do tego głodzenia się - wszystkie wiemy, że to nawet często przeszkadza. I że wcale nie chodzi o schudnięcie co bardziej o kontrolowanie swoich emocji, zachowań i w ogóle całego życia.
Z Karolem ćwiczymy razem i staramy się odpowiednio odżywiać. 

Nareszcie nie zamawiam jedzenia na mieście. Zrezygnowałam też z alkoholu całkowicie. 


Także nie martwcie się o mnie, może czasem coś napiszę - jak na przykład kiedyś rzeczywiście schudnę. Może też czasem Was odwiedzę, poczytam. Ale nie chcę tego robić regularnie.  

Dziękuję Wam i życzę Wam dużo sukcesów :) 

poniedziałek, 20 września 2021

162. Waga stoi, wszystko stoi.

Depresja mnie złapała. Dzisiaj jest nieco lepiej. Waga dalej na 113,4kg.

W sobotę rano czułam się jeszcze dobrze. Co prawda od kilku dni latałam za trzech płacząc w głębi siebie, ale energię miałam. Koło godz. 11 poczułam jak cała energia zostaje ze mnie wypompowana. Co można by zobaczyć z zewnątrz? Przez cały dzień leżałam w łóżku, wstałam jedynie do toalety dwa razy. Nic nie jadłam, nic nie piłam, po prostu leżałam. Co czułam? Boże, tak bardzo nie chcę do tego wracać... Przede wszystkim czułam wstyd o to jaka jestem i jaka byłam. Czułam wstyd o to jak rozmawiałam z ludźmi, jak się zachowywałam (mimo, że nie nawyrabiałam w manii nie wiadomo czego). Czułam strach względem mojego związku. Bałam się, że chłopak mnie zostawi, że nie zaakceptuje mnie takiej słabej. Czułam poczucie winy, że jestem jaka jestem. Nie chciałam istnieć. Nie, to nie były myśli samobójcze. Ja po prostu nie chciałam istnieć. Miałam ochotę za wszystko przepraszać, właściwie to za to, że istnieje. Nie robiłam tego tylko dlatego, że podejrzewałam, że to depresja mi to podpowiada. Nie miałam siły chwycić pilota od telewizora. Naprawdę nie miałam siły mimo, że leżał obok. Bałam się, że nie robię tych wszystkich rzeczy, które powinnam zrobić dlatego, że jestem leniwa. Oskarżałam się o to i o wiele innych rzeczy. W słowach mojego chłopaka odczytywałam tylko to, że ma mnie dość, że nie chce ze mną być mimo, że mówił, że mnie kocha, że będzie ze mną na dobre i na złe. Nie wierzyłam mu. Czułam się samotna, miałam pretensje do wszystkich, że ich przy mnie nie ma i mi nie pomagają. 

A jak się czuję dzisiaj, gdy jest nieco lepiej?

Zmusiłam się rano do tego, aby wstać do komputera. Na początku byłam zmęczona samym klikaniem myszką, ale czułam w sobie, że mam energię, aby trochę posiedzieć. Kiedy robiłam sobie kawy okazało się, że nie ma mleka. Poczułam brak sił. Brak sił do tego, aby pójść do sklepu. Zrezygnowałam z picia kawy do momentu, gdy przypomniałam sobie, że mam jeszcze malutkie śmietanki do kawy - to mnie uratowało. Dlaczego nie mam siły iść do sklepu? Chyba czuję trochę lęku, ale przede wszystkim wiem, że jak wyjdę to potem to będę odchorowywać w łóżku. Że ten wydatek energii nie ujdzie na sucho. Dlatego tez od soboty nie jeżdżę do chłopaka do szpitala. Za dużo energii do tego potrzeba. Mogłabym pojechać, ale potem bym cierpiała jeszcze bardziej. Boję się tego. 

Nie mam siły więcej pisać. Znowu owładnął mną lęk i brak sił. I poczucie winy, że nie potrafię tego napisać lepiej. 

czwartek, 16 września 2021

161. Schemat

Zauważyłam w końcu schemat tego skąd bierze się u mnie chęć samookaleczania. 
Byłam bardzo zezłoszczona, ponieważ wczoraj miałam zaskakującą rozmowę z konkubiną ojca Karola. Rozmowa, po której miałam w głowie przez najbliższe dziesięć godzin pytanie "co tu się odjebało!?". No i byłam zezłoszczona, ponieważ ktoś przekroczył moje granice - stąd się bierze złość. Zlokalizowałam ją, ogarnęłam dlaczego tak czuję i próbowałam ją w jakiś sposób rozładować - głośnym śpiewaniem, opowiadaniem o tym... Ale nie dało rady. W końcu poszłam spać. Minęła. Myślałam, że mam spokój, ale po dwóch godzinach nagle nie wiadomo skąd pojawiły się myśli autoagresywne żeby się pociąć. Czyli tę złość wyładować na sobie (mimo, że już jej nie czuję). Czyli poprzez sen stłumiłam tę złość i skierowałam ją na siebie. Teraz muszę sobie poradzić z myślami autoagresywnymi. Może jeszcze coś ciekawego zaobserwuję.


wtorek, 14 września 2021

160. Będziesz mój, mój...

Och, co by Wam tu napisać. 

Waga: 113,4kg. Ostatnio tyle ważyłam jakoś w 2019r. 
Kiedyś ktoś mi tu napisał, że ważne żebym schudła pierwsze 10kg, a potem będzie już łatwiej. Wzięłam to sobie mocno do serca. No i w końcu tego dokonałam - schudłam pierwsze 10kg. I rzeczywiście jest łatwiej :) 

Zastanawiam się czy na śniadanie zrobić sobie wrapa z sałatą, hummusem i mięsem mielonym czy może zostać przy 2 kromkach chleba razowego z tym hummusem i pomidorem... Chyba na śniadanie walnę sobie te kanapki, a na obiadokolację zrobię wrapa.

Miałam dzisiaj spać do 13, a wstałam o 6. Nawyki ze szpitala. I tak jest dobrze, bo na początku wstawałam o 5. To wszystko dlatego, że jak byliśmy razem w szpitalu z Karolem to codziennie wstawaliśmy koło 5 żeby razem zapalić, a potem napić się kawy. Znaczy - na początku. Bo potem ja wstawałam sama o 5 (bo tak się budziłam), a ten leniuch spał do 6 ;)) 

A tak to  było na początku... I się spełniło ;) 


Edit 15:00

Zrobiłam tego wrapa. Mój pierwszy w życiu własnoręcznie robiony. Pyszny był!



niedziela, 12 września 2021

159. Cosięnawinie i wymiary.

Jem niezdrowo, ale mało. Tak zwane cosięnawinie. Wszystko dlatego, że chcę wyjeść resztki z lodówki. Jutro pójdę na zakupy, ale nie kupię dużo, ewentualnie coś do chleba, a reszta to chemia. Mam mało kasy do końca miesiąca i mam zamiar się w tym zmieścić.
Sukces: od ponad 2 tygodni nie zamawiam jedzenia (a wcześniej było 5 tygodni szpitala, więc też nie zamawiałam). Jest naprawdę dobrze.

Wczoraj i dzisiaj było mi bardzo ciężko. Karol się źle czuje, a ja też nie najlepiej. Wczoraj zwalczyłam ogromną pokusę pocięcia się. Dałam radę. 
Myślałam, że Karol mnie zaniedbuje, że nie mam od niego wsparcia. Dzisiaj sama dałam sobie wsparcie. Napisałam wywiad sama ze sobą, zaopiekowałam się sobą. Dzięki temu zrozumiałam, że Karol nie jest w stanie dać mi teraz wsparcia, bo sam czuje się tragicznie. Jestem silna, dałam radę sama. Dziękuję sama sobie i siebie podziwiam. 

Czeka mnie ogromne przewirowanie w mieszkaniu. Muszę zrobić miejsce tutaj dla Karola (już podpisał umowę najmu!). Mam zamiar wszystkie swoje rzeczy przełożyć do szaf w przedpokoju, a dla niego zostawić sypialnie. To dlatego, że w przedpokoju jest więcej miejsca, a ja mam zdecydowanie więcej ciuchów od niego. Łazienkę też muszę ogarnąć z tymi moimi wszystkimi kosmetykami. On co prawda nie ma dużo, ale miejsce musi być. 
Po 5 latach mieszkania samej w tym mieszkaniu wpuszczam tu kogoś innego. Możecie się domyślić jak wiele wymaga to ode mnie pracy - zwyczajnie fizycznej (zrobienie miejsca) jak i mentalnej (pozwalam wejść komuś na mój teren). Mimo wszystko nie umiem się doczekać aż się tu pojawi. 




czwartek, 9 września 2021

158. I po szpitalu

Wróciłam już do domu. Już właściwie prawie 2 tygodnie temu. 
Mam Wam dużo do napisania, ale nie wiem czy dzisiaj to napiszę...
Może zacznę od tego jak było w szpitalu. 
Chciałabym napisać: cudownie!, ale zabrzmi to groteskowo. Ale rzeczywiście bardzo dobrze wspominam ten czas. Oczywiście było ciężko, bo w końcu poszłam tam w kiepskim stanie. Ustawiali mi leki przez kilka tygodni. Jednak przez cały czas miałam Karola przy sobie, poznaliśmy się właściwie już w pierwszym tygodniu mojego pobytu. Wiecie, szpital to trochę inny świat, tam wszystko jest intensywniejsze i... prostsze. Tam możesz być sobą - jak się źle czujesz to się źle czujesz. Jak się dobrze czujesz to się dobrze czujesz. Jak coś Ci nie gra to coś Ci nie gra. Proste. Jak masz kogoś przy sobie i czujesz, że rodzi się przyjaźń - to rodzi się przyjaźń. Jak nagle z tej przyjaźni wychodzi miłość to wychodzi miłość. I dzieje się to na spokojnie, tak po prostu. Przynajmniej ja mam takie odczucia z mojego pobytu, nie chcę teraz wywołać burzy w komentarzach, że szpital jest okropny itp. Może ja trafiłam po prostu na fajną ekipę pacjentów i tyle :) 

