O mnie

Moje zdjęcie
Jestem Koktajlowa. Rocznik 1993. Kobieta. Pracująca studentka zaoczna. Chora na chorobę afektywną dwubiegunową, hashimoto i zaburzenia odżywiania. Mam do zrzucenia sporo kilogramów, dla motywacji i towarzystwa założyłam bloga. Serdecznie zapraszam!

Moje cele

Wzrost: 170cm
Najwyższa waga: 124kg
Najniższa waga: 49kg
Obecna waga: 99kg
Schudłam łącznie: 25kg


|
[124] | [121] | [119]| [117] | [115] | [113] | [111] | [109] | [107] | [105] | [103] | [101] | [99] | 97 | 95 | 93 | 91 | 89 | 87 | 85 | 83 | 81 | 79 | 77 | 75 | 73 | 71 | 69 | 67 | 65 | 63 | 61 | 59 |


1. Jesli coś się nie zepsuło - nie naprawiaj tego.
2. Jeśli się dowiesz co działa, rób tego więcej.
3. Jeśli coś nie działa, nie rób tego więcej. Rób coś innego.

poniedziałek, 31 maja 2021

136. Ciężko

Nie będę Was oszukiwać - jest ciężko. W życiu. W diecie bardzo średnio. 
Dzisiaj ok. 1500kcal. Po prostu staram się nie mieć napadów. 
Jestem na środkach przeczyszczających. Nie wiem czy to forma autoagresji czy strachu przed zobaczeniem znowu na wadze 120kg. 

niedziela, 30 maja 2021

135. Przerwa

 Miałam 2 dni przerwy w pisaniu i w diecie. Chyba tego potrzebowałam. Spadła na mnie bardzo przykra wiadomość i nie miałam siły po prostu. Jadłam tak po 2000-2500kcal.

Teoretycznie powinnam na dniach dostać ten pieprzony okres. To ma być pierwszy po odstawieniu plastrów antykoncepcyjnych, więc moje hormony szaleją i nie wiem czy go dostanę. Ale wszystkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że się zbliża...

Dzisiaj będzie ok. 1000kcal, może trochę mniej. Na śniadanie zjadłam trochę makaronu carbonara, który mi został z wczoraj, a na wczesną kolację zjem owsiankę na mleku z żurawiną. To będzie tyle jeśli chodzi o jedzenie. 

Przepraszam, że tak lakonicznie ostatnio piszę, ale nawet nie wiem czym mam się z Wami dzielić. Waga stoi, waha się cały czas, ja nic nie robię poza pracą i grą w Simsy 4... Nuda. 

czwartek, 27 maja 2021

wtorek, 25 maja 2021

133. Jogurciki

Dzisiejsza waga: 119kg. Wczoraj ok. 1500kcal.
W pracy mi wczoraj poszło beznadziejnie. Wieczorem przyszła koleżanka z uczelni żebym jej pomogła przygotować się na egzamin ustny z antropologii, bo ja go już zaliczyłam na 5, a ona zalicza go jutro. Coś tam jej wyjaśniłam, ale jeśli sama się do tego nie przygotuje to nic to nie da.

Ostatnich kilka dni miało nieco zwiększoną kalorykę. Dzisiaj myślę, że już z tym koniec. Mam dzisiaj ochotę na jogurty owocowe, serki wiejskie itp. - i zaraz sobie po nie pójdę do Lidla. A na obiad planuję ryż na mleku z truskawkami. 

Dzisiaj szczepionka 😃

Therafosa - ja niestety jestem z tych osób, które jak się odchudzają to muszą się ważyć codziennie. Nie potrafię inaczej. Nauczyłam się już jednak mieć dystans do wyników takiego ważenia właśnie po to, aby mnie to nie demotywowało.

poniedziałek, 24 maja 2021

132. Niedziela pełna snu

 Wczoraj rano waga pokazała 118.2kg, dzisiaj już 118.8kg. Waha się, ale to normalne, szczególnie, że piję ostatnio mało wody. 

