O mnie

Moje zdjęcie
Jestem Koktajlowa. Rocznik 1993. Kobieta. Pracująca studentka zaoczna. Chora na chorobę afektywną dwubiegunową, hashimoto i zaburzenia odżywiania. Mam do zrzucenia sporo kilogramów, dla motywacji i towarzystwa założyłam bloga. Serdecznie zapraszam!

Moje cele

Wzrost: 170cm
Najwyższa waga: 124kg
Najniższa waga: 49kg
Obecna waga: 99kg
Schudłam łącznie: 25kg


|
[124] | [121] | [119]| [117] | [115] | [113] | [111] | [109] | [107] | [105] | [103] | [101] | [99] | 97 | 95 | 93 | 91 | 89 | 87 | 85 | 83 | 81 | 79 | 77 | 75 | 73 | 71 | 69 | 67 | 65 | 63 | 61 | 59 |


1. Jesli coś się nie zepsuło - nie naprawiaj tego.
2. Jeśli się dowiesz co działa, rób tego więcej.
3. Jeśli coś nie działa, nie rób tego więcej. Rób coś innego.

sobota, 26 marca 2022

208. Złość

Waga: 110.1kg

Jaka ja dzisiaj jestem zdenerwowana! 
Poszłam na wystawę kwiatów z mamą i babcią, bo była w Spodku. Mam trzy nowe kwiatki. Monsterę, różę doniczkową i takie małe liściaste różowe... zapomniałam nazwy ;) Na zdjęciu poniżej zaznaczyłam nowe nabytki. 

No, ale wracając do złości. spięłam się z mamą i babcią. Mama mnie poprosiła żebym pojechała z babcią (81 lat) do domu żeby jej zawieźć te kwiatki, które kupiła. Tłumaczyła to tym, że ona nie pojedzie, bo też będzie miała kupione kwiatki i w ogóle. No spoko. Stwierdziłam, i powiedziałam to mamie, że zamówię taksówkę i taksówką pojedziemy z babcią. Mama przytaknęła. Okazało się, że mama kupiła jednego kwiatka, a ja trzy kwiatki i dwie doniczki. Babcia kupiła ze cztery kwiatki. Już w Spodku byłam poddenerwowana, bo (1) nie zjadłam śniadania, (2) robił się tłum, (3) zaczęłyśmy chodzić w tym tłumie bez sensu, bo żadna z nas już nic nie chciała kupić, (4) babcia z mamą krytykowały większość kwiatków które mi się podobały i chciałam je kupić. W końcu wyszłyśmy i powiedziałam babci, że zamówię taksówkę i pojedziemy. Babcia na to, że żadnej taksówki nie będziemy brały, bo nie i mam się nauczyć oszczędzać. To jej odpysknęłam, że oszczędzać to ja umiem i powiedziałam ile mam oszczędności już. Na to babcia, że takie oszczędności to jest nic. Powiedziałam też, że jazda taksówką zajmie mniej czasu, a na mnie czeka obolały facet w domu (ma pół twarzy spuchnięte, coś mu się z dziąsłem dzieje). Na to babcia, że ona nie jest dzieckiem i przecież może sama jechać i mamy jej jak dziecko nie traktować. Powiedziałam, że oczywiście z nią pojadę, ale nie pasuje mi jazda tramwajem. Mama nic się nie odzywała. W końcu zaczęłyśmy jakąś neutralną gadkę. Mama poszła na swój przystanek, my z babcią na nasz. Babcia powiedziała, że naprawdę może sama jechać. Ja ją przeprosiłam i zapytałam czy jest bardzo zła. Powiedziała, że nie. Przeprosiłam ją raz jeszcze i powiedziałam, że jestem zdenerwowana i głodna, do tego nie wiem co jest z Miłym. Babcia pojechała sama. Zadzwoniła, że dojechała i jeszcze raz ją przeprosiłam. Sprawa zamknięta. Ale dalej jestem zła... na mamę! Bo jak się żegnałyśmy to chciałam ją przytulić, a ona nie odwzajemniła przytulenia. Nosz kurwa, tak się nie robi moim zdaniem. Nie dość, że jakoś jak jej mówiłam o taksówce to przyznała mi rację, potem siedziała cicho jak się kłóciłam z babcią, to potem była wielce obrażona. Jasne, nie postąpiłam fajnie, jest mi wstyd, ale każdy może mieć gorszy dzień i zachować się nie tak, jak powinien. Z babcią sprawę załatwiłam. A ona cyrki odwala. Mam nadzieję, że sprawa się nie pociągnie, bo mnie szlag trafi. Już i tak jestem na hydroksyzynie, bo aż mi łeb pękał od tej złości, tego wstydu i domysłów - tak intensywne są te uczucia. 
Uch, wygadałam się. Chyba mi trochę lepiej. Dzięki.







1 komentarz:

  1. Ja też jestem na złości, chyba ta pogoda nie służy :/ trzymaj się ciepło, w rodzinie takie absurdy się często zdarzają

    OdpowiedzUsuń

Copyright © Szablon wykonany przez Blonparia