Jeśli chodzi o wagę i odchudzanie to niestety waga w szpitalu chyba pokazywała zły wynik. Wychodząc zważyłam się i było 107.9kg, natomiast w domu jak się zważyłam było coś ponad 112kg. Teraz mam okres i jest na mojej wadze 114,3kg. Wolę wierzyć swojej wadze. 
W szpitalu prawie nic nie jadłam. W pewnym momencie dostałam takiego wstrętu do jedzenia, że masakra. Jadłam dziennie po 2 gryzy jakiejś kromki i to tyle. Jak wróciłam do domu to musiałam jednak nauczyć się jeść od nowa, bo czułam się bardzo słabo. Na szczęście dalej nie jem dużo i wierzę, że będę chudła i dojdę do tego 107kg :) 


piątek, 20 sierpnia 2021

sobota, 31 lipca 2021

156. Rys borderline, psychiatryk dzień 9

Według kwestionariusza, który wypełniłam, mam rys borderline. Rys dlatego, że borderline jest mocno przykryte przez chorobę afektywna dwubiegunowa przez co zachowania borderline nie są tak widoczne. Ciekawe, bo ja kwestie borderline już odrzuciłam, a tu takie cuda. Muszę to przemyśleć. 
Dzisiaj już rano dali mi tabletkę nasenna i przyznam, że czuję się lepiej. Co prawda pospałam trochę więcej, ale teraz, gdy nie śpię, jestem wyciszona i daje sobie prawo do nie robienia niczego. Bo tak to chodzę, gram w gry, gadam z ludźmi, a przyznam szczerze, że mnie to meczy... 
Także "więc dzisiaj będę egoistką i będę miała w dupie wszystko!"

piątek, 30 lipca 2021

155. Psychiatryk dzień 8

Może nie bardzo chce mi się pisać dłuższe notki, ale rzeczywiście mogę pisać po prostu częściej. 
Jest wieczór, ja jestem lekko głodna. Już nieco przyzwyczaiłam się do tego uczucia. Chociaż marzę o hamburgerze ze szpitalnego sklepu...
Dzisiaj odwiedzili mnie rodzice. Przywieźli mi blok rysunkowy i cienkopisy- będę mogła rysować. A tak w ogóle to dzień mi się strasznie rozlał i podzielił. Ciężko mi jest określić co wydarzyło się wczoraj, co dzisiaj... wszystko jest tu monotonne i przewidywalne. To wcale nie jest zarzut, po prostu stwierdzenie faktu. Z jednej strony wynika z tego nuda, a z drugiej poczucie bezpieczeństwa i takiego zaopiekowania.
Naprawdę każdemu polecam szpital (przynajmniej ten w Katowicach) jeśli tylko ma warunki do tego żeby się tam wybrać. Jest mi tu po prostu dobrze. Są małe zgrzyty, ale to jak w każdej społeczności. Są sympatie i antypatie. Poza tym jakby wszyscy mnie zawsze lubili to by znaczyło, że coś jest ze mną nie tak 😉
Dobrej nocy Kochane! 

154. Schudłam!

Dzisiaj poprosiłam pielęgniarki o ważenie i wiecie co? Waga pokazała 116,5kg i to bez porannej toalety i w ubraniu 😊 także cieszę się bardzo. W następny piątek znowu poproszę o ważenie.
Co do Waszych komentarzy to już rozmawiałam z lekarzem prowadzącym i chce mi zmienić leki i wprowadzić lit. Wcześniej go nie próbowałam że względu na chora tarczycę, ale on mi powiedział, że tutaj będę pod stała obserwacja.

poniedziałek, 26 lipca 2021

153. Psychiatryk, dzień 4

Psychiatryk, dzień 4
Poniedziałek, w końcu coś zaczęło się dziać. Rano było sporo lekarzy. Ale dalej nie wiem kto jest moim lekarzem prowadzącym. Pytałam kilku ważnych osób, ale niestety nikt nie był w stanie mi udzielić takiej informacji. Jutro już nie odpuszczę. Poprosiłam też Panią Psycholog o rozmowę w tym tygodniu, zgodziła się. Chcę z nią porozmawiać o emocjach, które zostały wywołane przez przyjście na oddział. Czyli o tym, że czuję, że się poddałam oraz o tym, że bardzo się boję, że mnie wypiszą do domu, bo nie jest ze mną aż tak źle jak z niektórymi pacjentami. Nie wyobrażam sobie powrotu do domu teraz.

Jedzenie? Kolację jemy o 17:00, więc zdecydowanie nie powinnam tyc, bo posiłki, choć są dobre - są po prostu niewielkie. Także jestem głodna. Czuję, że chudnę tutaj 😀

niedziela, 25 lipca 2021

152. Psychiatryk dzień 3

Powoli się aklimatyzuje. Jak przyjechałam to byłam bardzo wystraszona. Nie bałam się ludzi i ich zachowań, a tego, że nikt mnie tu nie lubi i każdy chce dla mnie źle, chce sobie ze mnie zrobić jaja. Na szczęście już to minęło i dogaduje się z ludźmi.
Dzisiaj było bardzo pozytywnie, ale z drugiej strony łaziłam w te i na zot i nie umiałam sobie znaleźć miejsca. Libido mam ogromne, najchętniej bym wyrwała tutaj jakiegoś faceta. Jeden mi się szczególnie podoba. Ale powtarzam sobie, że to libido to objaw choroby. Jutro postaram się o tym pogadać z terapeutka. 
Nie wiem w ogóle jak będzie jutro. Teraz był weekend, więc życie toczyło się wolniejszym torem. Od jutra będzie podobno inaczej.

Jeśli chodzi o jedzenie to jem tylko to, co podają. Posiłki nie są zbyt obfite i są regularne, więc mam nadzieję, że coś schudnę. 

wtorek, 20 lipca 2021

151. Skierowanie do szpitala

 Mam skierowanie do szpitala, na oddział psychiatryczny. Mam też L4 oczywiście - do pracy już nie będę wracać. Jeszcze czekam aż lekarka prześle mi moją kartotekę i idę się dowiadywać do szpitala czy są miejsca. 
Mam nadzieję, że się uda.  
Boję się, bo nigdy nie byłam w żadnym szpitalu, ale nie widzę innej możliwości żeby się poskładać. Potrzebuję pomocy specjalistów. 

piątek, 16 lipca 2021

150. Przeraża mnie...

 Cześć Dziewczyny! Przepraszam, że nie pisałam, ale sesja mnie zaatakowała niespodziewanie i z maksymalną siłą. Ale został mi jeszcze tylko jeden egzamin (jutro o 10:30) i będzie po wszystkim. 
Prawdopodobnie załapię się na stypendium - wszystko zależy od puli pieniędzy jaką uczelnia będzie miała na to przeznaczone. Bo średnią będę miała powyżej 4,5 nawet jeśli zdam najbliższy egzamin na 3. 
Bardzo mnie to satysfakcjonuje, nawet jeśli nie dostanę pieniędzy, bo nigdy nie byłam "paskową" uczennicą. Zawsze w szkole średnia ok. 4,1, nigdy nie miałam ambicji na czerwony pasek. Kto by pomyślał, że na studiach będzie mi szło lepiej? 😉

Wiele razy chciałam tu wejść i napisać co u mnie, ale bałam się, że przez to przejmę się swoją wagą i nie będę umiała skupić się na nauce. 

To był bardzo ciężki czas. Zresztą dalej jest cholernie ciężko. Wszystko mnie przeraża i dołuje. Mam epizod mieszany w ChAD i nie umiem się go pozbyć. Miałam przez ten miesiąc poważne myśli S. Jeszcze tak poważnych nigdy nie miałam. W pewnym momencie już chciałam dzwonić na telefon zaufania - bo terapeutka ani psychiatra nie odbierały - ale zadzwoniła przyjaciółka i gadałyśmy 1,5h. 

Przeraża mnie praca, przeraża mnie życie, przeraża mnie samotność i mam złamane serce. 


Obecna waga - 118,3kg, czyli w sumie ani nie przytyłam, ani nie schudłam przez ten miesiąc. 
Od dzisiaj znowu notki postaram się pisać codziennie.

Nie wiem czy odwiedzę dzisiaj Wasze blogi, postaram się. Nie mam siły 😔

niedziela, 13 czerwca 2021

149. Niedziela

Witajcie w niedzielę. 
Trochę mnie podłamała dzisiejsza waga, bo cyferki wzrosły o 0,7kg - mam 118,2kg. Ale jeszcze nic na blogu nie zmieniam, bo wierzę, że to po prostu wahanie związane z rozpoczęciem się dni płodnych w cyklu (dokładnie dzisiaj mi się zaczynają) i w związku z tym - zatrzymanie wody. Cały czas trzymam dietę i ćwiczę, więc nie ma powodu, dla którego waga miałaby rosnąć.

Jak wspominałam (edytowałam post wczoraj) poprzedni dzień był w miarę udany. 1300kcal, 1,5l wody, 80min na rowerku stacjonarnym i 4km spaceru (+normalne chodzenie, razem 8065 kroków). 
Jestem dumna z tych 1300kcal, bo wylądowałam u babci, a tam jak zwykle same pyszności. Ale dałam radę. 

Trzeba się trzymać i robić swoje. Dzisiaj w planach praca, nauka i ćwiczenia na rowerku. Dzień zleci. 
Od jutra wracam do biura (tydzień w biurze, tydzień w domu). Nie jestem tym zachwycona, ale są pewne plusy. Będę więcej się ruszać i będę miała możliwość rozchodzenia butów, w których chcę iść na wesele koleżanki. 

sobota, 12 czerwca 2021

148. Nie wiem co ze sobą zrobić

 Jak w tytule: nie wiem co ze sobą zrobić. Jest sobota, mam wolny dzień, wstałam wcześnie. Powinnam się wziąć za projekt z socjologii i naukę neurologii i biologii, ale oczywiście mnie od tego odrzuca. Może po spacerze, do którego się przekonuję od godziny. Zrobiłabym sobie połowę tego kółeczka co zrobiłam poprzednio - jakieś 4km. 

Wczoraj zawaliłam wieczorem - zjadłam 3 paski czekolady słodkiej, kromkę z serem żółtym i kilka plasterków sera i polędwicy sopockiej. W ten sposób dodałam sobie do bilansu ok. 800kcal co sprawia, że wczorajszy wynik to ok. 1650kcal. Przejeździłam 35 minut na rowerku stacjonarnym. Wypiłam 1,3l wody.
Waga utrzymuje się mimo wszystko na 117,5kg - trzeci dzień. Ważne, że nie wzrasta, bo dwa ostatnie dni nie były zbyt udane. 

Dzisiaj na śniadanie kromka z serem żółtym zapiekana w piekarniku, na obiad pierś z kurczaka zapiekana z przyprawami w piekarniku, może z kaszą kuskus. Na kolację 100g surówki z kiszonej kapusty i marchewki. Czyli ma być poniżej 1000kcal. 