Wczorajszy dzień cały przespałam. Z przerwą na 3 godzinną wizytę u babci (i obiad u niej). Szkołę i pracę wczoraj odpuściłam, nie byłam w stanie tego ogarnąć będąc tak senna. Chyba cały ten stres ze mnie schodzi...

Jutro mam szczepionkę (Pfizer) i trochę się boję złego samopoczucia po niej. Ale to podobno tylko 2 dni, potem już jest spoko. 

Nie wiem co mogę więcej napisać. Dalej jestem jakaś nie taka.
W każdym razie - życzę Wam miłego dnia!


sobota, 22 maja 2021

131. Ciężka przeprawa

 Och, nareszcie mogę do Was napisać. Od rana latam - najpierw biblioteka uczelniana, potem wykłady, terapia i dopiero teraz mam chwilę.

Wczoraj zawaliłam na całej linii. Zjadłam chyba z 4tys. kalorii - tak wyszło jak policzyłam. Ale to nie przez to, że waga poszła w górę. To przez to, że zostałam sama ze sobą. Miałam wolny wieczór i nie wiedziałam co z nim zrobić. Zadzwoniłam do kilku osób, ale nikt akurat nie mógł się spotkać. W pracy już nie mam zaległości. Na naukę totalnie nie miałam głowy. No i czułam się tak strasznie zagubiona w tym wolnym czasie. I tak poszło. W ciągu dnia zjadłam jakieś 800kcal, a wieczorem wpadła średnia pizza, 2 kieliszki wina, jeden naleśnik z odrobiną kremu czekoladowego, kilka kukurydzianych chrupek orzechowych. To nic nie dało, więc zajarałam trawkę. I dopiero wtedy udało mi się zasnąć, choć z trudem. 
Myślę, że to w dużej mierze przez to, że dzisiaj była terapia. Bałam się tego spotkania ze sobą. Wiedziałam, że to nieuniknione i zajadłam, zapiłam, zjarałam ten stres.

No i dzisiaj nadeszła terapia. Ciężka to była przeprawa. Jejku, jak bardzo ciężka. Mówiłam głównie o zaburzeniach odżywiania. Okazało się, że moja terapeutka ma z tego tematu doktorat, więc dobrze trafiłam. Co nie zmienia faktu, że miałam ochotę po prostu wstać i wyjść w każdej chwili tego spotkania.

Dzisiaj zjadłam na śniadanie dwa suche naleśniki i 70g makaronu z 4 łyżkami tłuszczu. Wychodzi ok. 800kcal.

Waga rano pokazywała 119.1kg, teraz pokazuje 118.8kg. 

Jestem bardzo zmęczona tą terapią. Znowu nie wiem co mam ze sobą zrobić. Nic nie wiem. Masakra. 


Nie mam nawet siły odwiedzić Waszych blogów i pogadać z Wami dłużej na snapie. Wybaczcie te niedyspozycje, muszę trochę ochłonąć.

piątek, 21 maja 2021

130. Wzwyżka

 Waga: 119kg - stawiam na to, że jest to spowodowane okresem, który czai się za rogiem. No i wczoraj zjadłam więcej kalorii i mało wypiłam wody.

Więcej kalorii oznacza dokładnie 1550. Zrobiłam sobie taki cheat day, bo już mnie ciągnęło do wszystkiego. Niestety wypiłam tylko ok. 1,5l wody. Zwyczajnie nie miałam czasu nawet nalać sobie czegoś do szklanki. 

W pracy ogarnęłam wszystkie zaległości. Jestem na czysto. Teraz nic tylko spokojnie robić swoje :) 

Nie poddaję się, mimo, że waga poszła w górę. To prawdopodobnie czysta biologia, a jak nie biologia, to moje zaniedbanie - w obu przypadkach nie ma powodu, dla którego miałabym teraz sobie odpuścić, wkurzyć się i olać wszystko. Tak to już będzie - raz waga będzie rosła, innym razem malała, a jeszcze innym trzy tygodnie stała w miejscu. Muszę być na to przygotowana. 

