Waga: 111,5kg
Byłam wczoraj na rowerze. Tak na start tylko - cel był taki żeby sprawdzić czy jeździ po 2-3 latach nieużywania. No i jeździ. Przejechałam może 4km a tyłek mnie boli jakbym jeździła pół dnia 😂
Niestety miałam trochę za mało napompowaną tylną oponę, mój mężczyzna musi nad tym jeszcze popracować.
Przy okazji odwiedziłam Truflę i trochę pogadałyśmy.
Dzisiaj przyjeżdża do mnie przyjaciółka z Krakowa. Idziemy na długi spacer po Parku Śląskim - zawsze to trochę ruchu.
Zaczęły mnie bawić kwiatki. Podlewam, obserwuję i cieszę się jak rosną. To do mnie niepodobne 😁Dwa dni temu przesadzałam bratki i nawet sprawiało mi to frajdę gdzie wcześniej tak się brzydziłam korzeni, że nawet o tym nie myślałam. Fajnie, w tym roku będę miała kwiatuszki na balkonie. Ale za to jakie mama i babcia są szczęśliwe, że dołączyłam do ich duetu miłośników kwiatów. Cieszę się, że mogę im w tak prosty sposób sprawić radość.
Zgodnie z poprzednią notką - wróciłam do diety. Oczywiście dieta ŻM, czyli żreć mniej. Nic konkretnego, ale działa. Wczoraj na wadzę miałam, o zgrozo, 112.2kg, a dzisiaj już zeszło do stabilnych 111.5kg.
Fajnie, ze wsiadlas na rower! Mnie tak tylek bolał i pachwiny przez pierwsz 3 dni jazdy ze juz mialam reztgnowac, ale po tygodniu cialo sie dostosowywuje to punktow nacisku ;)
OdpowiedzUsuńGratulacje pierwszej przejażdżki:DTeż już rozważam jeżdżenie do pracy rowerem. Na razie jednak odważyłam się tylko założyć wiosenny płaszczyk:D chociaż wiadomo, że na rowerze człowiek się rozgrzewa.
OdpowiedzUsuńZ czasem przejdzie ten ból tyłka haha, gratki ;)
OdpowiedzUsuńJa się też przymierzam do kwiatów na balkon, ale myślę, że to bardziej w przyszłym roku, bo z tego mieszkania późnym latem będę się wyprowadzać.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że spacer udany, każda aktywność dobra <3