Ostatnie 7 dni (kalorie zjedzone - spalone = bilans)

5.06 sobota 1200 720 = 480
6.06 niedziela 1700 416 = 1284
7.06 poniedziałek 751-1250 = - 499
8.06 wtorek 857 472 = 385
9.06 środa 775 1117 = - 342
10.06 czwartek 1400 686 = 714
11.06 piątek 1650 631 = 1019

_____________

edit: 19:00

dzisiaj:
    4km spacer (przez cały dzień 8065 kroków)
    80min rowerek stacjonarny
    1300kcal zjedzone
    1,5l wody

piątek, 11 czerwca 2021

147. Zmęczona

Jestem zmęczona. Wczoraj 1400kcal, 1,3l wody, 45min na rowerku stacjonarnym.

Miałam wczoraj rozmowę z szefową nt. wyników mojej pracy - że są słabe... Będę musiała jeszcze bardziej się postarać. To wszystko idzie w złym kierunku, bo mam umowę na czas określony do końca września... Boję się, że mi nie przedłużą.

Waga od wczoraj pokazuje 117,5kg - staram się tym cieszyć zamiast przypominać sobie co chwilę, że to i tak co najmniej 40kg za dużo. 

Byłam wczoraj na zakupach. Kupiłam kilka fajnych produktów, np. łososia kanapkowego, na którego od dawna miałam ochotę. Dzisiaj na śniadanie myślę, że zrobię sobie 2 kromki z mozzarellą i tym łososiem, na obiad będzie zupa pieczarkowa, a na kolację albo nic albo ze 2-3 pierogi ruskie. 

Sukcesy tego tygodnia:
Waga zeszła na poziom 117kg.
W ogóle nie podjadam. Jem 2-3 posiłki dziennie.
Codziennie ćwiczę
Dużo mniej palę w mieszkaniu, staram się przenosić z tym na balkon. 
Wyrabiam normę w pracy
Biorę regularnie leki

Porażki tego tygodnia:
W ogóle się nie uczę, a niedługo sesja
Zdarza mi się jeszcze zamówić żarcie do domu (w tym tygodniu raz zamówiłam cheesburgera i małe frytki z McDonalds)
Piję mało wody




środa, 9 czerwca 2021

146. Aktywnie

Dzisiaj był szybki i aktywny dzień. W pracy wyrobiłam normę. Po pracy pojechałam do babci żeby załatwić kilka spraw. Potem zrobiłam sobie szybki marsz po centrum żeby spalić trochę kalorii, a przy okazji kupiłam wkłady do vuse'a. Co prawda palę papierosy, ale jak jestem na zewnątrz to wolę palić vuse'a żeby nie przeszkadzać innym przechodniom. 
Przed pracą pojeździłam 40 minut na rowerku, wieczorem jeszcze dopedałowałam 30 minut. 
Jak maszerowałam sobie w centrum to zauważyłam znaczny wzrost kondycji - już się tak nie męczę chodząc. To chyba zasługa rowerka. Takie niby nic, a jednak w mojej sytuacji dużo daje. 
Zjadłam ok. 770kcal. Wypiłam 2l wody. 
I w ogóle... nie wiem czy to możliwe, ale mam wrażenie, że schudłam... W sensie schudłam wagowo, ale mam na myśli to, że widzę, że jestem chudsza. Nie ważne czy to mi się wydaje czy tak jest w rzeczywistości - ważne, że czuję się przez to lepiej i mam większą motywację do dalszej diety i ćwiczeń :) 

Ach, no i waga pokazała dzisiaj rano 117.9kg, także przekroczyłam kolejną magiczną granicę i osiągnęłam pierwszy czerwony cel pośredni :) 

Umówiłam się do fryzjera na 22 czerwca, bo pod koniec miesiąca idę na ślub i wesele koleżanki ze studiów - trzeba zafarbować siwulce. 

Darkniessia - dzięki za odpowiedź :) 

__________

Edit 10.06 7:30

Waga wskazała 117,5kg :)

wtorek, 8 czerwca 2021

145. Chyba w końcu ruszyła...

Waga dzisiaj rano pokazała 118kg. Mam nadzieję, że to znaczy, że w końcu ruszyła, zobaczymy jutro... czy podskoczy znowu do 119 czy zostanie już na tym poziomie. 

Dzisiaj na razie ok. 550kcal. Na obiad zjem sobie fasolkę szparagową z bułką tartą i myślę, że to będzie tyle. Także powinnam się spokojnie zmieścić w 1000kcal. 

W planach rowerek stacjonarny, co najmniej 30 minut (pewnie będzie 60-90 minut, ale wolę od siebie tyle nie wymagać). Jak tylko przyjdą panowie od pomiarów gazu i zrobią swoje to wsiadam na rowerek i pedałuję oglądając serial. 

Bardzo Wam dziękuję za polecone seriale. Na pewno je przejrzę! 

poniedziałek, 7 czerwca 2021

144. Można powiedzieć: to był dobry dzień!

 Dzisiaj bardzo udany dzień. Przejeździłam 90 minut na rowerku stacjonarnym, zjadłam 750kcal i wypiłam ok. 3l wody. Ciekawe czy waga jutro coś ruszy. 
Do tego wszystkiego wyrobiłam normę w pracy. To jest chyba u mnie clue. Jak dobrze mi idzie w pracy to dobrze mi też idzie w innych aspektach życia. Mam jakiś taki luz psychiczny i mogę się czymś zająć, nie mam ciągłej presji, że powinnam otworzyć tego laptopa i nadrobić zaległości. 
A jak mam w pracy wszystko ogarnięte to mogę nadrabiać zaległości w serialach 😁 Oglądam "Wampiry: Dziedzictwo", bo obejrzałam kiedyś 1 sezon, a wyszły jeszcze dwa. 
Macie do polecenia jakieś seriale, najlepiej o wampirach, poza Czystą Krwią (polecam!!! ale serial tylko dla dorosłych zdecydowanie) i Pamiętnikami Wampirów?


niedziela, 6 czerwca 2021

143. Czekam

 Po wczorajszym spacerze mam mega zakwasy na nogach - aż wstyd! No, ale po roku pandemicznego siedzenia w domu, bycia bohaterem i nic nierobieniem, trudno się dziwić. Może dzisiaj po pracy też się przejdę, ale już na krótszy - 4-5km, zmniejszę moją pętlę żeby się nie zniechęcić już na wstępie. A jeśli pogoda albo brzuch (okres) mi nie pozwolą na spacer to chociaż zasiądę na rowerek stacjonarny.

Czekam z utęsknieniem na jakiś spadek wagi. Już 2 tygodnie. Miałam w tym czasie zaledwie dwie wpadki - jedna mocna, bo 4tys. kcal, a druga mniejsza, bo 2,7tys. kcal. Poza tym utrzymuję się na 500-1300kcal, więc jest porządny deficyt względem mojego zapotrzebowania. A waga cały czas w miejscu, od 120,5kg do 118,2kg, i tak się waha jak na jakiejś huśtawce w wesołym miasteczku. Tylko mnie to wcale nie bawi. Zrzucam te wahania na karb odstawienia plastrów antykoncepcyjnych, zbliżania się okresu, a w końcu okresu. Bo naprawdę nie widzę w tych wahaniach mojej winy - jem odpowiednio, unikam napadów, staram się być aktywna - nawet nie jem słodyczy ani fastfoodów. No nic tylko czekać. Może jak w końcu ruszy to zobaczę te upragnione 117kg. 




sobota, 5 czerwca 2021

142. Spacer?

 Nie wiem co mam dzisiaj ze sobą zrobić. Tak myślę, myślę i wymyśliłam, że pójdę na spacer taki dłuższy - mam trasę ok. 10km. Problem tylko w tym, że mam drugi dzień okresu i jeszcze mnie brzuch boli. Ale to nic - kupię coś przeciwbólowego i pójdę. Już mam dosyć tych wahań wagi 118-119kg. Nie jem jakoś specjalnie dużo (ani też specjalnie mało), bo ok. 1000-1500kcal. Są to raczej zdrowe rzeczy - warzywa na patelnię, kotlety sojowe, jajecznica... Mam nadzieję, że to przez ten okres ta waga tak stoi i jak się skończy to poleci w dół. Ale ruszać się trzeba tak czy inaczej. 
Także naładuję komórkę do pełna (żeby aplikacja śledząca aktywność i muzyka zostały przez nią ogarnięte) i się zbieram. Potem wstawię albo w tej notce alb w następnej mapkę z moimi "śladami". 


PS. jak Wam się podoba nieco zmieniony wygląd bloga? (widać w wersji na komputer)

____________________

Edit: 14:20




piątek, 4 czerwca 2021

141. Porównanie pomiarów

 Cześć,

Zrobiłam pomiary po 2 tygodniach i mam zagwostkę. Czy to możliwe, że z cycków spadło mi 14cm czy nie ogarnęłam mierzenia? Niby z cycków leci najwięcej, ale kurcze - aż tyle? 
Poczekam jeszcze 2 tygodnie i się przekonam. 
Przy okazji zapisuję tutaj, że mierzyłam bez stanika - żeby nie zapomnieć. Dałabym sobie rękę uciąć, że ostatnio też mierzyłam bez stanika, ale w tej sytuacji już nie jestem pewna, mogłabym stracić rękę. 




Łącznie straciłam 5cm (bez pomiaru cycków) albo 19cm (z pomiarem cycków). Tak czy inaczej - jakieś efekty są.


_____________________


Edit: 11:30

Kupiłam sobie wagę z analizą składu ciała. Taką za 170zł, więc powiedzmy, że wiarygodność pomiaru na poziomie średnim. Ale orientacyjnie można używać :) 
Oczywiście nie kupiłam jej za pieniądze, bo ich nie mam xD W pracy dostajemy takie punkty co miesiąc do wykorzystania w różnych sklepach np. w Decathlonie. I postanowiłam z nich skorzystać ;) 



Ach! I dostałam wreszcie okres! Może teraz już będzie lepiej. 

czwartek, 3 czerwca 2021

140. Wszyscy żyjemy

Po wczorajszym babskim wypadzie na rolki wszystkie żyjemy :) Byłam trochę nerwowa, bo opieka nad dzieckiem kiedy mam rolki na nogach mocno mnie zestresowała. Nie pojeździłyśmy dużo, bo młoda chciała już iść, ale potem w aucie narzekała, że byłyśmy za krótko... Zrozum tu dziecko ;) 

Dzisiaj też już jestem po krótkim wypadzie do parku - trochę pojeździłam, trochę pochodziłam - w każdym razie jak wróciłam to waga wskazała 118,8kg, więc jakiś z tego pożytek jest. To może być efekt wczorajszego dobrego dnia dietowego, może to być kolejne wahnięcie, może to być zasługa dzisiejszego wypadu do parku... a może to być w końcu dobry znak, że waga teraz pójdzie w dół znowu. 