Dzisiaj piątek. Pracy koniec, a szkoły początek. Mam zjazd w tym tygodniu. Zaczynam dzisiaj o 15 i kończę w niedzielę o 20. Dodatkowo w niedzielę chciałabym jakieś 4-6h poświęcić jeszcze na pracę, bo przez nadrabianie zaległości jestem trochę z tyłu za zespołem z wynikami bieżącego projektu - chcę to nadrobić żeby wyjść na plus. Puszczę nagrywanie wykładu i wezmę się za pracę. Trzeba sobie jakoś radzić ;) 
I chciałabym też ogarnąć prezentację na socjologię. Powolutku, slajd po slajdzie i coś z tego powstanie :) 

Tak w ogóle to wczoraj cały dzień rozmawiałyśmy z Merr na Snapchacie :) Bardzo to jest fajne, uwielbiam poznawać nowych ludzi. 
Jakby ktoś jeszcze był zaineresowany kontaktem ze mną poza blogiem to niech mnie znajdzie, na snapchacie nazywam się "anakoktajlowa" - tylko napiszcie, że jesteście z bloga :)

czwartek, 20 maja 2021

129.118,4kg

Waga wskazała 118.4kg dzisiaj rano, jeszcze -0.1kg i będę na zero
Wczoraj nie było żadnego napadu, ale był normalny obiad u rodziców. Za sam obiad wyszło ok. 700kcal - 7 małych kluseczek śląskich z sosem pieczeniowym, kotlet schabowy i kapusta białą gotowana z łyżeczką smalcu. Bardzo potrzebowałam takiego obiadu. Zjadłam go koło 13 i już potem nic nie jadłam do końca dnia.
Wody wypiłam ok. 2l.


Jest 5:30, za pół godziny zaczynam pracę, bo wczoraj nie dałam rady dłużej pracować. Muszę to nadrobić. 


Ariela - ten wzrost wagi, o którym piszesz w komentarzu, był spowodowany tym, że zaczęłam brać leki psychotropowe i zachorowałam na hashimoto - oba te czynniki wpływają negatywnie na metabolizm. Dlatego tak przytyłam - pierwsze 30kg. Do następnych kilogramów przyczynił się już nie tylko metabolizm, ale też moja załamka i brak woli walki.
Teraz, po 3 latach, nauczyłam się już mojego nowego metabolizmu. Wiem, że jestem jedną z tych osób, które (jak to się mówi) wystarczy, że powąchają czekoladę i już tyją i muszę się z tym pogodzić.


środa, 19 maja 2021

128. Czuję się niepewnie

Wczoraj ok. 530kcal, 4l wody, 50min na rowerku stacjonarnym

Dzisiaj waga pokazała 118,6kg.

Czuję się dzisiaj jakoś niepewnie, dlatego już z samego rana zjadłam śniadanie. 
Możliwe, że pozwolę sobie dzisiaj na kalorykę do 1500kcal, ale zobaczymy jak będzie.
Nie czuję się niepewnie ze względu na złe samopoczucie czy coś, ale dlatego, że przeczuwam ewentualny napad. Ale może tylko mi się wydaje. Muszę być ostrożna. 
Zaplanowałam sobie jedzenie na cały dzień żeby nie musieć myśleć nad tym, co zjeść.

Mija dziewiąty dzień odkąd zaczęłam na nowo odchudzanie. Schudłam w tym czasie 1,6kg (średnio 0,18kg/dzień). 


A tak o wygląda w tabelkach 

Waga
(data, waga, BMI):



Kaloryka
(data, zjedzone kcal):






wtorek, 18 maja 2021

127. Nie ważne są wysiłki, ważne są efekty

Od godziny zamiast pracować ogarniam swoją głowę. 
Dzisiaj waga pokazała 118.8kg czyli praktycznie stoi w miejscu pomimo moich szczerych wysiłków.
No i powtórzyłam sobie naszą nieoficjalną korporacyjną dewizę: 

nie ważne są wysiłki, ważne są efekty

To mnie trochę sprowadziło na ziemię i postanowiłam sprawdzić czy to wszystko przynosi efekty.

