Dzisiaj ok. 600kcal i 3l wody. Zjadłam 150g zupy pomidorowej, porcję kluseczek serowych i wypiłam 3 kawy z mlekiem i łyżeczką cukru. No i jeździłam na rowerku znowu 50 minut.
Nie wiem czy to kwestia nawodnienia organizmu, czy małej ilości zjedzonych kalorii, czy może sportu, ale czuję się naprawdę ok.
Domyślam się, że ze względu na dużą ilość wypitej wody jutro waga może wskazać wyższy wynik. Muszę być na to przygotowana żeby mnie to nie zniechęciło.
Zainspirowana filmem "Moja przyjaciółka Ana" narysowałam swoją Anę. Kto oglądał film, ten wie o co chodzi. To chore, ale postawiłam sobie ją po lewej stronie od komputera i często na nią spoglądam. Takie przypomnienie o tym, co wybrałam jako najważniejsze.
Oto ona:
Dodatkowo wydrukowałam jedno ze swoich zdjęć z dawnych lat i przykleiłam na monitor i na lodówkę. I jeszcze zrobiłam sobie tabelkę dot. celów na maj, które są zapisane również na blogu i także powiesiłam na monitor. Będę codziennie sobie odhaczać czy je spełniłam.
To może nie wchodź na wagę jutro? Ładnie malujesz. Ja jestem plastycznym beztalenciem:)Muszę koniecznie obejrzeć ten film. Bardzo ładny bilans. Trzymam kciuki
OdpowiedzUsuńNie dam rady nie wchodzić na wagę :(
UsuńPowiem Ci, ze ja osobiscie jestem przeciwna calej idei pro ana. Najgorszym momentem jest jesli nadajesz temu twarz. Mam zaburzenia odzywiania od kilkunastu lat i bardzo chcialabym osciqgac dziewczyny od tych calych katalogow, ale z drugiej strony wiem, ze nikt inny nie zrozumie Nas samych.
OdpowiedzUsuńNadanie twarzy zaburzeniu wcale nie musi być złe - jak coś ma twarz, to możesz z tym walczyć. Jeśli oczywiście chcesz.
UsuńJa wpadłam w pro-anę w 2006 roku. Jedna z moich poprzednich notek była przestrogą przed tym, jak to działa. Również nie popieram ruchu pro-ana. Ale ja MAM zaburzenia odżywiania, a nie CHCĘ je mieć.
Dla mnie wszystko co motywuje jest dobre, bo odchudzanie jest w głowie i dopiero wtedy możemy przełożyć to co chcemy na stracone kilogramy. Bez silnej woli nic nie osiągniemy, tylko będziemy żreć fast foody. Pokrzywa jest trochę moczopędna :)
OdpowiedzUsuńA nie myślałaś o tym, żeby wystartować z dietą o wyższej kaloryce i dopiero stopniowo ją obniżać wg potrzeb?
OdpowiedzUsuńObniżam kalorykę już od kilku tygodni :)
UsuńZaletą samotnego mieszkania jest możliwość umieszczenia thinspo i listy zadań gdzie chcesz bez słuchania o tym, że jesteś szurnięta :) Moj mąż nie czyta mojego bloga, ale jest przeciwnikiem mojego odchudzania niestety
OdpowiedzUsuńTak, mieszkanie samej pod tym względem jest super. Z tym, że i tak będę musiała to ściągać jak znajomi będą przychodzić ;)
UsuńCiekawy pomysł z nadaniem konkretnej postaci swoim zaburzeniom. Może sama też spróbuję, mimo że jestem absolutnym plastycznym beztalenciem.
OdpowiedzUsuń