Zauważyłam, że coraz mniej bolą mnie podeszwy stóp po jeździe. Widać postępy.

Dzisiaj na obiad będzie ryż z truskawkami, na śniadanie był jogurt owocowy 150g. 



środa, 2 czerwca 2021

139. Egzamin z rolek

 Dzisiaj mam swego rodzaju egzamin z rolek, bo idziemy jeździć z moją siostrą i jej 6-letnią córką. Albo będzie fajnie albo wydarzy się tragedia. Mam nadzieję jednak, że to pierwsze mimo, że żadna z nas nie jest mistrzynią rolek. W razie gdyby coś się działo to ja się przewrócę, a młodą zarzucę na siebie - w końcu jestem mięciutka, nie? 😂

O 18 mają przyjść i jedziemy do parku.

Dzisiaj na razie jakieś 600kcal. 

wtorek, 1 czerwca 2021

138. Idę sama na rolki

 Idę zaraz sama na rolki. Nie wiem czy to przeżyję, bo nie umiem hamować 😆Dlatego chciałam Wam powiedzieć, że Was uwielbiam, wszystkie jesteście piękne i w ogóle wspaniałe 💓

A to ja wczoraj jak próbowałam jeździć 👀



____

Edit 18:35

Przeżyłam! Co prawda zrobiłam może z kilometr, nie więcej. Ale ogarnęłam hamowanie! A przynajmniej zwalnianie... No i czuję się pewniej. 
No dobra, przyznam się - raz się przewróciłam ;) 


137. Aktualizacja

 Czuję się dzisiaj trochę lepiej, chyba nabrałam odrobinę dystansu do problemów.

Waga: niezmiennie 119kg

Byłam wczoraj na rolkach, pojeździłam może 15 minut, bo tak bolały mnie podeszwy stóp, że masakra. Ale zawsze to 15 minut ruchu, no i trochę spaceru. Umówiłam się z siostrą, że w soboty będziemy chodzić na rolki razem z samego rana. Zobaczymy czy to wypali. 

Wszystkim Wam - dzieciom kochanym (bo przecież wszyscy jesteśmy dziećmi!) - życzę wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Dziecka!!! 💓💓💓

poniedziałek, 31 maja 2021

136. Ciężko

Nie będę Was oszukiwać - jest ciężko. W życiu. W diecie bardzo średnio. 
Dzisiaj ok. 1500kcal. Po prostu staram się nie mieć napadów. 
Jestem na środkach przeczyszczających. Nie wiem czy to forma autoagresji czy strachu przed zobaczeniem znowu na wadze 120kg. 

niedziela, 30 maja 2021

135. Przerwa

 Miałam 2 dni przerwy w pisaniu i w diecie. Chyba tego potrzebowałam. Spadła na mnie bardzo przykra wiadomość i nie miałam siły po prostu. Jadłam tak po 2000-2500kcal.

Teoretycznie powinnam na dniach dostać ten pieprzony okres. To ma być pierwszy po odstawieniu plastrów antykoncepcyjnych, więc moje hormony szaleją i nie wiem czy go dostanę. Ale wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że się zbliża...

Dzisiaj będzie ok. 1000kcal, może trochę mniej. Na śniadanie zjadłam trochę makaronu carbonara, który mi został z wczoraj, a na wczesną kolację zjem owsiankę na mleku z żurawiną. To będzie tyle jeśli chodzi o jedzenie. 

Przepraszam, że tak lakonicznie ostatnio piszę, ale nawet nie wiem czym mam się z Wami dzielić. Waga stoi, waha się cały czas, ja nic nie robię poza pracą i grą w Simsy 4... Nuda. 

czwartek, 27 maja 2021

wtorek, 25 maja 2021

133. Jogurciki

Dzisiejsza waga: 119kg. Wczoraj ok. 1500kcal.
W pracy mi wczoraj poszło beznadziejnie. Wieczorem przyszła koleżanka z uczelni żebym jej pomogła przygotować się na egzamin ustny z antropologii, bo ja go już zaliczyłam na 5, a ona zalicza go jutro. Coś tam jej wyjaśniłam, ale jeśli sama się do tego nie przygotuje to nic to nie da.

Ostatnich kilka dni miało nieco zwiększoną kalorykę. Dzisiaj myślę, że już z tym koniec. Mam dzisiaj ochotę na jogurty owocowe, serki wiejskie itp. - i zaraz sobie po nie pójdę do Lidla. A na obiad planuję ryż na mleku z truskawkami. 

Dzisiaj szczepionka 😃

Therafosa - ja niestety jestem z tych osób, które jak się odchudzają to muszą się ważyć codziennie. Nie potrafię inaczej. Nauczyłam się już jednak mieć dystans do wyników takiego ważenia właśnie po to, aby mnie to nie demotywowało.

poniedziałek, 24 maja 2021

132. Niedziela pełna snu

 Wczoraj rano waga pokazała 118.2kg, dzisiaj już 118.8kg. Waha się, ale to normalne, szczególnie, że piję ostatnio mało wody. 

Wczorajszy dzień cały przespałam. Z przerwą na 3 godzinną wizytę u babci (i obiad u niej). Szkołę i pracę wczoraj odpuściłam, nie byłam w stanie tego ogarnąć będąc tak senna. Chyba cały ten stres ze mnie schodzi...

Jutro mam szczepionkę (Pfizer) i trochę się boję złego samopoczucia po niej. Ale to podobno tylko 2 dni, potem już jest spoko. 

Nie wiem co mogę więcej napisać. Dalej jestem jakaś nie taka.
W każdym razie - życzę Wam miłego dnia!


sobota, 22 maja 2021

131. Ciężka przeprawa

 Och, nareszcie mogę do Was napisać. Od rana latam - najpierw biblioteka uczelniana, potem wykłady, terapia i dopiero teraz mam chwilę.

Wczoraj zawaliłam na całej linii. Zjadłam chyba z 4tys. kalorii - tak wyszło jak policzyłam. Ale to nie przez to, że waga poszła w górę. To przez to, że zostałam sama ze sobą. Miałam wolny wieczór i nie wiedziałam co z nim zrobić. Zadzwoniłam do kilku osób, ale nikt akurat nie mógł się spotkać. W pracy już nie mam zaległości. Na naukę totalnie nie miałam głowy. No i czułam się tak strasznie zagubiona w tym wolnym czasie. I tak poszło. W ciągu dnia zjadłam jakieś 800kcal, a wieczorem wpadła średnia pizza, 2 kieliszki wina, jeden naleśnik z odrobiną kremu czekoladowego, kilka kukurydzianych chrupek orzechowych. To nic nie dało, więc zajarałam trawkę. I dopiero wtedy udało mi się zasnąć, choć z trudem. 
Myślę, że to w dużej mierze przez to, że dzisiaj była terapia. Bałam się tego spotkania ze sobą. Wiedziałam, że to nieuniknione i zajadłam, zapiłam, zjarałam ten stres.

No i dzisiaj nadeszła terapia. Ciężka to była przeprawa. Jejku, jak bardzo ciężka. Mówiłam głównie o zaburzeniach odżywiania. Okazało się, że moja terapeutka ma z tego tematu doktorat, więc dobrze trafiłam. Co nie zmienia faktu, że miałam ochotę po prostu wstać i wyjść w każdej chwili tego spotkania.

Dzisiaj zjadłam na śniadanie dwa suche naleśniki i 70g makaronu z 4 łyżkami tłuszczu. Wychodzi ok. 800kcal.

Waga rano pokazywała 119.1kg, teraz pokazuje 118.8kg. 

Jestem bardzo zmęczona tą terapią. Znowu nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nic nie wiem. Masakra. 


Nie mam nawet siły odwiedzić Waszych blogów i pogadać z Wami dłużej na snapie. Wybaczcie te niedyspozycje, muszę trochę ochłonąć.

piątek, 21 maja 2021

130. Wzwyżka

 Waga: 119kg - stawiam na to, że jest to spowodowane okresem, który czai się za rogiem. No i wczoraj zjadłam więcej kalorii i mało wypiłam wody.

Więcej kalorii oznacza dokładnie 1550. Zrobiłam sobie taki cheat day, bo już mnie ciągnęło do wszystkiego. Niestety wypiłam tylko ok. 1,5l wody. Zwyczajnie nie miałam czasu nawet nalać sobie czegoś do szklanki. 

W pracy ogarnęłam wszystkie zaległości. Jestem na czysto. Teraz nic tylko spokojnie robić swoje :) 

Nie poddaję się, mimo, że waga poszła w górę. To prawdopodobnie czysta biologia, a jak nie biologia, to moje zaniedbanie - w obu przypadkach nie ma powodu, dla którego miałabym teraz sobie odpuścić, wkurzyć się i olać wszystko. Tak to już będzie - raz waga będzie rosła, innym razem malała, a jeszcze innym trzy tygodnie stała w miejscu. Muszę być na to przygotowana. 

Dzisiaj piątek. Pracy koniec, a szkoły początek. Mam zjazd w tym tygodniu. Zaczynam dzisiaj o 15 i kończę w niedzielę o 20. Dodatkowo w niedzielę chciałabym jakieś 4-6h poświęcić jeszcze na pracę, bo przez nadrabianie zaległości jestem trochę z tyłu za zespołem z wynikami bieżącego projektu - chcę to nadrobić żeby wyjść na plus. Puszczę nagrywanie wykładu i wezmę się za pracę. Trzeba sobie jakoś radzić ;) 
I chciałabym też ogarnąć prezentację na socjologię. Powolutku, slajd po slajdzie i coś z tego powstanie :) 

Tak w ogóle to wczoraj cały dzień rozmawiałyśmy z Merr na Snapchacie :) Bardzo to jest fajne, uwielbiam poznawać nowych ludzi. 
Jakby ktoś jeszcze był zaineresowany kontaktem ze mną poza blogiem to niech mnie znajdzie, na snapchacie nazywam się "anakoktajlowa" - tylko napiszcie, że jesteście z bloga :)

czwartek, 20 maja 2021

129.118,4kg

Waga wskazała 118.4kg dzisiaj rano, jeszcze -0.1kg i będę na zero
Wczoraj nie było żadnego napadu, ale był normalny obiad u rodziców. Za sam obiad wyszło ok. 700kcal - 7 małych kluseczek śląskich z sosem pieczeniowym, kotlet schabowy i kapusta białą gotowana z łyżeczką smalcu. Bardzo potrzebowałam takiego obiadu. Zjadłam go koło 13 i już potem nic nie jadłam do końca dnia.
Wody wypiłam ok. 2l.


Jest 5:30, za pół godziny zaczynam pracę, bo wczoraj nie dałam rady dłużej pracować. Muszę to nadrobić. 


Ariela - ten wzrost wagi, o którym piszesz w komentarzu, był spowodowany tym, że zaczęłam brać leki psychotropowe i zachorowałam na hashimoto - oba te czynniki wpływają negatywnie na metabolizm. Dlatego tak przytyłam - pierwsze 30kg. Do następnych kilogramów przyczynił się już nie tylko metabolizm, ale też moja załamka i brak woli walki.
Teraz, po 3 latach, nauczyłam się już mojego nowego metabolizmu. Wiem, że jestem jedną z tych osób, które (jak to się mówi) wystarczy, że powąchają czekoladę i już tyją i muszę się z tym pogodzić.


środa, 19 maja 2021

128. Czuję się niepewnie

Wczoraj ok. 530kcal, 4l wody, 50min na rowerku stacjonarnym

Dzisiaj waga pokazała 118,6kg.

Czuję się dzisiaj jakoś niepewnie, dlatego już z samego rana zjadłam śniadanie. 
Możliwe, że pozwolę sobie dzisiaj na kalorykę do 1500kcal, ale zobaczymy jak będzie.
Nie czuję się niepewnie ze względu na złe samopoczucie czy coś, ale dlatego, że przeczuwam ewentualny napad. Ale może tylko mi się wydaje. Muszę być ostrożna. 
Zaplanowałam sobie jedzenie na cały dzień żeby nie musieć myśleć nad tym, co zjeść.

Mija dziewiąty dzień odkąd zaczęłam na nowo odchudzanie. Schudłam w tym czasie 1,6kg (średnio 0,18kg/dzień). 


A tak o wygląda w tabelkach 

Waga
(data, waga, BMI):



Kaloryka
(data, zjedzone kcal):






wtorek, 18 maja 2021

127. Nie ważne są wysiłki, ważne są efekty

Od godziny zamiast pracować ogarniam swoją głowę. 
Dzisiaj waga pokazała 118.8kg czyli praktycznie stoi w miejscu pomimo moich szczerych wysiłków.
No i powtórzyłam sobie naszą nieoficjalną korporacyjną dewizę: 

nie ważne są wysiłki, ważne są efekty

To mnie trochę sprowadziło na ziemię i postanowiłam sprawdzić czy to wszystko przynosi efekty.

Otóż według zapisków w aplikacji Fitatu 7 miesięcy temu, a dokładnie 12.11.2020r. ważyłam 124kg. To oznacza, że przez 7 miesięcy i 6 dni schudłam łącznie 5,2kg. To daje ok. 0,74kg na miesiąc.
Także już wiadomo, że efekty. Mogą wydawać się małe, ale nakreślę Wam odpowiednią perspektywę i zmienicie zdanie.

Otóż:
10.07.2017r. ważyłam 56,8kg
4.08.2018r. ważyłam 87,4kg (+30,6kg)
23.09.2018r. ważyłam 90kg (+2,6kg)
12.07.2020r. ważyłam 124kg (+34kg)
i tutaj wagę zatrzymałam, nie poszłam dalej, bo (jak już wcześniej pisałam)
12.11.2020r. dalej ważyłam 124kg (+/-0kg)
i zaczęłam chudnąć
18.05.2021r. ważę 118,8kg (-5,2kg)

Trochę inaczej to wygląda z tej perspektywy, prawda? Nie dość, że udało mi się zatrzymać tycie to jeszcze powoli zbijam kilogramy. Nie ma źle. Jest nawet dobrze, bardzo dobrze. Trzeba tylko trwać w tym dalej 😊

______________

Edit 21:37

Dzisiaj 530kcal, 4l wody, 50min na rowerku stacjonarnym

poniedziałek, 17 maja 2021

126. Workin' day and night

Piszę jeszcze raz dzisiaj, bo nie wiem czy będę miała jutro czas i siły napisać notkę. Postaram się wieczorem coś skrobnąć, ale nie obiecuję. 
A wszystko przez pracę. Przez najbliższe 3-4 dni będę pracować po 12h, bo zawaliłam jedną rzecz i muszę to nadrobić. Dzisiaj myślałam, że się przez to popłaczę, ale poprosiłam o pomoc swoją byłą przełożoną i trochę dodała mi otuchy. 

Przez ten cały stres zjadłam dzisiaj zaledwie 400kcal - tyle dobrego. Wypiłam jednak tylko 2,5l wody. Może jeszcze z 0.5l wpadnie. Nie miałam dzisiaj nawet czasu nalewać wody do kubka. 

Za to miałam czas nastawić rosół. Jeszcze dzisiaj rozleję go do woreczków i zamrożę żeby był na zaś

125. Dlaczego chcę schudnąć?

Waga poszła o 0.2kg (jest 118,9kg). To pewnie przez to, że zjadłam wczoraj po 19 sporą ilość warzyw z bułką tartą. Ale nie żałuję, że je zjadłam, bo dzięki temu przeszła mi ochota na kebaba, która męczyła mnie od dwóch dni. Już prawie go zamówiłam, ale kiedy sobie wyobraziłam to mięso to zorientowałam się, że tak naprawdę nie mam na to ochoty. Miałam ochotę na tłuszcz i byłam głodna. Wtedy wpadłam na to, że gotowane warzywa + tłuszcz z bułką tartą spełni moje wymagania. Bilans wczorajszy podniósł się przez to do 1500-1600kcal. Mimo wszystko ogłaszam zwycięstwo nad pokusą! 😁
Do tego wczoraj 4l wody + 400ml kawy. Nie ćwiczyłam na rowerku - poszłam spać.

Chyba dzięki wczorajszej kolacji mam dzisiaj znowu energię. Mam zamiar ją spożytkować głównie na pracę i rowerek stacjonarny. 

Mam ochotę na spacer, bo lubię taką deszczową pogodę, ale:
1. po spacerze będę głodna
2. do szczepienia zostało 8 dni, chciałabym je jednak jeszcze przesiedzieć w domu dla bezpieczeństwa. Głupio by było tak odpaść na ostatniej prostej.
3. nie mam z kim iść na ten spacer

Wypisałam wczoraj w swoim dzienniku pierwsze 16 powodów, dla których chcę schudnąć. Podzielę się tym z Wami.

1. żeby nigdy nie usłyszeć już "lubię okrągłe kształty"

2. żeby znów móc nosić co chcę

3. żeby móc założyć nogę na nogę

4. żeby móc nosić fajne sukienki

5. żeby być thinspiracją

6. żeby widzieć swoje obojczyki

7. żeby tatuaż ładnie wyglądał

8. żeby móc bez wstydu spotkać się z dawnymi znajomymi (Krzysiek, Karmel)

9. żeby móc jeździć na rowerze

10. żeby nie być grubszą od wszystkich

11. żeby poczuć sprawczość

12. żeby mieć poczucie kontroli

13. żeby ładnie wychodzić na zdjęciach

14. żeby móc podbiec do autobusu

15. żeby nie być bezradna

16. żeby być prawdziwą sobą

niedziela, 16 maja 2021

124. 118,7kg - zbliżam się do punktu wyjściowego

Wczoraj jednak nie miałam terapii, bo terapeutce nagle coś wypadło. Nawet było mi to na rękę.

Pomimo moich obaw, waga dzisiaj pokazała 118,7kg, także jest spory spadek. Bałam się, że woda nie zejdzie, tylko się zatrzyma w organizmie, a jednak zeszła i to z nawiązką! I widzę, że jestem dużo mniej spuchnięta :) Kurcze, warto pić wodę. Dzisiaj już też prawie 3l wypiłam. 
Lekarka powiedziała mi, że przy mojej wadze i lekach, które przyjmuję powinnam pić nawet 4-5l dziennie, ale tyle to chyba nie jestem w stanie wypić ;)

Jestem senna. 
Pracowałam dzisiaj, ale kiepsko mi to szło. Zakończyłam 2 sprawy (norma to ok. 4 z tym, że ja w tym projekcie jestem od niedawna i dopiero się uczę). Mimo to wyłączyłam komputer po 6 godzinach.

Wczoraj wygrałam z taką średniej mocy pokusą zamówienia sobie jedzenia. Dzisiaj wydaje mi się, że też udało mi się to ogarnąć. Natomiast czuję, że brakuje mi tłuszczu, dlatego dzisiaj kluseczki serowe poleje sobie tłuszczem z indyka - może to zaspokoi w stopniu wystarczającym potrzebę mojego organizmu.

Planuję dzisiaj zjeść tak do 1200kcal. Na razie jest 404kcal. Wpadną te kluseczki z tłuszczem (ok. 500kcal) i resztka zupy dyniowej (50kcal) i może jakaś kawa (60kcal).
Mimo senności chcę dzisiaj też pojeździć na rowerku. Może nie od razu godzinę, ale przynajmniej te 15 minut, które mam w celach na maj.

Udało mi się od przyjaciółki pożyczyć 100zł. Teraz to dla mnie naprawdę dużo pieniędzy...

sobota, 15 maja 2021

123. Moja Ana.

Dzisiaj ok. 600kcal i 3l wody. Zjadłam 150g zupy pomidorowej, porcję kluseczek serowych i wypiłam 3 kawy z mlekiem i łyżeczką cukru. No i jeździłam na rowerku znowu 50 minut. 

Nie wiem czy to kwestia nawodnienia organizmu, czy małej ilości zjedzonych kalorii, czy może sportu, ale czuję się naprawdę ok.

Domyślam się, że ze względu na dużą ilość wypitej wody jutro waga może wskazać wyższy wynik. Muszę być na to przygotowana żeby mnie to nie zniechęciło. 

Zainspirowana filmem "Moja przyjaciółka Ana" narysowałam swoją Anę. Kto oglądał film, ten wie o co chodzi. To chore, ale postawiłam sobie ją po lewej stronie od komputera i często na nią spoglądam. Takie przypomnienie o tym, co wybrałam jako najważniejsze.
Oto ona:


Dodatkowo wydrukowałam jedno ze swoich zdjęć z dawnych lat i przykleiłam na monitor i na lodówkę. I jeszcze zrobiłam sobie tabelkę dot. celów na maj, które są zapisane również na blogu i także powiesiłam na monitor. Będę codziennie sobie odhaczać czy je spełniłam.

122. Wczoraj + moje zdjęcia

Wczorajszy dzień mogę zaliczyć do udanych. Zjadłam ok. 940kcal +/- 100, bo to nigdy nie wiadomo. 
Zmobilizowałam się i zrobiłam sobie kluseczki serowe. To danie z dzieciństwa, które bardzo lubię, a którego nigdy nie odważyłam się zrobić, bo myślałam, że nie dam rady. A to takie proste! 

Przepis:
Twaróg półtłusty 1 opakowanie (250g) 
1 jajko
Mąka pszenna (ok. 200g - ze 120-140g do ciasta, reszta na stół żeby się nie kleił)

Mieszamy twaróg z jajkiem, następnie dodajemy mąki. Wyrabiamy do momentu aż powstanie ciasto, które można uformować.
Formujemy "ruloniki" i kroimy na małe kluseczki (jak kopytka). Wrzucamy do gotującej się wody (uprzednio posolonej).

Z tego przepisu wychodzi ok. 500g kluseczek, ja to podzieliłam na 3 porcje i 2 sobie zamroziłam (ugotowałam, poczekałam aż wystygną i do zamrażalnika). 

1 porcja ma ok. 169g (351kcal), mi wyszło na jedną porcję ok. 28 kluseczek. 

Najlepiej smakują z roztopionym masełkiem, łyżeczką cukru i odrobiną cynamonu - ale bez tych dodatków też są bardzo dobre!



Wczoraj też w końcu sięgnęłam za rowerek stacjonarny. Ładnie go odkurzyłam i pojeździłam 50 minut. Dzisiaj też mam taki plan. Dobrze to na mnie wpływa. 

Niestety waga nie drgnęła. Tzn. wczoraj koło 12 (przed śniadaniem) zobaczyłam 119,6kg, dzisiaj po wstaniu waga wahała się między 119,4 a 119,6 - także pewnie jest 119,5 ;) Ale ostatecznie więcej razy pokazała 119,6, więc uznaję, że tak jest. Pewnie w ciągu dnia trochę spadnie, ale to może napiszę w następnej notce - dzisiaj albo jutro. Albo zrobię edit tej notki. 

Mam dzisiaj terapię wieczorem. Ostatnio sesje są trudne, zaczęłyśmy w końcu na poważnie pracować. Trochę się boję co wyjdzie z naszego gadania dzisiaj. 
Nie mam kasy na terapię, ale terapeutka powiedziała, że mogę zapłacić w czerwcu. 


Jakby ktoś był zainteresowany to wrzuciłam swoje zdjęcia sprzed kilku lat do działu thinspiracje, który stworzyłam. Oto linki do moich zdjęć. Postanowiłam pokazać twarz, bo w końcu już się przed nikim nie ukrywam. Zresztą i tak nikt nie wierzy, że mam anoreksję bulimiczną 😂

 1234567 (KLIK NA CYFERKĘ)

piątek, 14 maja 2021

121.Film "Moja przyjaciółka Ana"

 Obejrzałam film "Moja przyjaciółka Ana". Bardzo mnie poruszył. Ostatnie 20 minut beczałam jak dziecko. 
Ale wiecie co miałam w głowie? Wiem, to chore... ale my wszystkie tu jesteśmy chore. Pomyślałam, że Hannie się udało. Schudła. Jakie były jej dalsze losy? Bo wiecie... ja też schudłam do 49, też byłam bardzo chuda... a potem przypałętał się jakiś inny demon, demon obżarstwa. Na początku demon bulimii, potem już czystego BED. BED na przemian z Aną. Mam zdiagnozowaną przez psychiatrę co prawda anoreksję bulimiczną, ale nie wiem czy to dobra diagnoza. Bo ja już nie wymiotuję, ja się nie przeczyszczam. Ja po prostu na przemian się obżeram, głodzę, potem jem niby normalnie (czyli też się trochę obżeram), a potem znowu się obżeram, głodzę i tak w kółko... Ten koszmar trwa już 15 lat...
Łatwo się mówi - przestań się odchudzać. Ale ja nie mogę! Ważę 119,6kg! Ja się muszę odchudzać, bo moja otyłość również zagraża mojemu życiu. 
Tak, idź do dietetyka. Kurwa byłam! Nie u jednego. Nie potrafię trzymać normalnej diety. Jestem bezradna w tym temacie. Bezradna i gruba. 
Jedyny sukces jest taki, że od roku nie przytyłam. Trzymam się średnio na tych 120kg. Przez ostatnie 3 lata, odkąd zaczęłam brać mnóstwo psychotropów na ChAD i zdiagnozowano u mnie hashimoto, przytyłam 70kg... wychodzi po 23kg na rok. Do kurwy nędzy no. 
Pamiętam ten dzień kiedy poznałam Anę. Opisywałam go już tutaj. Tego dnia zdecydowałam, że nie będę jadła. Po kilku miesiącach rodzice się zorientowali i musiałam przytyć. Ale cały czas kontrolowałam jedzenie... A potem, trzy lata temu, nagle jedzenie stało się dla mnie wszystkim. To znaczy zawsze jedzenie było dla mnie wszystkim, ale teraz jedzenie jedzenia stało się dla mnie wszystkim. 

Musiałam to z siebie wyrzucić. Wy zrozumiecie. Szczególnie te, które siedzą w tym naście lat. Caaały czas skoncentrowane na wadze, caaały czas niezadowolone ze swojego ciała, wiecznie grube, nawet mimo skrajnie niskiego BMI. 
Wiecie, że ja przy wadze 120kg czuję się tak samo gruba jak przy wadze 49kg? Nic się nie zmieniło. NIC. Niezależnie jak wyglądam - uważam się za grubą. 

Powiem tylko tyle: ja już nie wierzę, że z tego wyjdę. Ale jeśli Ty dopiero zaczynasz - odpuść. Jeżeli możesz odchudzić się inaczej to spróbuj innego sposobu. No i zastanów się czy na pewno musisz chudnąć. 

120. Spać, nic nie robić...

Dziękuję Wam bardzo za gratulację. Te dotyczące egzaminu przyjmuję z radością, bo rzeczywiście się napracowałam żeby być przygotowaną. Natomiast te dotyczące spadku wagi przyjmuję z zażenowaniem... Waga, owszem, spada, ale jestem w trakcie powracania do swojej wagi sprzed przytycia. Ważę (po tym spadku) 119,9kg, więc nie ma się z czego cieszyć. Zacznę przyjmować gratulację jak zejdę poniżej 118,3kg ;) 

Wczoraj miałam totalnie dość wszystkiego, co ma związek ze studiami. Chciałam sobie zrobić wolne, ale nie było to łatwe, bo jestem zastępcą starosty, a zbliża się sesja, i wiele osób do mnie pisze w sprawie egzaminów itp. 
Ale jak już było koło 17, skończyłam pracę (w której całkiem nieźle mi poszło), położyłam się na drzemkę z takim poczuciem, że nic nie muszę już tego dnia robić. Komórkę położyłam daleko żeby mnie nie kusiła, komputer też. Jakie to było wspaniałe! Obudziłam się po dwóch godzinach i z nudów wzięłam się za socjologię ;) Nie zrobiłam dużo, bo tylko wybrałam temat pracy i znalazłam w książce odpowiednie rozdziały, które mi pomogą tę pracę napisać, ale zawsze to coś - grunt przygotowany. 

Co do mieszkania to na razie nie mam żadnych informacji. A czekam na cokolwiek z niecierpliwością. 
W mieszkaniu, w którym obecnie mieszkam od 3 miesięcy próbuję założyć lepszy internet. Wczoraj byli panowie z Netii i powiedzieli, że nie ma takiej możliwości, bo budynek jest przestarzały. Nie mogli tego powiedzieć 3 miesiące temu? Masakra, denerwuje mnie to bardzo.

Życzę Wam miłego dnia! Trzymajcie się ciepło :) 


czwartek, 13 maja 2021

119. Piąteczka do indeksu!

 Wczoraj był post 16/8, bo byłam przed egzaminem i nie chciałam być nerwowa. Ale w okienku zjadłam znowu ok. 1500kcal, więc nie ma źle. 
Schudłam 0.3kg przez te kilka dni, także waga powoli wraca do mojej normy. 

Egzamin ustny zaliczony na 5. I jeszcze dodatkowo jestem umówiona na rozmowę z panią doktor, tak poza konkursem. Chcę z nią omówić pozostałe tematy, które mnie interesują.

Dzisiaj przychodzą zakładać mi internet, więc może nie będę już musiała korzystać z internetu z komórki. 



środa, 12 maja 2021

118. Mieszkanie ze wspólnoty?

 Teraz wynajmuję mieszkanie od osoby prywatnej. Ale od pewnego czasu staram się o mieszkanie ze zrzeszenia albo wspólnoty. I pojawiło się światełko w tunelu, zwane dalej mieszkaniem :) 
Na razie tylko mam wstępne, niepewne informacje. Wiem jedynie na pewno, że jest wolne mieszkanie pokój z kuchnią i łazienką, wyremontowane, z centralnym, kilometr od miejsca gdzie teraz mieszkam. Informacja niepewna to wielkość mieszkania: ok. 25m2. Czyli prawdopodobnie jest malutkie, ale ja jestem sama, więc większego nie potrzebuje, a gdybym znalazła jakiegoś faceta to mieszkanie zawsze można zamienić. Nie znam jeszcze kosztów, ale prawdopodobnie będzie to 3-krotność czynszu + kasa dla osoby, która mi to załatwia. Czyli czeka mnie większy kredyt.
Ale jakby to się udało to miałabym już coś swojego, o czym mogę decydować, urządzać, malować, remontować jak tylko chcę. 
Trzymajcie kciuki!