Otóż według zapisków w aplikacji Fitatu 7 miesięcy temu, a dokładnie 12.11.2020r. ważyłam 124kg. To oznacza, że przez 7 miesięcy i 6 dni schudłam łącznie 5,2kg. To daje ok. 0,74kg na miesiąc.
Także już wiadomo, że efekty. Mogą wydawać się małe, ale nakreślę Wam odpowiednią perspektywę i zmienicie zdanie.

Otóż:
10.07.2017r. ważyłam 56,8kg
4.08.2018r. ważyłam 87,4kg (+30,6kg)
23.09.2018r. ważyłam 90kg (+2,6kg)
12.07.2020r. ważyłam 124kg (+34kg)
i tutaj wagę zatrzymałam, nie poszłam dalej, bo (jak już wcześniej pisałam)
12.11.2020r. dalej ważyłam 124kg (+/-0kg)
i zaczęłam chudnąć
18.05.2021r. ważę 118,8kg (-5,2kg)

Trochę inaczej to wygląda z tej perspektywy, prawda? Nie dość, że udało mi się zatrzymać tycie to jeszcze powoli zbijam kilogramy. Nie ma źle. Jest nawet dobrze, bardzo dobrze. Trzeba tylko trwać w tym dalej 😊

______________

Edit 21:37

Dzisiaj 530kcal, 4l wody, 50min na rowerku stacjonarnym

poniedziałek, 17 maja 2021

126. Workin' day and night

Piszę jeszcze raz dzisiaj, bo nie wiem czy będę miała jutro czas i siły napisać notkę. Postaram się wieczorem coś skrobnąć, ale nie obiecuję. 
A wszystko przez pracę. Przez najbliższe 3-4 dni będę pracować po 12h, bo zawaliłam jedną rzecz i muszę to nadrobić. Dzisiaj myślałam, że się przez to popłaczę, ale poprosiłam o pomoc swoją byłą przełożoną i trochę dodała mi otuchy. 

Przez ten cały stres zjadłam dzisiaj zaledwie 400kcal - tyle dobrego. Wypiłam jednak tylko 2,5l wody. Może jeszcze z 0.5l wpadnie. Nie miałam dzisiaj nawet czasu nalewać wody do kubka. 

Za to miałam czas nastawić rosół. Jeszcze dzisiaj rozleję go do woreczków i zamrożę żeby był na zaś

125. Dlaczego chcę schudnąć?

Waga poszła o 0.2kg (jest 118,9kg). To pewnie przez to, że zjadłam wczoraj po 19 sporą ilość warzyw z bułką tartą. Ale nie żałuję, że je zjadłam, bo dzięki temu przeszła mi ochota na kebaba, która męczyła mnie od dwóch dni. Już prawie go zamówiłam, ale kiedy sobie wyobraziłam to mięso to zorientowałam się, że tak naprawdę nie mam na to ochoty. Miałam ochotę na tłuszcz i byłam głodna. Wtedy wpadłam na to, że gotowane warzywa + tłuszcz z bułką tartą spełni moje wymagania. Bilans wczorajszy podniósł się przez to do 1500-1600kcal. Mimo wszystko ogłaszam zwycięstwo nad pokusą! 😁
Do tego wczoraj 4l wody + 400ml kawy. Nie ćwiczyłam na rowerku - poszłam spać.

Chyba dzięki wczorajszej kolacji mam dzisiaj znowu energię. Mam zamiar ją spożytkować głównie na pracę i rowerek stacjonarny. 

Mam ochotę na spacer, bo lubię taką deszczową pogodę, ale:
1. po spacerze będę głodna
2. do szczepienia zostało 8 dni, chciałabym je jednak jeszcze przesiedzieć w domu dla bezpieczeństwa. Głupio by było tak odpaść na ostatniej prostej.
3. nie mam z kim iść na ten spacer

Wypisałam wczoraj w swoim dzienniku pierwsze 16 powodów, dla których chcę schudnąć. Podzielę się tym z Wami.

1. żeby nigdy nie usłyszeć już "lubię okrągłe kształty"

2. żeby znów móc nosić co chcę

3. żeby móc założyć nogę na nogę

4. żeby móc nosić fajne sukienki

5. żeby być thinspiracją

6. żeby widzieć swoje obojczyki

7. żeby tatuaż ładnie wyglądał

8. żeby móc bez wstydu spotkać się z dawnymi znajomymi (Krzysiek, Karmel)

9. żeby móc jeździć na rowerze

10. żeby nie być grubszą od wszystkich

11. żeby poczuć sprawczość

12. żeby mieć poczucie kontroli

13. żeby ładnie wychodzić na zdjęciach

14. żeby móc podbiec do autobusu

15. żeby nie być bezradna

16. żeby być prawdziwą sobą

niedziela, 16 maja 2021

124. 118,7kg - zbliżam się do punktu wyjściowego

Wczoraj jednak nie miałam terapii, bo terapeutce nagle coś wypadło. Nawet było mi to na rękę.

Pomimo moich obaw, waga dzisiaj pokazała 118,7kg, także jest spory spadek. Bałam się, że woda nie zejdzie, tylko się zatrzyma w organizmie, a jednak zeszła i to z nawiązką! I widzę, że jestem dużo mniej spuchnięta :) Kurcze, warto pić wodę. Dzisiaj już też prawie 3l wypiłam. 
Lekarka powiedziała mi, że przy mojej wadze i lekach, które przyjmuję powinnam pić nawet 4-5l dziennie, ale tyle to chyba nie jestem w stanie wypić ;)

Jestem senna. 
Pracowałam dzisiaj, ale kiepsko mi to szło. Zakończyłam 2 sprawy (norma to ok. 4 z tym, że ja w tym projekcie jestem od niedawna i dopiero się uczę). Mimo to wyłączyłam komputer po 6 godzinach.

Wczoraj wygrałam z taką średniej mocy pokusą zamówienia sobie jedzenia. Dzisiaj wydaje mi się, że też udało mi się to ogarnąć. Natomiast czuję, że brakuje mi tłuszczu, dlatego dzisiaj kluseczki serowe poleje sobie tłuszczem z indyka - może to zaspokoi w stopniu wystarczającym potrzebę mojego organizmu.

Planuję dzisiaj zjeść tak do 1200kcal. Na razie jest 404kcal. Wpadną te kluseczki z tłuszczem (ok. 500kcal) i resztka zupy dyniowej (50kcal) i może jakaś kawa (60kcal).
Mimo senności chcę dzisiaj też pojeździć na rowerku. Może nie od razu godzinę, ale przynajmniej te 15 minut, które mam w celach na maj.

Udało mi się od przyjaciółki pożyczyć 100zł. Teraz to dla mnie naprawdę dużo pieniędzy...

sobota, 15 maja 2021

123. Moja Ana.

Dzisiaj ok. 600kcal i 3l wody. Zjadłam 150g zupy pomidorowej, porcję kluseczek serowych i wypiłam 3 kawy z mlekiem i łyżeczką cukru. No i jeździłam na rowerku znowu 50 minut. 

Nie wiem czy to kwestia nawodnienia organizmu, czy małej ilości zjedzonych kalorii, czy może sportu, ale czuję się naprawdę ok.

Domyślam się, że ze względu na dużą ilość wypitej wody jutro waga może wskazać wyższy wynik. Muszę być na to przygotowana żeby mnie to nie zniechęciło. 

Zainspirowana filmem "Moja przyjaciółka Ana" narysowałam swoją Anę. Kto oglądał film, ten wie o co chodzi. To chore, ale postawiłam sobie ją po lewej stronie od komputera i często na nią spoglądam. Takie przypomnienie o tym, co wybrałam jako najważniejsze.
Oto ona:


Dodatkowo wydrukowałam jedno ze swoich zdjęć z dawnych lat i przykleiłam na monitor i na lodówkę. I jeszcze zrobiłam sobie tabelkę dot. celów na maj, które są zapisane również na blogu i także powiesiłam na monitor. Będę codziennie sobie odhaczać czy je spełniłam.

122. Wczoraj + moje zdjęcia

Wczorajszy dzień mogę zaliczyć do udanych. Zjadłam ok. 940kcal +/- 100, bo to nigdy nie wiadomo. 
Zmobilizowałam się i zrobiłam sobie kluseczki serowe. To danie z dzieciństwa, które bardzo lubię, a którego nigdy nie odważyłam się zrobić, bo myślałam, że nie dam rady. A to takie proste! 

Przepis:
Twaróg półtłusty 1 opakowanie (250g) 
1 jajko
Mąka pszenna (ok. 200g - ze 120-140g do ciasta, reszta na stół żeby się nie kleił)

Mieszamy twaróg z jajkiem, następnie dodajemy mąki. Wyrabiamy do momentu aż powstanie ciasto, które można uformować.
Formujemy "ruloniki" i kroimy na małe kluseczki (jak kopytka). Wrzucamy do gotującej się wody (uprzednio posolonej).

Z tego przepisu wychodzi ok. 500g kluseczek, ja to podzieliłam na 3 porcje i 2 sobie zamroziłam (ugotowałam, poczekałam aż wystygną i do zamrażalnika). 

1 porcja ma ok. 169g (351kcal), mi wyszło na jedną porcję ok. 28 kluseczek. 

Najlepiej smakują z roztopionym masełkiem, łyżeczką cukru i odrobiną cynamonu - ale bez tych dodatków też są bardzo dobre!



Wczoraj też w końcu sięgnęłam za rowerek stacjonarny. Ładnie go odkurzyłam i pojeździłam 50 minut. Dzisiaj też mam taki plan. Dobrze to na mnie wpływa. 

Niestety waga nie drgnęła. Tzn. wczoraj koło 12 (przed śniadaniem) zobaczyłam 119,6kg, dzisiaj po wstaniu waga wahała się między 119,4 a 119,6 - także pewnie jest 119,5 ;) Ale ostatecznie więcej razy pokazała 119,6, więc uznaję, że tak jest. Pewnie w ciągu dnia trochę spadnie, ale to może napiszę w następnej notce - dzisiaj albo jutro. Albo zrobię edit tej notki. 

Mam dzisiaj terapię wieczorem. Ostatnio sesje są trudne, zaczęłyśmy w końcu na poważnie pracować. Trochę się boję co wyjdzie z naszego gadania dzisiaj. 
Nie mam kasy na terapię, ale terapeutka powiedziała, że mogę zapłacić w czerwcu. 


Jakby ktoś był zainteresowany to wrzuciłam swoje zdjęcia sprzed kilku lat do działu thinspiracje, który stworzyłam. Oto linki do moich zdjęć. Postanowiłam pokazać twarz, bo w końcu już się przed nikim nie ukrywam. Zresztą i tak nikt nie wierzy, że mam anoreksję bulimiczną 😂

 1234567 (KLIK NA CYFERKĘ)

piątek, 14 maja 2021

121.Film "Moja przyjaciółka Ana"

 Obejrzałam film "Moja przyjaciółka Ana". Bardzo mnie poruszył. Ostatnie 20 minut beczałam jak dziecko. 
Ale wiecie co miałam w głowie? Wiem, to chore... ale my wszystkie tu jesteśmy chore. Pomyślałam, że Hannie się udało. Schudła. Jakie były jej dalsze losy? Bo wiecie... ja też schudłam do 49, też byłam bardzo chuda... a potem przypałętał się jakiś inny demon, demon obżarstwa. Na początku demon bulimii, potem już czystego BED. BED na przemian z Aną. Mam zdiagnozowaną przez psychiatrę co prawda anoreksję bulimiczną, ale nie wiem czy to dobra diagnoza. Bo ja już nie wymiotuję, ja się nie przeczyszczam. Ja po prostu na przemian się obżeram, głodzę, potem jem niby normalnie (czyli też się trochę obżeram), a potem znowu się obżeram, głodzę i tak w kółko... Ten koszmar trwa już 15 lat...
Łatwo się mówi - przestań się odchudzać. Ale ja nie mogę! Ważę 119,6kg! Ja się muszę odchudzać, bo moja otyłość również zagraża mojemu życiu. 
Tak, idź do dietetyka. Kurwa byłam! Nie u jednego. Nie potrafię trzymać normalnej diety. Jestem bezradna w tym temacie. Bezradna i gruba. 
Jedyny sukces jest taki, że od roku nie przytyłam. Trzymam się średnio na tych 120kg. Przez ostatnie 3 lata, odkąd zaczęłam brać mnóstwo psychotropów na ChAD i zdiagnozowano u mnie hashimoto, przytyłam 70kg... wychodzi po 23kg na rok. Do kurwy nędzy no. 
Pamiętam ten dzień kiedy poznałam Anę. Opisywałam go już tutaj. Tego dnia zdecydowałam, że nie będę jadła. Po kilku miesiącach rodzice się zorientowali i musiałam przytyć. Ale cały czas kontrolowałam jedzenie... A potem, trzy lata temu, nagle jedzenie stało się dla mnie wszystkim. To znaczy zawsze jedzenie było dla mnie wszystkim, ale teraz jedzenie jedzenia stało się dla mnie wszystkim. 

Musiałam to z siebie wyrzucić. Wy zrozumiecie. Szczególnie te, które siedzą w tym naście lat. Caaały czas skoncentrowane na wadze, caaały czas niezadowolone ze swojego ciała, wiecznie grube, nawet mimo skrajnie niskiego BMI. 
Wiecie, że ja przy wadze 120kg czuję się tak samo gruba jak przy wadze 49kg? Nic się nie zmieniło. NIC. Niezależnie jak wyglądam - uważam się za grubą. 

Powiem tylko tyle: ja już nie wierzę, że z tego wyjdę. Ale jeśli Ty dopiero zaczynasz - odpuść. Jeżeli możesz odchudzić się inaczej to spróbuj innego sposobu. No i zastanów się czy na pewno musisz chudnąć. 

120. Spać, nic nie robić...

Dziękuję Wam bardzo za gratulację. Te dotyczące egzaminu przyjmuję z radością, bo rzeczywiście się napracowałam żeby być przygotowaną. Natomiast te dotyczące spadku wagi przyjmuję z zażenowaniem... Waga, owszem, spada, ale jestem w trakcie powracania do swojej wagi sprzed przytycia. Ważę (po tym spadku) 119,9kg, więc nie ma się z czego cieszyć. Zacznę przyjmować gratulację jak zejdę poniżej 118,3kg ;) 

Wczoraj miałam totalnie dość wszystkiego, co ma związek ze studiami. Chciałam sobie zrobić wolne, ale nie było to łatwe, bo jestem zastępcą starosty, a zbliża się sesja, i wiele osób do mnie pisze w sprawie egzaminów itp. 
Ale jak już było koło 17, skończyłam pracę (w której całkiem nieźle mi poszło), położyłam się na drzemkę z takim poczuciem, że nic nie muszę już tego dnia robić. Komórkę położyłam daleko żeby mnie nie kusiła, komputer też. Jakie to było wspaniałe! Obudziłam się po dwóch godzinach i z nudów wzięłam się za socjologię ;) Nie zrobiłam dużo, bo tylko wybrałam temat pracy i znalazłam w książce odpowiednie rozdziały, które mi pomogą tę pracę napisać, ale zawsze to coś - grunt przygotowany. 

Co do mieszkania to na razie nie mam żadnych informacji. A czekam na cokolwiek z niecierpliwością. 
W mieszkaniu, w którym obecnie mieszkam od 3 miesięcy próbuję założyć lepszy internet. Wczoraj byli panowie z Netii i powiedzieli, że nie ma takiej możliwości, bo budynek jest przestarzały. Nie mogli tego powiedzieć 3 miesiące temu? Masakra, denerwuje mnie to bardzo.

Życzę Wam miłego dnia! Trzymajcie się ciepło :) 


czwartek, 13 maja 2021

119. Piąteczka do indeksu!

 Wczoraj był post 16/8, bo byłam przed egzaminem i nie chciałam być nerwowa. Ale w okienku zjadłam znowu ok. 1500kcal, więc nie ma źle. 
Schudłam 0.3kg przez te kilka dni, także waga powoli wraca do mojej normy. 

Egzamin ustny zaliczony na 5. I jeszcze dodatkowo jestem umówiona na rozmowę z panią doktor, tak poza konkursem. Chcę z nią omówić pozostałe tematy, które mnie interesują.

Dzisiaj przychodzą zakładać mi internet, więc może nie będę już musiała korzystać z internetu z komórki. 



środa, 12 maja 2021

118. Mieszkanie ze wspólnoty?

 Teraz wynajmuję mieszkanie od osoby prywatnej. Ale od pewnego czasu staram się o mieszkanie ze zrzeszenia albo wspólnoty. I pojawiło się światełko w tunelu, zwane dalej mieszkaniem :) 
Na razie tylko mam wstępne, niepewne informacje. Wiem jedynie na pewno, że jest wolne mieszkanie pokój z kuchnią i łazienką, wyremontowane, z centralnym, kilometr od miejsca gdzie teraz mieszkam. Informacja niepewna to wielkość mieszkania: ok. 25m2. Czyli prawdopodobnie jest malutkie, ale ja jestem sama, więc większego nie potrzebuje, a gdybym znalazła jakiegoś faceta to mieszkanie zawsze można zamienić. Nie znam jeszcze kosztów, ale prawdopodobnie będzie to 3-krotność czynszu + kasa dla osoby, która mi to załatwia. Czyli czeka mnie większy kredyt.
Ale jakby to się udało to miałabym już coś swojego, o czym mogę decydować, urządzać, malować, remontować jak tylko chcę. 
Trzymajcie kciuki!

Dzisiaj egzamin ustny z antropologii kultury. Też trzymajcie kciuki, bo mam ambicje na piąteczkę :) 

Jeśli chodzi o dietę to wczoraj było nawet ładnie. 18/6 utrzymane, w okienku zjedzone ok. 1500kcal.  

wtorek, 11 maja 2021

117. 18/6

Wracam do Intermittend Fasting. Będę pościć co najmniej przez najbliższy tydzień (do poniedziałku włącznie) w trybie 18h głodówki, 6h okno jedzeniowe. 
Lubię IF. Jednak trzeba mieć sporo samozaparcia żeby nie podjadać, dlatego nie zawsze jestem na niego gotowa. Teraz jednak czuję motywację i siłę, więc się za to biorę. 

Moim celem jest zobaczenie w tym miesiącu 117kg na wadze. 

poniedziałek, 10 maja 2021

116. Wiosna

 W końcu nadeszła wiosna. Jeszcze podobno nas czeka kilka dni brzydkiej pogody, ale już wszystko zmierza ku dobremu.


Ja natomiast stoję z wagą w miejscu. Ach, szkoda gadać. Trzeba się po prostu znowu wziąć do roboty. Może znowu coś schudnę. Najważniejsze jest to, że jak już schudnę to nie przybieram tego z powrotem. Tyle dobrze. Bardzo powoli, ale zawsze to kilka kroków do przodu. 


Miałam wyrywanego zęba, więc były praktycznie 3 dni całkowitej głodówki, potem kilka dni na jogurtach. Dzięki temu zrzuciłam to, co przybrałam w święta. Jestem znowu na 118-119kg. 
Zaczęłam znowu brać tabletki na tarczycę, więc powinno teraz pójść łatwiej (tak w ogóle to muszę zrobić badania i zapisać się do endokrynologa). 
Dzisiaj pobawię się w excelu i zrobię nowe tabelki do odchudzania. To zawsze mnie motywuje. 

Jestem bez pieniędzy, przytłacza mnie to. Nie mam kasy na leczenie psychiatryczne, na terapię, na leki... Nie wiem jak się z tego wygrzebać. 


Pojutrze mam zaliczenie z antropologii kultury. Fajny przedmiot, bardzo poszerzający horyzonty. Ale egzamin jest w formie ustnej, więc wymaga dużo nauki. Trzymajcie kciuki.


Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia