Waga: 110.1kg
Jaka ja dzisiaj jestem zdenerwowana!
Poszłam na wystawę kwiatów z mamą i babcią, bo była w Spodku. Mam trzy nowe kwiatki. Monsterę, różę doniczkową i takie małe liściaste różowe... zapomniałam nazwy ;) Na zdjęciu poniżej zaznaczyłam nowe nabytki.
No, ale wracając do złości. spięłam się z mamą i babcią. Mama mnie poprosiła żebym pojechała z babcią (81 lat) do domu żeby jej zawieźć te kwiatki, które kupiła. Tłumaczyła to tym, że ona nie pojedzie, bo też będzie miała kupione kwiatki i w ogóle. No spoko. Stwierdziłam, i powiedziałam to mamie, że zamówię taksówkę i taksówką pojedziemy z babcią. Mama przytaknęła. Okazało się, że mama kupiła jednego kwiatka, a ja trzy kwiatki i dwie doniczki. Babcia kupiła ze cztery kwiatki. Już w Spodku byłam poddenerwowana, bo (1) nie zjadłam śniadania, (2) robił się tłum, (3) zaczęłyśmy chodzić w tym tłumie bez sensu, bo żadna z nas już nic nie chciała kupić, (4) babcia z mamą krytykowały większość kwiatków które mi się podobały i chciałam je kupić. W końcu wyszłyśmy i powiedziałam babci, że zamówię taksówkę i pojedziemy. Babcia na to, że żadnej taksówki nie będziemy brały, bo nie i mam się nauczyć oszczędzać. To jej odpysknęłam, że oszczędzać to ja umiem i powiedziałam ile mam oszczędności już. Na to babcia, że takie oszczędności to jest nic. Powiedziałam też, że jazda taksówką zajmie mniej czasu, a na mnie czeka obolały facet w domu (ma pół twarzy spuchnięte, coś mu się z dziąsłem dzieje). Na to babcia, że ona nie jest dzieckiem i przecież może sama jechać i mamy jej jak dziecko nie traktować. Powiedziałam, że oczywiście z nią pojadę, ale nie pasuje mi jazda tramwajem. Mama nic się nie odzywała. W końcu zaczęłyśmy jakąś neutralną gadkę. Mama poszła na swój przystanek, my z babcią na nasz. Babcia powiedziała, że naprawdę może sama jechać. Ja ją przeprosiłam i zapytałam czy jest bardzo zła. Powiedziała, że nie. Przeprosiłam ją raz jeszcze i powiedziałam, że jestem zdenerwowana i głodna, do tego nie wiem co jest z Miłym. Babcia pojechała sama. Zadzwoniła, że dojechała i jeszcze raz ją przeprosiłam. Sprawa zamknięta. Ale dalej jestem zła... na mamę! Bo jak się żegnałyśmy to chciałam ją przytulić, a ona nie odwzajemniła przytulenia. Nosz kurwa, tak się nie robi moim zdaniem. Nie dość, że jakoś jak jej mówiłam o taksówce to przyznała mi rację, potem siedziała cicho jak się kłóciłam z babcią, to potem była wielce obrażona. Jasne, nie postąpiłam fajnie, jest mi wstyd, ale każdy może mieć gorszy dzień i zachować się nie tak, jak powinien. Z babcią sprawę załatwiłam. A ona cyrki odwala. Mam nadzieję, że sprawa się nie pociągnie, bo mnie szlag trafi. Już i tak jestem na hydroksyzynie, bo aż mi łeb pękał od tej złości, tego wstydu i domysłów - tak intensywne są te uczucia.
Uch, wygadałam się. Chyba mi trochę lepiej. Dzięki.
Ja też jestem na złości, chyba ta pogoda nie służy :/ trzymaj się ciepło, w rodzinie takie absurdy się często zdarzają
OdpowiedzUsuń