Dzisiaj egzamin ustny z antropologii kultury. Też trzymajcie kciuki, bo mam ambicje na piąteczkę :) 

Jeśli chodzi o dietę to wczoraj było nawet ładnie. 18/6 utrzymane, w okienku zjedzone ok. 1500kcal.  

wtorek, 11 maja 2021

117. 18/6

Wracam do Intermittend Fasting. Będę pościć co najmniej przez najbliższy tydzień (do poniedziałku włącznie) w trybie 18h głodówki, 6h okno jedzeniowe. 
Lubię IF. Jednak trzeba mieć sporo samozaparcia żeby nie podjadać, dlatego nie zawsze jestem na niego gotowa. Teraz jednak czuję motywację i siłę, więc się za to biorę. 

Moim celem jest zobaczenie w tym miesiącu 117kg na wadze. 

poniedziałek, 10 maja 2021

116. Wiosna

 W końcu nadeszła wiosna. Jeszcze podobno nas czeka kilka dni brzydkiej pogody, ale już wszystko zmierza ku dobremu.


Ja natomiast stoję z wagą w miejscu. Ach, szkoda gadać. Trzeba się po prostu znowu wziąć do roboty. Może znowu coś schudnę. Najważniejsze jest to, że jak już schudnę to nie przybieram tego z powrotem. Tyle dobrze. Bardzo powoli, ale zawsze to kilka kroków do przodu. 


Miałam wyrywanego zęba, więc były praktycznie 3 dni całkowitej głodówki, potem kilka dni na jogurtach. Dzięki temu zrzuciłam to, co przybrałam w święta. Jestem znowu na 118-119kg. 
Zaczęłam znowu brać tabletki na tarczycę, więc powinno teraz pójść łatwiej (tak w ogóle to muszę zrobić badania i zapisać się do endokrynologa). 
Dzisiaj pobawię się w excelu i zrobię nowe tabelki do odchudzania. To zawsze mnie motywuje. 

Jestem bez pieniędzy, przytłacza mnie to. Nie mam kasy na leczenie psychiatryczne, na terapię, na leki... Nie wiem jak się z tego wygrzebać. 


Pojutrze mam zaliczenie z antropologii kultury. Fajny przedmiot, bardzo poszerzający horyzonty. Ale egzamin jest w formie ustnej, więc wymaga dużo nauki. Trzymajcie kciuki.


poniedziałek, 26 kwietnia 2021

115. Zaproszenie

 Chciałabym Was zaprosić na bloga, którego prowadzę od kilku lat - o mnie, mojej chorobie, terapii. Jakoś ostatnio na nim bardziej się skupiam. Jeśli jesteście ciekawi co u mnie to czasem warto zajrzeć też pod ten adres:



Tutaj oczywiście też będę pisać, ale zdarza się, że tam pojawiają się innego typu informacje. Zapraszam 😉

wtorek, 20 kwietnia 2021

114. Delikatność i ogień


Mała dziewczynka skrzywdzona przez najbliższych. Ogromne pokłady wrażliwości, które z czasem zostały zasypane kamieniami obojętności. Pierwsze kamienie zostały rzucone przez najbliższych, następne już dorzucała ona sama. 

A dziś...

Jest sama. Pozornie silna, niezależna, zaradna... wzór. Czasem sama w to wierzy. W to, że nie posiada słabości, nie posiada wrażliwości, która ją burzy od środka. 

Wtedy pojawia się ten człowiek, który jej pokazuje, że tak naprawdę jest inna. Jest tak ogromnie wrażliwa, że ma ochotę się skulić, objąć kolana ramionami i zacząć płakać. Jest biczowana słowami, które sama wypowiada lub które sama prowokuje. 

A to wszystko przez ojca, który ją odrzucił. Nie wiedziała dlaczego, nawet nie wiedziała, że może być inaczej. Był jej wzorem, ideałem, miłością. Zawsze chciała być tak ważna jak jej siostra. Mieć z nim taką relację. Ale nie mogła czuć zazdrości, bo tak bardzo ją kochała, siostra była dla niej jak matka. Pewnego dnia dowiedziała się, że ojciec molestował jej siostrę. Stało się to, gdy rodzina nabrała podejrzeń, że ją też molestował. Nic takiego nie robił, ale dowiedziała się... czegoś strasznego. Potem kolejne straszne rzeczy - siostra molestowała brata. I w końcu to do niej doszło - że sama też była molestowana przez brata. Po tym wszystkim zupełnie straciła ojca, bo się na nią... obraził. Obraził się na nią o to, że ktoś inny rzucił na niego oskarżenie, że robił jej krzywdę. Był obrażony wiele lat, a dalej był jej wzorem, ideałem, miłością... Pomimo tego, czego się dowiedziała. Aż pewnego dnia usłyszała od niego te słowa: wiem, że chcesz mieć ze mną taką relację jak twoja siostra, ale to się nigdy nie stanie.

Odrzucona.

Wieczne próby zrozumienia ojca, usprawiedliwienia go, zaprzeczania faktom, poddawanie się bezwarunkowej miłości dziecka do rodzica, blokowanie złości.

To wszystko ją ukształtowało. 

Była odrzucana przez całe swoje życie.

Delikatność i ogień - jej dwie skrajności, których nie umie połączyć. 

Każe się poprzez seks, poprzez ogień, poprzez krzywdę. Kiedy już jest na skraju znowu pojawia się on - ten człowiek, który ukazuje jej jak bardzo w rzeczywistości jest delikatna. Że jest dobra, piękna, wartościowa sama w sobie. Potem znika, a ona szybko odrzuca delikatność jakby była trądem. Zatraca się w sile, niezależności, aż w końcu znów budzi się ogień, który ją spala. 

To nie prawda, że nie jest ogniem. To nie prawda, że nie jest delikatnością.

Jest jednym i drugim.

Jest już kobietą. 

Tryptyk Emocjonalny 20-21.04.2021r.




Delikatność 21.04.2021r.


Do ostatniego obrazka - ta piosenka:




piątek, 9 kwietnia 2021

113. Nadbagaż

 Zważyłam się. Przez święta i cały okres hipomanii przytyłam aż 4kg! Ważę 122kg. Ale myślę, że te 4kg szybko zejdą jak się za nie zabiorę, bo to taki "nadbagaż". Także biorę się za to na poważnie. 
Mam wykupioną dietę pudełkową na co drugi dzień. To po to żebym nie zamawiała śmieci. Dieta ma dziennie 2000kcal, ale ja to sobie rozkładam na dwa dni. I zwykle nie zjadam wszystkiego, bo nie wszystko mi smakuje. 

Dziękuję Wam za słowa w komentarzach o tym, że jestem odważna "czyszcząc" swoje życie z niewłaściwych ludzi. To dla mnie rzeczywiście bardzo trudne i ucieszyło mnie, że to zauważyliście. 

Wczoraj miałam fajny dzień w pracy (w końcu wyrobiłam normę!) i kiepskie popołudnie. Otóż zadzwonił pijany ojciec pytając czy długo będziemy trzymać tę atmosferę?. Powiedziałam mu, że ma do mnie nie dzwonić jak jest pijany, ale miałam ochotę powiedzieć dużo więcej, pokłócić się... ale to nie ma sensu. Czy ja coś niewyraźnie napisałam w wiadomości do nich? (nie mogłam z nimi porozmawiać, bo cały czas są pijani, więc napisałam wiadomość żeby sobie przeczytali jak będą trzeźwi). Napisałam, że mają się odezwać jak rozpoczną terapię uzależnień. Ojciec chyba nie traktuje tego poważnie skoro dzwoni do mnie pijany...

Dzisiaj na śniadanie planuję kromkę z pastą jajeczną, na drugie śniadanie to samo, na obiad kiełbasę białą (muszę dojeść resztki ze świąt), a na kolację pewnie jakieś warzywa na patelnię. Zauważyłam, że nie mogę się doprowadzić do jakiegoś większego głodu, bo wtedy zamawiam żarcie śmieciowe. Muszę tego unikać. 

Dzisiaj kurier ma przywieźć ochraniacze i kask dla mnie. A jutro pierwsza lekcja! 
Tak, jak pisałam w komentarzu - ja już jeździłam na rolkach, praktycznie od dziecka. Jednak jak zaczęłam brać leki psychotropowe (które wpływają na równowagę) i przytyłam (balans ciała się zmienił) to okazało się, że już nie umiem na nich jeździć mimo, że były to, jakby to powiedzieć, moje drugie buty. Dlatego teraz muszę uczyć się od nowa. Ale się nauczę i będzie fajnie! :)  

czwartek, 8 kwietnia 2021

112. Rzut choroby

 Cześć,
Ciężki czas za mną. Miałam hipomanię, mocno mnie to zmęczyło. Potem ciężkie decyzje - zerwałam z chłopakiem, zerwałam kontakt z rodzicami alkoholikami. Teraz staram się wrócić do normalności. 
Nie wiem ile ważę. W święta w ogóle się nie hamowałam. Przed świętami było 118kg, a teraz pewnie ze 3kg więcej. 
Ale na sobotę jestem umówiona na zajęcia indywidualne z jazdy na rolkach. Nauczę się i będę jeździć - to na pewno pomoże w chudnięciu.

To nie tak, że uciekłam od bloga. Po prostu jestem chora i niestety czasem takie rzeczy się zdarzają. 

Wróciłam na terapię, tym razem biorę się za nią na poważnie. Nie będzie lekko. I nie jest. 

poniedziałek, 22 lutego 2021

111. I po sesji!

Jestem już oficjalnie po sesji. Oceny - głównie 5, dwie 4.5 i jedna 4, więc bardzo się cieszę z wyników. 
Musiałam sobie zrobić przerwę od bloga, bo nie wyrabiałam czasowo. 

Nie przejmowałam się jedzeniem zbytnio w tym czasie, ale waga jest taka sama jak przed sesją, co do dekagrama, czyli 118,3kg. Czyli lecimy dalej.

Zaraz jeszcze poczytam co u Was się dzieje obecnie, bo jestem nie na czasie :) 


Cele do urodzin (urodziny 16.08):



niedziela, 17 stycznia 2021

110. Dzisiaj nauka.

 Tak jak w tytule. Wczoraj był czas na sprzątanie, dzisiaj jest czas na naukę. Mam zamiar nauczyć się całego Wprowadzenia do psychologii, przeczytać kilka razy konspekt z Historii myśli psychologicznej i zrobić fiszki z pytaniami do Informatyki. Zajmie mi to kilka godzin, ale ogarnę. Wieczorem być może przyjdzie do mnie przyjaciółka. No i chcę jeszcze pojeździć na rowerku stacjonarnym.

Wczoraj z M. było bardzo fajnie. Oglądaliśmy nowe Karate Kid. Zawsze mamy problem z filmami, bo ja nie lubię komedii, a on je uwielbia. Ja przepadam za romansidłami/komediami romantycznymi - on tak sobie. On lubi filmy akcji - ja nie przepadam. Ja lubię dramaty - on nie bardzo. I jak tu dojść do kompromisu? Okazało się jednak, że oboje w miarę lubimy filmy o wytrwałym dążeniu do wyznaczonego celu i bajki. To już jakiś wspólny mianownik :)


sobota, 16 stycznia 2021

109. Dziś dałam z siebie wszystko!

Wczoraj nic nie zrobiłam, byłam tylko w Action z Truflą i kupiłam sobie śliczny regalik do łazienki. Poza tym leżałam w łóżku i oglądałam telewizję. Na poczcie też nie byłam, doszłam do wniosku, że spalę jana, że myślałam, że to od daty otrzymania aneksu. To nie tragedia, najwyżej nie doliczą mi podwyżki w tym miesiącu i wyrównają w lutym. 

Za to dzisiaj byłam jak petarda! Wysprzątałam całe mieszkanie i to tak generalnie, łącznie z szafami (wyrzuciłam całą dużą siatę butów - w sensie położyłam koło śmietnika żeby ktoś sobie wziął). Ogarnęłam wszystkie pomieszczenia w mieszkaniu. Jestem z siebie dumna. Pouczyłam się też na kolosa z informatyki. 

Nie zamówiłam żadnego żarcia (ale jeszcze nie mówię hop!, bo M. ma przyjść, więc muszę uważać), za to zrobiłam sobie pyszny obiadek - gulasz wieprzowy z brokułem i ryżem, a do tego buraczki. Oczywiście zjadłam ledwo 1/4 woreczka, więc będę to miała jeszcze na jutro i być może pojutrze. 
Mam już dosyć schabu, a mam w zamrażalniku jeszcze kilka porcji i kombinuję jak mogę. Potem będzie gulasz z pęczakiem i pieczarkami, taki jest plan jak mi się skończy to, co dzisiaj zrobiłam. Nic więcej dzisiaj nie zjadłam, wypiłam za to 1,5l herbaty i... piję trzecią kawę (to akurat niezbyt dobrze). 

Od jutra wracam do ćwiczeń na rowerku, bo miałam okres i nie ćwiczyłam. Dzisiaj mi się już kończy, więc jutro będzie spokój z tym dziadostwem. 

Jeszcze mam trochę czasu zanim M. przyjdzie to pokomentuje Wasze blogi. Zwykle czytam je w ciągu dnia, ale nie mogę komentować z komórki, bo mam problemy z przelogowywaniem się (czasem się przeloguję, a dalej pozostaje moje oficjalne konto z imieniem i nazwiskiem jak piszę komentarz, nie wiem czemu). Dlatego zwykle siadam specjalnie żeby po prostu skomentować to, co wcześniej sobie pomyślałam czytając Wasze notki ;) 

Miłego wieczoru!

piątek, 15 stycznia 2021

108. Notka, która powstała z porannej nudy

Co prawda wczoraj popołudniu pisałam, ale znowu mam ochotę. Chyba nawet nie wiem o czym chcę pisać. 
Jest 8 rano, a ja mimo urlopu jestem na nogach. Staram się już wyrównać swój rytm dnia tak, aby nie przeżyć szoku jak będzie trzeba od poniedziałku wstawać do pracy.

Piję kawę, palę papierosy i stresuję się dzisiejszym dniem. Właściwie to tylko jedną sprawą - muszę iść na pocztę i wysłać aneks do umowy o pracę, bo dostałam podwyżkę. Problem w tym, że podwyżka jest od 1 stycznia, a już jest 15 - co prawda dowiedziałam się o niej tydzień temu, ale miałam wysłać umowę do 14 dni - nie było to powiedziane, ale domyślam się, że chodzi o 14 dni od 1 stycznia... Zawaliłam. No, ale muszę to wysłać jak najszybciej tak czy inaczej. 

Waga ani nie spadła, ani nie wzrosła - dalej 118,3kg. To na pewno przez te 4 kawałki małej pizzy, które wczoraj zjadłam z nowej pizzerii, która reklamuje się na facebooku. Nie umiałam się oprzeć tej reklamie... Ale zapisałam sobie w moim dzienniku dwa spostrzeżenia, zapiszę je też tutaj:

  • W trakcie oczekiwania na jedzenie w dowozie zwykle tracę na nie ochotę i przestaję być głodna.
  • Zamówione jedzenie okazuje się nie być tak dobre jak się tego spodziewałam.  
Myślę, że to ważne spostrzeżenia. Oby tylko o tym pamiętać przy następnej fazie na jedzenie na wynos. 

Dzisiaj do zrobienia:
-wydrukować, podpisać, iść na pocztę i wysłać aneks do umowy
-zetrzeć kurze w mieszkaniu
-odkurzyć mieszkanie
-umyć podłogi
-zetrzeć ze stołów
-zdjąć pranie
-spotkać się z M. (jeśli jego praca na to pozwoli)
-może iść na spacer (?)
-medytacja rano i wieczorem

Dobre jest to, że okres mi się kończy i już mnie brzuch nie boli. 

czwartek, 14 stycznia 2021

107. Zbiór informacji

 Jestem, jestem :) Nie uciekłam.

Co z nowości? Waga bardzo powoli, ale spada. Dzisiaj 118,3kg, może w tym tygodniu zobaczę już te 117, bo tej 8 już mam powoli dosyć mimo, że jeszcze nie tak dawno bardzo mnie cieszyła. Okres mam, więc rozumiem, że waga może stać w miejscu, a nawet rosnąć.

Zaczęłam kurs medytacji uważności. Jakiś czas temu dostałam książkę o mindfulness, którym interesowałam się już od dawna, ale nigdy nie miałam cierpliwości żeby wziąć się za to na poważnie. Teraz mam zamiar wytrwać w 8-tygodniowym szkoleniu tej praktyki. 

Kupiłam też sobie blender kielichowy, bo poprzedni mi się zepsuł. Teraz na śniadanie zjadam sobie pożywny koktajl. Zresztą mój nick właśnie pochodzi z czasów, gdy przyszedł do mnie pierwszy blender. Byłam tak zachwycona koktajlami, że zostałam Koktajlową ;)

Przyszedł też notes, który sobie zamówiłam za poleceniem siostry - "Twój czas. Notes Agaty Przybyłek". Jest bardzo praktycznie zaprojektowany. Ma miejsce na miesięczne cele, na wprowadzanie nowych nawyków, ocenę dnia i luźne notatki. Coś czuję, że nie będę się z nim rozstawać.

Jedyne co zawalam to nauka do sesji. Z podkreśleniem słowa NAUKA. No bo codziennie coś tam robię, przygotowuję materiały, którymi dzielę się z grupą, ogarniam wszystko żeby łatwo było się uczyć, ale... się nie uczę. Sesja już za 3 tygodnie, a ja jedynie znam definicję psychologii... Ech, muszę się wziąć za to na poważnie.

W poniedziałek kończy mi się urlop, wracam do pracy. Może to i dobrze. Boję się, ale w końcu kiedyś trzeba wrócić. 

Co tam jeszcze? U dentysty byłam, wydałam na początek 300zł. Mam zęba do usunięcia, zbiegnie mi się to niestety z sesją. Pękł mi na pół, nie da się go uratować. Mam jeszcze kilka zębów do zrobienia - na szczęście tylko plomby. 


czwartek, 7 stycznia 2021

106. Wyzwania na Vitalii

 Niektóre z Was spytały mnie o wyzwania na Vitalii, o których wspominałam w poprzedniej notce. Na czym to polega?
Użytkownicy Vitalii rzucają różne wyzwania typu "-4kg do końca stycznia" albo "500 min sportu w styczniu" "jak najwięcej przejechanych km na rowerze w 2021 roku". 
I potem się konkuruje z osobami, które przyjęły wyzwanie. Zawsze to jakaś motywacja "a poćwiczę te 10 minut dłużej, będę mogła więcej wpisać na Vitalii" ;)
Polecam w ogóle ten portal. Oczywiście nie ma co się chwalić, że jest się pro-ana, bo Was zbanują, ale można tam sobie wpisywać postępy wagowe (jest dział "pomiary"). 
Jedynie nie ma co wchodzić na forum, bo mnóstwo tam trolli albo mądralińskich. Po co się denerwować? 
Jakby któraś z Was miała tam konto to możecie mnie zaprosić do znajomych, mam nick Mimozamia - tylko napiszcie, że jesteście z bloga :)

Jest 10:23, a ja mam 42 min rowerka za sobą. Jadę dzisiaj do babci i o 16 mam endokrynologa także w końcu coś zrobię. Chcę się też dzisiaj pouczyć i jeszcze może z 40 minut na rowerku zrobić wieczorem. 

Nowe osoby, które skomentowały moje poprzednie posty dodaję do listy czytelniczej :)

Ach! I zmieniam dzień oficjalnego ważenia z czwartku na środę, bo w środę zmieniam też plaster antykoncepcyjny, więc łatwiej mi będzie zapamiętać. 

środa, 6 stycznia 2021

105. Początek roku

 Uwaga! Wzięłam się w końcu za siebie! Jest 11, a ja się zmobilizowałam żeby wsiąść na rowerek. Co prawda jedynie 30 minut, ale myślę, że dzisiaj na tym nie poprzestanę.
Dołączyłam do kilku wyzwań na Vitalii - to zawsze mnie motywuje. Myślę, że uda mi się zrzucić te 20kg w tym roku. 

Dzisiaj koło 16 przychodzi M. Ostatnio mi powiedział, że jem jak wróbelek - bardzo mnie to ucieszyło :)

Do 17 stycznia mam wolne. Nie bardzo wiem co z tym czasem robić. Muszę się uczyć na sesję i ćwiczyć - to wiem na pewno. Ale co więcej? Zabijam czas grając w gry komputerowe: 911 Operator, Age of Empires, Kao Kangurek i Need for Speed: Most Wanted. Chciałabym żeby ten koronawirus już się skończył - chciałabym gdzieś wyjść, gdzieś pojechać, dobrze się bawić. Ale przyjdzie jeszcze taki czas. A ja powitam go chudsza niż dzisiaj. A dzisiaj na wadze 118,5kg - o 0.2kg mniej niż w Sylwestra. 


A jak u Was początek roku? Wróciłyście już do pracy? 

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia